Dlaczego Ciulek nie może być handlowcem?
Kandydaci z popularnymi lub źle kojarzącymi się nazwiskami twierdzą, że przegrywają w wyścigu o zatrudnienie. Osoby noszące zagraniczne nazwiska też czują się dyskryminowani.
07.08.2013 | aktual.: 07.08.2013 10:07
*Kandydaci z popularnymi lub źle kojarzącymi się nazwiskami twierdzą, że przegrywają w wyścigu o zatrudnienie. Czy taka np. Wanda Pipka nie może być nauczycielką? A czy Ciulek nie może pracować jako przedstawiciele handlowy? *
Piotr Kowalski nie ma wątpliwości, że jest dyskryminowany ze względu na popularne nazwisko. Jak mówi ubiegał się o pracę w biurze turystycznym, w dziale call center. Firma zorganizowała całodniową rekrutację. Kandydaci byli umówieni na konkretne godziny. Mężczyzna prowadzący rozmowy kwalifikacyjne już w pierwszym zdaniu stwierdził, że już jeden Piotr Kowalski ubiegał się o zatrudnienie.
- Niby zostało to powiedziane dowcipnie, ale poczułem, że dużo straciłem już na wstępie. Mam odpowiednie kwalifikacje do tej pracy, na studiach byłem przewodnikiem turystycznym i mimo to, nie otrzymałem pracy. Wydaje mi się, że chodzi o nazwisko. Nie wydałem się rekruterowi oryginalny, przebojowy, odebrał mnie jako jednego z wielu. Kto chce kogoś takiego zatrudniać? Od razu mnie przekreślili. Mam z tym problem odkąd pamiętam. Na studiach było kilku Kowalskich, w bibliotece byłem Piotrem Kowalskim nr 8 – twierdzi kandydat.
Czy rzeczywiście pracodawcy patrzą na nazwiska? A jeśli tak, to kto ma największe szanse na pracę?
- Jeśli o przyjęciu do pracy decyduje pierwsze wrażenie, wygląd, ton głosu, to z pewnością pracodawcy zwracają też uwagę na nazwisko. Kandydat, który ma np. chińskie nazwisko może zainteresować pracodawcę. O ile szef normalnie by nie pytał o jego korzenie rodzinne, obco brzmiące nazwisko może go sprowokować do pytań o przodków. W ten sposób taki kandydat może zostać zapamiętany, a to już dużo w boju o zatrudnienie.
Z drugiej strony jest szereg nazwisk kojarzących się źle. Znam przypadek, gdy świetnego fachowca nie przyjęto do pracy na kierownicze stanowisko, bo miał na nazwisko Bandzior. Szef powiedział wprost, że mimo imponującego dorobku zawodowego kandydata, nie wyobraża sobie, by firmę reprezentował Bandzior – twierdzi Janina Krojant, psycholog społeczny, specjalista od rekrutacji.
Potwierdza to Janusz Ciulek, który niedawno ubiegał się o pracę w międzynarodowym koncernie farmaceutycznym.
- Osoba rekrutująca nie ukrywała, że moje nazwisko może budzić uśmiech czy nieufność. A firma nie zamierza zatrudniać żadnych Ciulków na stanowisko przedstawicieli handlowych. Na nic się zdały moje tłumaczenia, że przecież będę pracować również za granicą, gdzie moje nazwisko nic nikomu nie mówi – mówi Janusz Ciulek.
Zobacz:
Janina Wladimirowna też się tłumaczyła na rozmowie. Mówi, że pracodawcę nie bardzo interesowały kwalifikacje, lecz jej pochodzenie.
- Jestem Polką i moi rodzice też. Mój dziadek pochodzi z Kresów i tyle. Miałam wrażenie, że szef nie za bardzo lubi osoby zza wschodniej granicy. Zatrudnił mnie, ale zaznaczył, że gdybym była ruska to by mnie nie przyjął. Gdyby nie zależało mi na tej pracy, to nie wiem, czy chciałabym pracować u takiego pracodawcy – twierdzi Janina.
Polecamy: Ile się daje za manifestację?
Nie tylko polscy pracownicy czują się dyskryminowani ze względu na nazwisko. Okazuje się, że w Irlandii O'Sullivan, Murphy czy Doyle mają większą szansę na zatrudnienie niż kandydaci o nie-irlandzkich nazwiskach. Tak przynajmniej wynika z badań irlandzkiego Instytutu Badań Ekonomicznych i Społecznych ESRI (Economic & Social Research Institute). Wyniki badań nie pozostawiają złudzeń - irlandzcy pracodawcy mając do wyboru identycznie wykwalifikowanych kandydatów wolą tych, którzy mają nazwiska irlandzkie.
Instytut rozesłał 240 pracodawcom po dwa fikcyjne podania o pracę, w których ubiegający się o nią mieli identyczne kwalifikacje i doświadczenie zdobyte na irlandzkim rynku pracy. Ale w pierwszym przypadku mieli nazwisko irlandzkie, a w drugim obce. Do eksperymentu wybrano nazwiska afrykańskie, azjatyckie i niemieckie. Okazało się, że kandydaci z nazwiskami irlandzkimi byli dwa razy częściej zapraszani na rozmowę kwalifikacyjną niż kandydaci z nazwiskami nie-irlandzkimi.
Prawidłowość ta wystąpiła w stosunku do wszystkich trzech kategorii obcokrajowców i we wszystkich trzech segmentach rynku pracy uwzględnionych w badaniach: niższych szczeblach administracji, niższych szczeblach rachunkowości i księgowości oraz handlu detalicznym. Według ESRI, z badań wynika, iż poziom dyskryminacji jest w Irlandii wysoki.
Janina Grodzka, która przeprowadza rekrutacje dla zagranicznych koncernów, mówi że ten problem nie istnieje na wysokich szczeblach czy wśród najlepiej opłacanych specjalistów. - Przyjmowałam już do pracy osoby z najróżniejszymi nazwiskami. Takimi, które wzbudzają niestosowane skojarzenia i takimi, które mają azjatycki czy arabski rodowód. I nigdy żadnemu pracodawcy to nie przeszkadzało. Wydaje mi się, że to kompleksy pojawiają się w małych firmach lub tych, które świadczą usługi reprezentacyjne. Tam, gdzie istotny jest konkretny fach, nie jest istotne jak brzmi nazwisko – mówi Grodzka, z firmy Green Human.
(toy)
Zobacz: Metody zdobywania klientów