Deweloper chce wyciąć stare drzewo. Mieszkańcy protestują
Warszawski deweloper Dantex złożył wniosek o zgodę na wycięcie potężnego kasztanowca rosnącego na terenie planowanej przez niego inwestycji przy ulicy Stalowej na warszawskiej Pradze. Okoliczni mieszkańcy są tym oburzeni.
"Jaki widok przywita cię o poranku?" - pyta na swoim profilu społecznościowym firma Dantex. Na jednej z grafik pojawia się ogromne okno, za którym zielenieją korony drzew.
Mieszkańcy Pragi są wściekli. - To typowy greenwashing - słyszymy.
Deweloper reklamuje się pięknymi widokami, a sam zamierza wyciąć z naszego sąsiedztwa kilkudziesięcioletniego kasztanowca - opowiada nam jedna z lokatorek ulicy Stalowej.
Kasztanowiec ma kilkanaście metrów wysokości i około dwóch metrów średnicy. Jest jednym z ostatnich drzew, które stoją na działce przylegającej do kamienicy przy ulicy Stalowej 47. W 2017 r. portal gazeta.pl informował, że prywatny właściciel wycinał z posesji drzewa, które miały nawet 250 centymetrów średnicy.
Wycinkę umożliwiła wprowadzona w tym samym roku nowelizacja przepisów, tzw. lex Szyszko. Prawo dopuszczało wówczas możliwość wycinki drzew bez zezwolenia, o ile leżą one na prywatnej posesji i nie w celach prowadzenia działalności gospodarczej. Dantex przejął więc posesję, mając w zasadzie przygotowany grunt pod budowę bloku mieszkalnego.
Losy drzewa w rękach konserwatora
Zapytani przez nas mieszkańcy snują przypuszczenia, że korzenie drzewa będą przeszkadzały w budowie podziemnego parkingu.
Zasadności samej budowy nikt nie kwestionuje - mówi WP Finanse Jan Mencwel, warszawski radny, członek stowarzyszenia Miasto Jest Nasze i mieszkaniec Stalowej.
Mencwel dodaje, że obecnie na terenie działki jest dziki parking. - Plomby w zabudowie są potrzebne. Miasto należy dogęszczać. Chodzi nam wyłącznie o ocalenie drzewa - precyzuje samorządowiec.
Mateusz Kędzierski, rzecznik prasowy dzielnicy Praga-Północ poinformował nas, że Dantex złożył wniosek w sprawie usunięcia drzew z terenu w maju tego roku. Jako, że teren jest w rejestrze zabytków, właściwym w sprawie rozpatrzenia wniosku jest Mazowiecki Wojewódzki Konserwator Zabytków .
- Wniosek jest obecnie rozpatrywany, nie ma jeszcze decyzji na usunięcie kasztanowca - mówi Mateusz Kędzierski.
Zgodnie z Kodeksem postępowania administracyjnego konserwator ma na wydanie decyzji 30 dni. Termin może jednak zostać wydłużony w uzasadnionych przypadkach.
Deweloper w ogniu krytyki
Dantex lubi podkreślać, że "czuje Warszawę", a dobro stolicy leży firmie na sercu. Spółka była odpowiedzialna między innymi za projekt budynku, który stanął na miejscu dawnego Uniwersamu Grochów przy Rondzie Wiatraczna (kultowego PRL-owskiego domu handlowego).
Na swojej stronie w mediach społecznościowych deweloper pisze o sobie tak:
"Jesteśmy rdzennymi warszawiakami, doskonale znamy i czujemy stołeczny rynek, dzięki czemu potrafimy odpowiedzieć na potrzeby mieszkańców Warszawy. Jesteśmy jednym z pierwszych deweloperów w Polsce, który odkrył potencjał postindustrialnych przestrzeni na terenie warszawskiej Woli i Mokotowa, co konsekwentnie wykorzystujemy w kolejnych projektach, przyczyniając się do rewitalizacji miasta" - czytamy na profilu firmy.
Dantex podkreśla także, że w swoich realizacjach łączy praktyczne rozwiązania i nowoczesną architekturę, "jednocześnie kładąc nacisk na poszanowanie środowiska naturalnego".
Teraz ten wizerunek zaczyna jednak firmie ciążyć. Przykład? Pod jednym z postów opublikowanych przez dewelopera w mediach społecznościowych pojawiło się ponad 50 komentarzy - wszystkie dotyczyły spodziewanej wycinki.
"Typowy deweloper mindset. Wyciąć wszystko, zabetonować, udawać, że zależy mu na tkance miejskiej, opierać swój przekaz PR-owy na lokalnych inicjatywach, które się aktywnie niszczy" - skomentował dosadnie jeden z internautów.
"Ten stary kasztanowiec przetrwał wojnę, a teraz deweloper podkreślający, że jest 'warszawski' postanowił go wyciąć" - narzekał inny użytkownik.
Dantex: możliwa relokacja
Zapytaliśmy biuro prasowe firmy Dantex o przyczyny podjęcia decyzji o wycince. Deweloper nie odpowiedział wprost. Tłumaczy, że pozostawienie drzewa jest niemożliwe "z powodu kolizji z planowaną inwestycją". Spółka dodała, że posiada ostateczne i prawomocne pozwolenie na budowę, zaakceptowane przez konserwatora zabytków.
Deweloper deklaruje jednak, że nie pozostaje głuchy na reakcje lokalnej społeczności. Mówi o możliwości przeniesienia drzewa w inne miejsce. - Ze wstępnych wniosków potwierdzamy, że dysponujemy miejscem w ramach własnej działki. Wyniki tych czynności poznamy na przestrzeni kilku najbliższych dni. Wierzymy, że takie rozwiązanie pozwoli zachować ten wyjątkowy okaz - czytamy w stanowisku Dantexu.
Deweloper zaznacza również, że będzie dążył do zachowania równowagi między rozwojem urbanistycznym a ochroną zieleni. W ramach projektu planuje dodatkowe nasadzenia drzew i krzewów.
Jeżeli przyczyną wycinki rzeczywiście jest parking podziemny, to jego budowa byłaby do pogodzenia z dalszym istnieniem drzewa. Być może kosztem byłoby zmniejszenie części użytkowej budynku. Ale o tym wszystkim trzeba byłoby myśleć na etapie projektowania. Zobaczymy, jaka będzie ostateczna decyzja dewelopera. Myślę, że mieszkańcy nowego bloku cieszyliby się, mając takie drzewo za oknem - wskazuje Jan Mencwel.
Adam Sieńko, dziennikarz WP Finanse i money.pl