Czy dzisiejszy promyk nadziej przerodzi się w jego płomień?

Popyt w końcu pokazał na co go stać. Wydawało się, że byki z podkulonymi ogonami opuściły giełdowe parkiety, ale okazało się, że tylko czekały na odpowiedni moment by zaatakować.

Czy dzisiejszy promyk nadziej przerodzi się w jego płomień?
Źródło zdjęć: © Xelion. Doradcy Finansowi

26.05.2010 17:23

Mamy więc promyk nadziei, która może przerodzić się w większe odbicie. Odbicie, które rynkowi już bardzo się należy. Przycichły nieco problemy strefy euro, o Korei się już nie pisze, więc można przystępować do zakupów. Pomagały pozytywne rewizje prognoz OECD odnoście wzrostu gospodarczego. Przypomniały one inwestorom, że obiektywnie rzecz biorąc nie jest tak źle, jak jeszcze wczoraj sądzili.

Same problemy oczywiście nie zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Przypomniał o tym Wall Street Journal, który poinformował o znaczących problemach hiszpańskiego banku Banco Bilbao Vizcaya Argentaria z krótkoterminowym finansowaniem. Rynek jednak się cieszył z publikowanych danych. Zamówienia na dobra trwałego użytku w kwietniu wzrosły o 2,9 proc. wobec prognoz na poziomie 1,1 proc. Dane niby dobre, ale zamówienia bez środków transportu spadły wobec oczekiwanego wzrostu. Rynek więc wszystkie informacje interpretował pozytywnie – już dawno nie widzieliśmy takiej jego charakterystyki.

Świetna była statystyka sprzedaży nowych domów, ale można ją spokojnie pominąć w analizie, gdyż kwiecień był ostatnim miesiące rządowych dopłat. Nasze krajowe informacje miały swój wymiar pozytywny – spadające bezrobocie, ale też i negatywny pod postacią spadku sprzedaży detalicznej. Oczekiwano wzrostu, ale kwiecień był o tyle specyficznym miesiącem, że dotknęła go żałoba narodowa po tragicznej stracie prezydenta.

Wracając do rynku opis będzie krótki. Wysokie otwarcie i nieustanny marsz na północ z bardzo mocną końcówką. Wzrost o 4,5 proc. robi wrażenie i świadczy o sile naszego rynku, który dotrzymuje kroku takim parkietom jak moskiewski, a zostawiając giełdy regionu daleko w tyle. To może w końcu zapowiadać większe odbicie, ale czy to jest powrót do hossy, to można mieć wątpliwości.

Na rynku walutowym eurodolar nadal pikuje na południe. Działo się to pomimo dobrego sentymentu i słów Angeli Merkel mówiącej, że zrobi wszystko by waluta wspólnotowa była silna. Słowa słowami, ale czyny można różnie interpretować. Złoty się wzmacniał a bardzo interesującą informacją było potwierdzenie przez Ministerstwo Finansów zmiany jego podejścia wraz z NBP do reżimu kursowego, który obecnie można nazwać jako płynny, ale sterowany. Wygląda to na wyraźną przymiarkę do ERM2 i to pomimo dosyć niefortunnej wypowiedzi Bronisława Komorowskiego, że „do strefy euro powinniśmy dołączyć wówczas, gdy gospodarka europejska będzie się rozwijała szybciej od polskiej”.

Komentarz przygotował
Łukasz Bugaj
Xelion. Doradcy Finansowi

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)