Czerwcowe wzrosty wiszą na włosku
Wczorajsza sesja w USA rozegrała się całkowicie w pierwszych minutach. Indeksy spadły o 2,5 proc. i na tym poziomie kreśliły płaską linię niemal do ostatnich minut, w których podaż przycisnęła i zepchnęła S&P500 poniżej 900 pkt.
03.07.2009 08:36
przez co rynek znalazł się na poziomie najniższym od 23 czerwca. Tak silną reakcję wywołały wczorajsze dane o amerykańskich pracownikach, a konkretnie o ich zmniejszającej się liczbie. Gracze spokojnie mogli zlekceważyć nieznacznie wyższe od oczekiwań dane liczby wniosków o zasiłek dla bezrobotnych, które wyniosły 614 tysięcy jak również minimalny wzrost stopy bezrobocia w USA, która sięga już 9,5 proc. i jest najwyższa od sierpnia 1983 roku, ale i tak mniejsza niż spodziewane 9,6 proc. Najbardziej negatywnie rynki przyjęły informację, że w sektorze pozarolniczym zatrudnienie zmniejszyło się o 467 tysięcy osób. Ilość ta była aż o 27 proc. większa niż prognoza oraz również zdecydowanie większa niż ubytek 322 tysięcy miejsc pracy w maju. Ale to nie wszystkie złe informacje. Dane pobiły również inny negatywny rekord. Średnia długość tygodnia pracy spadła do 33 godzin, co jest najniższym poziomem od momentu rozpoczęcia zbierania tych danych, czyli 1964 roku. Oznacza to że poza zwiększającą silę liczbą
bezrobotnych osoby już pracujące mają coraz mniej pracy. W gospodarce USA gdzie za PKB w 80 proc. odpowiada popyt wewnętrzny i konsumpcja brak pracy i pieniędzy nie jest żadnym dobrym sygnałem.
Czwartkowa sesja na GPW rozpoczęła się z kolei od niewielkiego spadku WIG20. Była to prosta reakcja na postępujące spadki na zachodnich giełdach, jednak ich jednoprocentowa skala nie wydawała się groźna. Po początkowych zmianach indeksy zastygły w bezruchu i gracze oczekiwali na dane. Stabilizację na GPW cementował niewielki obrót, który skłaniał ku twierdzeniu, że większość inwestorów jest już na wakacjach.
Europejskie informacje o stopie bezrobocia w strefie Euro, która sięgnęła 9,5 proc. oraz popołudniowa decyzja o pozostawieniu przez ECB stopy procentowej na poziomie 1 proc. nic nie zmieniły. Jedynie WIG20 przy ogólnym marazmie powoli podnosił się i tuż przed danymi zdołał dotknąć poziomu neutralnego, ale radość byków była zdecydowanie przedwczesna.
Po godz. 14:30 i publikacji amerykańskich danych całkowicie zmienił się obraz sesji. Niedźwiedzie momentalnie ściągnęły indeks WIG20 na dzienne minima, a reakcja krajowego parkietu i tak była w miarę umiarkowana w porównaniu z zachodnimi giełdami, bo tam spadki sięgały już 3 proc. Na pogorszeniu atmosfery najwięcej stracił sektor surowcowy. Blisko 4 proc. straciły ORLEN, LOTOS i KGHM. Nie bez znaczenia w tych przypadkach była spadająca cena ropy i miedzi.
WIG20 po chwilowym przystanku kontynuował przecenę i zatrzymał się dopiero przy spadku o 2,2 proc. Zdecydowanie negatywnym sygnałem był dynamicznie rosnący obrót w czasie spadku, a ponieważ dziś amerykańskie rynki, z uwagi na święto, nie pracują to wczoraj nieformalnie zakończyliśmy tydzień, w którym dwie sesje były wzrostowe, a dwie spadkowe. Mimo tej teoretycznej „równowagi” to podaż wciąż dominuje, a czerwcowe minima 1815 pkt. są już bardzo blisko. W reakcji na wczorajsze spadki w USA dziś możemy nawet zacząć dzień od ich testowania, ale byki muszą za wszelką cenę tych poziomów bronić. Ich przełamanie bowiem będzie sygnałem negującym czerwcowe wzrosty i równoznaczne ze znacznym przedłużeniem korekty.
Paweł Cymcyk
Analityk
A-Z Finanse