Czerwiński: w kopalni Makoszowy jest potencjał

Według b.ministra skarbu Andrzeja Czerwińskiego, zabrzańska kopalnia Makoszowy ma potężny potencjał do uruchomienia złoża. Znalazła się ona decyzją poprzedniego rządu w Spółce Restrukturyzacji Kopalń, do której trafiają likwidowane zakłady.

11.08.2016 16:10

Obecny poseł PO mówiąc o potencjale kopalni, odniósł się do wypowiedzi wiceministra energii Grzegorza Tobiszowskiego z ub. tygodnia. "Spółka Restrukturyzacji Kopalń służy do likwidowania kopalń i to nie dlatego, że tak ten rząd obecny sobie zadecydował, tylko poprzednicy podjęli decyzję" - mówił w piątek Tobiszowski, nawiązując do ubiegłorocznej decyzji o przekazaniu Makoszów do SRK.

DO SRK trafiają zakłady przeznaczone do likwidacji. Jak dotąd, jedynym wyjątkiem jest właśnie zabrzańska kopalnia, która nadal w strukturach SRK wydobywa węgiel. Kopalnie trafiające do SRK mogą też pozyskać inwestorów (jak część kopalni Brzeszcze), którzy jednak musieliby oddać udzieloną pomoc publiczną.

Obawiający się o przyszłość swego zakładu związkowcy z Makoszów w ub. tygodniu zaapelowali do szefowej rządu Beaty Szydło o spotkanie. W liście do premier m.in. zarzucili wiceministrowi Tobiszowskiemu niedopuszczanie do takiego spotkania oraz awersję do kopalni.

Tobiszowski, pytany o list związkowców oraz działania resortu dotyczące Makoszów komentował, by rozmawiać "poważnie", zaś szereg pytań zadać jego poprzednikom w rządzie.

W czwartek b. minister skarbu podkreślił w Katowicach, że sam - pełniąc funkcję w rządzie - odwiedzał Makoszowy trzykrotnie; kilkanaście razy spotykał się ze związkowcami i dyrekcją tego zakładu.

"Wiem, że jest tam potężny potencjał do uruchomienia tego złoża, które może być realne. Wiem też, że sama dyrekcja - bo byłem i widziałem ten węgiel - zeszła z jednostkowego kosztu wydobycia ponad 300 zł za tonę do ok. 220 zł za tonę. Z tego, co wtedy mi relacjonowano, mieli już podpisane umowy na sprzedaż za 200 zł za tonę, czyli byli bardzo blisko zbilansowania rynku" - wskazał.

Pytany przez PAP, czy z Makoszowami pozostającymi w strukturze SRK można coś zrobić, b. minister skarbu uznał, że "teoretycznie i w praktyce można to zrobić". Podkreślił jednak, że nie może wskazywać konkretnych działań wobec konkretnych zakładów, bo dziś "to jest zadanie PiS-u". "To jest obowiązek pracy i przedstawienia rozwiązania tych problemów, które ciągle będą narastały. Minister to sługa - niech rozwiąże te problemy, a nie krytykuje poprzedników" - zaznaczył.

W innym kontekście, pytany o wtorkową decyzję zarządu Jastrzębskiej Spółki Węglowej o przekazaniu do SRK kopalni Krupiński, Czerwiński mówił w czwartek, że "przekazanie do SRK oznacza wprost zlikwidowanie kopalni". "SRK jest ustawowo powołana do tego - i jest na to zgoda Komisji Europejskiej - żeby wygasić czy zlikwidować kopalnie i zająć się ludźmi, dać im osłony itd." - podkreślił.

Na mocy porozumienia strony społecznej z rządem Ewy Kopacz, przynosząca potężne straty zabrzańska kopalnia Makoszowy trafiła do SRK w ub. roku. Zakład ma kłopoty ze zbytem surowca; przynosi straty i korzysta z pomocy publicznej (według ostatnich informacji Tobiszowskiego dotychczasowa wartość dopłaty do kopalni Makoszowy z publicznych środków to ok. 200 mln zł).

W ub. tygodniu Tobiszowski deklarował prowadzenie poszukiwań inwestora dla Makoszów "z determinacją". "W ostatnich miesiącach () nawet swoim zaangażowaniem w ministerstwie pomogliśmy w sprzedaży węgla (z Makoszów - PAP), aby móc zastanowić się i przedłużyć popyt w okresie poszukiwania inwestora. Więcej wiary w dobre decyzje rządu" - mówił Tobiszowski.

Związkowcy w ub. tygodniu pisali do szefowej rządu, że po ubiegłorocznym spotkaniu z nią w ich zakładzie oraz późniejszym przejęciu władzy przez PiS mieli nadzieję na współpracę. Zadeklarowali, że nie są przeciwnikami zmian; chcą natomiast rozmów i szukania rozwiązań korzystnych dla górnictwa i jego pracowników.

Związkowcy z kopalni przekonują, że zakład trafił do SRK, by zrealizować plan naprawczy i znaleźć inwestora. Ponieważ tak się nie stało, na początku czerwca związki zagroziły protestami i zażądały pilnych rozmów z rządem o przyszłości zakładu.

W tym czasie przedstawiciele resortu energii zaprezentowali wskaźniki ekonomiczne kopalni. Według tych danych w pierwszych miesiącach roku kopalnia Makoszowy dopłacała do każdej wydobytej tony węgla średnio ponad 300 zł. Koszt wydobycia jednej tony wyniósł w tej kopalni 507 zł, a średnia cena sprzedaży węgla 204 zł za tonę. Dlatego zakład korzysta z budżetowych dopłat do strat produkcyjnych, które są możliwe jedynie w kopalniach przekazanych do SRK.

Według resortu energii w ubiegłym roku kopalnia wykorzystała 61 mln zł publicznej dotacji, a na cały 2016 r. zaplanowano dalsze 157 mln zł. Potencjalny inwestor (o pozyskaniu którego mówią związkowcy) musiałby zwrócić całość udzielonej kopalni pomocy. Ponadto ze środków budżetowych sfinansowano świadczenia socjalne dla odchodzących z pracy górników, co do maja kosztowało budżet ok. 28,7 mln zł.

Unijne przepisy zabraniają pomocy publicznej dla kopalń węgla, dopuszczając wsparcie jedynie dla zakładów przeznaczonych do zamknięcia - na pokrycie strat produkcyjnych, osłony dla odchodzących pracowników oraz działania likwidacyjne.

Obecnie w Komisji Europejskiej trwa procedura notyfikacji programu naprawczego dla polskiego górnictwa, w ramach którego m.in. 11 kopalń Kompanii Węglowej z początkiem maja przejęła Polska Grupa Górnicza (PGG). Jeszcze przed tym przekształceniem, w ub. roku, należącą do Kompanii Węglowej kopalnię Sośnica-Makoszowy podzielono na dwie części, przekazując nierentowne Makoszowy do SRK. Natomiast gliwicka Sośnica, również przynosząca straty, znalazła się w PGG (według wtorkowych ustaleń pozostanie w niej, jeśli do końca stycznia 2017 r. uzyska dodatni wynik finansowy; w innym razie z końcem 2017 r. również trafi do SRK).

SRK przejęła kopalnię Makoszowy z ok. 2 tys. pracowników; dziś zakład zatrudnia niespełna 1,4 tys. osób. W sierpniu ub. roku potrzebne kopalni nakłady inwestycyjne związane z uruchomieniem drugiej ściany wydobywczej (ważnej m.in. dla zwiększenia rentowności) związkowcy szacowali na ok. 30 mln zł.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)