Darmowa służba zdrowia? Niekoniecznie. Za wszystko trzeba dopłacać
Za leczenie zębów, za miejsce w sanatorium, za okulary czy za czuwanie przy dziecku przez całą dobę. Polska służba zdrowia bezpłatna jest często tylko w teorii, a za wiele rzeczy trzeba mocno dopłacić.
Jak wylicza poniedziałkowy "Fakt", za wiele zabiegów i udogodnień chorzy muszą dopłacać. I to mimo faktu, że w tym roku na leczenie państwo przeznaczyło 84 mld zł.
Po kolei. Na leczenie stomatologiczne każdy Polak ma średnio do wykorzystania... 50 zł. W większości polskich miast jednak ceny za wizytę u dentysty nie spadają poniżej 100 zł. A oczekiwanie to przynajmniej kilka miesięcy.
Co sfinansuje nam fundusz? Plomby, ale tylko na jedynkach, dwójkach i trójkach. Podobnie jak leczenie kanałowe. Za dalsze zęby trzeba już dopłacić. Darmowa proteza dopiero po utracie 5 zębów, naprawa raz na dwa lata i wymiana co pięć lat. Dzieci? Darmowe leczenie tylko do 8. roku życia.
Obejrzyj: Służba zdrowia. E-recepty zyskują zwolenników
Refundacja sprzętu dla osób niepełnosprawnych co prawda obowiązuje, ale dopłacać trzeba. Za wózek inwalidzki, za pieluchomajtki, chodzik czy ortezy.
U okulisty również nie wyleczymy się za darmo. Do szkieł korekcyjnych państwo dopłaci 35 lub 70 zł (w zależności od wielkości wady). Ale oprawki to już wydatek z własnej kieszeni.
Podobnie jak wizyta w sanatorium, gdzie wizyta może kosztować nawet 600-700 złotych za osobę. Trzeba jednak przyznać, że w porównaniu ze stawkami rynkowymi jest to koszt bardzo niewielki.
Pobyt w szpitalu w teorii jest darmowy, ale mnóstwo w nim dodatkowych kosztów. Za parking, za telewizję, za internet. A rodzice, którzy chcą zostać z chorym dzieckiem, też muszą dopłacić. Resort zdrowia obiecywał jednak niedawno, że te ostatnie opłaty mają zniknąć.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl