Da się zarobić poza Warszawą
Średnie zarobki w Warszawie w zeszłym roku były niższe niż w Katowicach. Ta tendencja utrzymuje się już od kilku lat
16.05.2012 | aktual.: 16.05.2012 15:39
5005 zł brutto – tyle według GUS wyniosło średnie wynagrodzenie miesięczne w sektorze przedsiębiorstw w Katowicach w zeszłym roku. Zaraz za Katowicami utrzymuje swoją pozycję Warszawa z 4683 zł. Tuż za nią jest Gdańsk ze średnią pensją 4533 zł, Poznań (4032 zł) i Kraków (3668 zł). Najniższe średnie pensje w 2011 roku odnotowano z kolei w Gorzowie Wielkopolskim (2881 zł) i w Zielonej Górze (2947 zł).
Katowice wyraźnie na czele
Eksperci oceniają, że przyczyną wysokich płac w Katowicach jest skoncentrowanie tam przemysłu ciężkiego, w szczególności górnictwa. Co prawda same przedsiębiorstwa nie znajdują się w stolicy Śląska, ale grom z nich właśnie tam jest zarejestrowanych.
- Dzisiaj górnicy zarabiają znacznie więcej niż wielu pracowników zatrudnionych w sektorze usług czy w sektorze publicznym, a to w nich głównie pracuje się w Warszawie. Wystarczy spojrzeć na strukturę płac w Polsce. W takim obszarze jak wydobycie węgla płace są wyraźnie wyższe niż przeciętne wynagrodzenie ogółem - zwraca uwagę dr Jakub Borowski, Główny Ekonomista Kredyt Banku i adiunkt w Szkole Głównej Handlowej.
Konrad Soszyński z Departamentu Analiz Makroekonomicznych i Sektorowych w Banku BGŻ precyzuje, że udział zatrudnionych w przemyśle w podregionie katowickim (35,7 proc.) jest większy niż w podregionie warszawskim (16,1 proc.). Sektor ten zaś przeciętnie lepiej wynagradza swoich pracowników niż tradycyjne sektory usługowe (z wyłączeniem usług finansowych czy informatycznych i telekomunikacyjnych).
Z kolei Śląski Związek Pracodawców Prywatnych przyczyn takiego stanu rzeczy dopatruje się m.in. w tym, że szereg firm znaczących marek światowych przeniosło swoje siedziby i produkcję (strefy ekonomiczne, obszary wolnocłowe itp.) właśnie do Katowic.
- Poza tym nieustanny wzrost gospodarczy napędza produkcję przemysłową, a ciągły rozwój naszego regionu też nie jest bez znaczenia - mówi Marek Siekierski, dyrektor biura ŚZPP. - Sądzę, że być może i w części presja silnych związków zawodowych w takich gałęziach przemysłu jak górnictwo, hutnictwo czy przemysł motoryzacyjny odgrywają tu swoją niemałą rolę.
Według Soszyńskiego dla lepszego zrozumienia statystyk istotny jest fakt, że w podregionie katowickim jest mniejszy udział małych przedsiębiorstw (zatrudniających do 9 osób) niż w warszawskim.
- W małych przedsiębiorstwach wielu z pracowników, wśród których przeważają wysokiej klasy specjaliści lub właściciele sporych zakładów, jest na samozatrudnieniu, bo to atrakcyjniejsza forma opodatkowania. Ale dochody osób pracujących w ten sposób nie trafiają do kategorii płace w badaniu GUS - wyjaśnia ekspert. - Tym samym w Warszawie jest więcej osób samozatrudnionych o wysokich dochodach, których wynagrodzeń nie widzimy w statystykach. Z tego powodu trudno liczyć na szybkie wyrównanie różnic w płacach między Katowicami a Warszawą.
Gdańsk tuż za stolicą
Pracodawcy Pomorza nie mają wątpliwości, że wysokie średnie wynagrodzenie w Gdańsku wynika z dynamicznego rozwoju tego regionu.
- Niewątpliwym czynnikiem wpływającym na dynamikę płac w Gdańsku jest działalność ośrodków naukowych oraz parków naukowo-technologicznych. To powoduje, że powstają nowe firmy, w tym m.in. w branży nowoczesnych technologii telekomunikacyjnych oraz IT. Do pracy w nich poszukiwani są wysoce wykwalifikowani specjaliści, co powoduje, że trzeba zatrudniać pracowników również spoza regionu, a to wymusza odpowiednie wynagrodzenie tych osób.
Pracodawcy Pomorza podkreślają też, że Gdańsk wykorzystuje skutecznie swoje strategiczne położenie, co prowadzi do rozwoju firm sektora TSL (Transport Spedycja Logistyka). Chodzi o rozbudowę terminali portowych oraz wykorzystanie dogodnego połączenia drogowego z południem kraju autostradą A1.
W Warszawie rosną wolniej
Wysokość wynagrodzeń to tylko jedno z kryteriów, na które trzeba spojrzeć oceniając średnie płace w największych miastach w naszym kraju. Liczy się też dynamika tych zmian. I tutaj Warszawa wypada gorzej niż ponad połowa miast wojewódzkich.
Największą dynamiką charakteryzował się wzrost pensji w Lublinie (o 11 proc. wyższe wynagrodzenia w 2011 roku niż w 2010), w Krakowie (6,7 proc.), Katowicach (6,4 proc.) i Toruniu (6,2 proc.). W Warszawie pensje wzrosły tylko o 4,4 proc. Najmniejszą zmianę odnotowano w Białymstoku (0,1 proc.), Zielonej Górze (1,9 proc.) i Gorzowie Wielkopolskim (2,1 proc.).
Dlaczego tempo wzrostu płac w Warszawie jest tak słabe? - W stolicy mamy duży udział sektora usług, w szczególności finansowych, a w usługach wydajność nie rośnie tak szybko jak w przemyśle, zwłaszcza przetwórczym. Tam za szybkim wzrostem wydajności idzie wzrost płac - ocenia dr Borowski.
Jako przykład podaje sektor bankowy, ulokowany głównie w Warszawie, bo tam najczęściej znajdują się centrale instytucji finansowych. W bankowości płace są wysokie, ale jednocześnie sektor ten cechuje bardzo duża konkurencja. W związku z tym ciągle jest presja na obniżanie kosztów, co często polega na utrzymywaniu na stałym poziomie wynagrodzeń. To jednak nie zraża pracowników, którzy wiedzą, że na ich miejsce czeka wielu chętnych.
- Z tego powodu w bankowości, choć wynagrodzenia relatywnie wysokie, wzrastają powoli - komentuje dr Borowski.
W ślady Katowic Poznań i Wrocław
- Warszawa będzie odnotowywała umiarkowany wzrost płac. Najbardziej płace wzrosną tam, gdzie koncentrują się zagraniczne inwestycje bezpośrednie. Tam są duże przyrosty wydajności, dobra infrastruktura, a co za tym idzie, wysoki popyt na pracę. Myślę, że będzie to południowo-zachodnia część Polski - przewiduje długofalowe zmiany dr Borowski. - Nie wykluczam też, że za jakiś czas kolejne miasta wyprzedzą Warszawę w wysokości wynagrodzeń. Na przykład Poznań i Wrocław.
Anna Dąbrowska/JK