Cirque du Soleil złożył wniosek o upadłość. Przedstawienie musi jednak trwać, jak śpiewał Freddie Mercury
Cirque du Soleil, najbardziej rozpoznawalna grupa cyrkowa świata, ogłosił bankructwo. Pracę straci 3500 osób. Koronawirus pokonał artystów, ale niewykluczone, że to wcale nie koniec pięknej opowieści o tym, że cyrk może istnieć bez zwierząt i pokracznych klaunów.
01.07.2020 | aktual.: 01.07.2020 09:50
Twórcy Cirque du Soleil pokazali, że prawdziwy cyrk to nie tresowane zwierzęta, lecz kunszt artystów, którzy wykonując akrobacje potrafią przykuć uwagę widzów przez blisko dwie godziny. Grupa podróżowała po całym świecie i choć bilety na ich przedstawienia były wiele razy droższe niż do zwykłych cyrków, bardzo szybko się wyprzedawały. Dobra passa towarzyszyła grupie od 36 lat. Koronawirus, który uderzył we wszystkich artystów na świecie, okazał się dla Cirque du Soleil ciosem ostatecznym.
We wtorek firma Cirque du Solei złożyła wniosek o ogłoszenie upadłości. Pracę straci 3,5 tys. osób.
Tych, którzy obiecali sobie, że przy okazji któregoś kolejnego tournée zobaczą występ niezwykłej grupy, uspokajamy: marka Cirque du Solei nie znika, więc nie jest wykluczone, że spektakle będą się odbywały w przyszłości w nieco innej formule.
W komunikacie czytamy:
"Przez ostatnich 36 lat Cirque du Soleil odnosił duże sukcesy i był zyskowną organizacją. Jednak z zerowymi przychodami i zmuszeni do zamknięcia wszystkich naszych spektakli z powodu Covid-19, zarządzający firmą musieli podjąć zdecydowane działania, mające uchronić przyszłość spółki".
Co dalej z Cirque du Soleil? W ramach restrukturyzacji firma będzie starała się zrestrukturyzować długi przy wsparciu rządu Kanady oraz funduszy private equity. Po złożeniu wniosku o bankructwo zlicytuje swój majątek.
A jest co oddawać. Szacuje się, że Cirque du Soleil ma prawie 1 miliard dolarów długu. Firma przekazała, że otrzymała dofinansowanie wysokości 300 milionów dolarów na "wsparcie pomyślnego ponownego uruchomienia i zapewnienia płacy pracownikom i partnerom". Chce również pozyskać 420 milionów dolarów od największych sponsorów.
Od żonglera do listy najbogatszych ludzi
"Rzeczpospolita" przypomniała historię twórcy cyrku, Guy'a Laliberté. Urodził się w Québecu w 1959 roku. Swoją karierę artystyczną zaczął, co nie jest w tym przypadku żadną ujmą, na ulicy. "Jego kapitał artystyczny stanowiła umiejętność gry na akordeonie, chodzenia na szczudłach i ziania ogniem" – opisuje gazeta.
Na początku lat 80. zaczął zbierać wokół siebie ludzi, którym bliska była koncepcja cyrku, który w tamtych czasach należał już do rzadkości. Bez klaunów, ogłuszającej muzyki, tresowanych zwierząt. W miejsce tego - żonglerka, taniec, połykacze ogni i akrobacje.
Miał szczęście, bo gdy przyszedł czas, by niewielka trupa artystyczna wypłynęła na szersze wody, Kanada świętowała akurat 450-lecie odkrycia i z tej okazji wspierała różne inicjatywy artystyczne. Laliberté dostał dofinansowanie w wysokości 1,5 mln dolarów i wkrótce dowiódł, że nie były to pieniądze wyrzucone w błoto. Cyrk wkrótce ruszył w niekończącą się w zasadzie trasę po całym świecie, reklamując Kanadę i przypominając, że cyrk w dalszym ciągu może być prawdziwą sztuką.
Niech przemówią liczby: jeszcze w latach 80. pracowały tam 73 osoby. Teraz na bruku znalazło się kilka tysięcy, z czego trzecią część stanowią artyści. Sam Laliberté dorobił się na prowadzeniu grupy fortuny, wskoczył nawet na listę najbogatszych "Forbesa". Stać go było, jak przypomina "Rz", na udział w jednym z pierwszych lotów promem kosmicznym, co kosztowało co najmniej 35 mln dolarów.
To profesjonalista, który wie, że czasem w wielkim biznesie się przegrywa, ale też nie jest powiedziane, że nie można się podnieść nawet po bolesnym upadku. Zresztą po tym, jak rząd Kanady zapowiedział dalsze wsparcie dla swojego rozpoznawanego na całym globie "produktu eksportowego", może spać spokojnie. Zapewne odbuduje cyrk – może na mniejszą skalę, ale na pewno bez artystycznych kompromisów. To ta bezkompromisowość zadecydowała przecież o tym, że Cirque du Soleil przetrwał już niejedno zawirowanie ostatnich dekad.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.