Dmuchawy do liści nielegalne? Część miast zakazała ich używania, ale są kruczki prawne
- Tylko smród i hałas - grzmi pani Kasia z Wrocławia. Na osiedlu, na którym mieszka, firma sprzątająca korzysta z dmuchaw do liści. Czy wolno tak, skoro miasto wprowadziło zakaz? Okazuje się, że z wprawdzie dmuchaw nie można używać w miejskich parkach, ale na własnych posesjach już tak.
07.12.2020 | aktual.: 02.03.2022 18:27
Temat dotyczący dbania o tereny zielone może wydawać się błahy, ale bywa podłożem lokalnych konfliktów. Latem spierają się ze sobą zwolennicy i przeciwnicy koszenia traw. Jesienią zaś obserwujemy spięcia pomiędzy osobami używającymi dmuchaw a tymi, którym takie sprzęty przeszkadzają. Zdecydowanie do tego drugiego obozu należy pani Kasia z Wrocławia.
- Władze naszego miasta zakazały używania dmuchaw, ale firmy, którym spółdzielnie zlecają prace, nic sobie z tego nie robią. Odpalają dmuchawy i całymi godzinami hałasują na osiedlu. To jest pójście na łatwiznę, przy którym w gratisie dostaje się smród i zanieczyszczenie. Przecież tę samą pracę można wykonać grabami - komentuje oburzona czytelniczka.
Zarząd Zieleni Miejskiej we Wrocławiu w swoich umowach z wykonawcami faktycznie ma wpisany zakaz stosowania dmuchaw, a za złamanie tego zapisu grożą kary finansowe. Z takich samych zaleceń korzysta Zarząd Zasobu Komunalnego.
- Podobnie sprawa się ma w Ekosystemie. Jest to miejska spółka odpowiedzialna za sprzątanie, która usuwa liście z terenów objętych całorocznych utrzymaniem czystości. Są to drogi będące w zarządzie Zarządu Dróg i Utrzymania Miasta, chodniki i ciągi pieszo-rowerowe, parkingi, wydzielone ścieżki rowerowe, przystanki komunikacji zbiorowej - wyjaśnia Marek Szempliński, rzecznik Zarządu Zieleni Miejskiej.
Czy wobec tego spółdzielnie i firmy sprzątające łamią miejskie przepisy? Nie do końca. Zakaz używania dmuchaw dotyczy bowiem korzystania z urządzeń w obrębie miejskich zieleńców, a nie na terenie całego miasta. W skrócie: z dmuchawą do parku nie można iść, ale na własną posesję już tak.
- Aby zabronić całkowicie korzystania z takich urządzeń, konieczna jest uchwała Sejmiku, zmieniająca prawo miejscowe, a z tego, co nam wiadomo, do tej pory nie ma takiej uchwały na terenie Wrocławia – komentuje Monika Binkowska z firmy ABC-Service, która wykonuje usługi m.in. dla Spółdzielni Mieszkaniowej Nowy Dwór we Wrocławiu [to właśnie pracownik tej firmy jest widoczny na zdjęciu – red.].
- Stąd dmuchawy do liści wciąż mogą być używane na terenach spółdzielni i prywatnych posesji – dodaje
Kary za używanie dmuchaw
W Krakowie sytuacja została rozwiązana podobnie jak we Wrocławiu. Na terenach utrzymywanych przez krakowski Zarząd Zieleni Miejskiej jest zakaz używania dmuchaw. Jest on nałożony na wszystkie firmy wykonawcze współpracujące z jednostką i w momencie nieprzestrzegania go, na firmy nakładane są kary, tak jak za złamanie każdego innego zapisu umowy.
O krok dalej poszły władze Mazowsza. Jak informował money.pl, w październiku radni przyjęli założenia nowego Programu Ochrony Powietrza, które przewidują m.in. kary za używanie dmuchaw – od 500 do 5000 zł dla osób fizycznych i nawet do pół miliona dla gmin. Prawo, które ma obowiązywać od stycznia przyszłego roku, ma być stosowane nie tylko wobec instytucji miejskich, ale też wspólnot i spółdzielni.
Skąd taka wolta przeciwko dmuchawom? Eksperci zajmujący się ekologią wskazują, że taki sposób pozbywania się z dróg, ulic czy posesji starych liści przynosi więcej szkód niż pożytku. Te samą pracę można wykonać przy pomocy grabi. Grabienie wpływa bowiem korzystnie na kondycję gleby. Zaś dmuchawy wywołują hałas, wzbijają kurz i wytwarzają spaliny.
Z naszych informacji wynika, że mieszkańcy stolicy skarżą się na firmy i osoby korzystające z dmuchaw. Od września do grudnia do Straży Miejskiej wpłynęło 14 takich zawiadomień. Jednak samo używanie dmuchaw nie jest wykroczeniem, więc strażnicy ograniczają się wyłącznie do zwrócenia uwagi lub pouczenia.
Warszawa – jak wskazuje Polski Alarm Smogowy – nie ma ani jednego punktu, przy którym nie byłyby przekroczone normy dotyczące tlenku azotu. A jeśli chodzi o całe Mazowsze, to co roku ok. 6 tys. mieszkańców umiera z powodu złej jakości powietrza. Inne konsekwencje to ponad pół miliona wizyt u specjalistów, 12 tys. nowych przypadków hospitalizacji, 14 mln utraconych dni pracy. Łączna wartość kosztów zdrowotnych dla Mazowsza z powodu zanieczyszczeń powietrza to aż 35 mld zł.