Awantura o koszenie w miastach. Miały być łąki, ale sprzęt poszedł w ruch
Kosiarze czekali i się doczekali. Już niewielkie opady pozwoliły im na wyjście na trawniki i golenie ich niemal do gołej ziemi. W miastach narasta bunt – bo hałas, bo za gorąco, bo spaliny i pozbawiamy się zieleni, wilgoci, a przy tym tracimy grube miliony.
01.06.2020 14:35
Wiele miast zapowiedziało w tym roku ograniczenie koszenia traw. I faktycznie na wielu trawnikach wyrosły istne łąki. Ale w ostatnim czasie kosiarki poszły jednak w ruch, budząc przy okazji narastający w ostatnich latach spór o sensowność koszenia traw w miastach.
Listę argumentów przeciw otwierają koszty takich działań. Na przykład Katowice wydają na koszenie 6 milionów złotych rocznie. I jest to jedna trzecia całego budżetu przeznaczonego na zieleń. Na samym warszawskim Ursynowie zieleń pochłonie w tym roku nawet 10 milionów złotych - jeśli (tak jak w Katowicach) jedna trzecia pójdzie na koszenie, to kosiarze zainkasują 3,3 miliona złotych.
Sam spór o to, jak powinna wyglądać zieleń w mieście, nie jest nowy. W zasadzie trwa od… 400 lat. Jak to możliwe? Na początku XVII w Europie zaczęły się robić modne tzw. ogrody francuskie z idealnie przyciętą trawą i krzewami, gdzie wszystko musiało tworzyć jakieś wzorki, szlaczki, figury. Sto lat później w opozycji do tego trendu pojawiły się ogrody angielskie – dzikie, tajemnicze, z niestrzyżoną trawą, dziko rosnącymi krzewami i drzewami. Podobny spód trwa dziś – jedni mieszkańcy miast żądają, by trawniki były wygolone, drudzy wolą dzikość.
- Ze swoich okien widzę trzy trawniki. Jeden należy do miasta, to łąka kwietna. Minimalnie koszona, w zasadzie tylko dojścia do ławek są wycinane. Drugi należy do spółdzielni. Przez dwa dni kosiarze uwijali się jak w ukropie i z ładnego zielonego miejsca zrobili szarożółte klepisko. Protesty i maile do spółdzielni nic nie dały. Trzeci należy do przedszkola i tam walka trwa – koszą, nawożą, podlewają. Efekt jest mizerny – mówi w rozmowie z WP Finanse pani Anna Żelazowska z warszawskiej Chomiczówki. A na temacie się zna, bo zawodowo zajmuje się ochroną środowiska.
Dodaje, że rozumie koszenie trawnika w przedszkolu – to w sumie bezpieczniejsze dla dzieci. Ale miejska łąka i trawnik spółdzielni to dwa różne światy. I tu, i tu są ławki, ale dziwnym trafem zdecydowana większość ludzi woli posiedzieć na łące. Mieszkańcy piszą do spółdzielni listy z prośbami o zaprzestanie koszenia, ale na razie niewiele to dało.
- Jest po prostu przyjemniej. Zielono, sympatycznie, jak świeci słońce, to jest czym odetchnąć, zieleń daje trochę chłodu, ładnie pachnie. I jakoś tak nie razi w oczy - dodaje.
Na lokalnych forach mieszkańców każdego większego miasta ludzi grzeją dyskusje o sensowności koszenia.
- W miastach ścierają się na ogół dwa typy ludzi. Jedni chcą, by rodzaj ludzki zapanował nad przyrodą. Ich zdaniem trawę trzeba ścinać, bo wtedy wygląda ładniej, bo w wyższej trawie gnieżdżą się owady, szczególnie kleszcze. A druga grupa chce naturalności, uznając, że z naturą nie ma co walczyć – mówi w rozmowie z WP Finanse Hubert Gieliński, socjolog.
Jakie są argumenty za koszeniem traw?
Bo niekoszona trawa wyglądałaby nieestetycznie. Pojawiają się nawet wpisy o tym, że łatwiej posprzątać po swoim pupilu. Władze miejskie dodają do tego, że bez koszenia trawę zdominują chwasty.
W odpowiedzi na te argumenty przeciwnicy koszenia wytaczają swoje działa. Hałas, spaliny, przepalone pieniądze. Do tego wyższa temperatura – bo jak podają różne stowarzyszenia ekologiczne - nieskoszony trawnik może być nawet o 30 st. chłodniejszy od asfaltu i o 20 st. od gołej ziemi. A im trawa wyższa, tym wydajniej obniża temperaturę.
W tym roku władze Warszawy postanowiły ograniczyć koszenie w kwietniu, gdy ziemia była wyschnięta na popiół. Ale po majowych opadach powróciły do tego cięcia traw. Jest jasne, że muszą kosić na przykład przy ulicach i skrzyżowaniach, gdzie wymagają tego względy bezpieczeństwa. Jednak nieskoszone trawy spodobały się mieszkańcom i coraz więcej ludzi protestuje przeciwko takim metodom "dbania" o zieleń.
Miasto w oficjalnych komunikatach podkreśla, że trawę trzeba strzyc, bo dzięki temu lepiej rośnie. Gdyby jej nie kosić, to zaatakują ją chwasty i same się rozpanoszą. Zdaniem ekologów jest to jednak całkowicie błędne myślenie. Bo kto ma decydować o tym, co jest chwastem, a co nim nie jest? Hodując w mieście jeden gatunek trawy, niszczymy biologiczną różnorodność. Koszenie niszczy nasze rodzime gatunki – jak choćby owies brodaty, z końcem lata barwiący się na purpurowo, czy łoboda tatarska, świetnie radząca sobie podczas suszy i bardzo skutecznie oczyszczająca glebę z metali ciężkich.
Te argumenty podnosi dr Piotr Mędrzycki, wieloletni pracownik naukowy Wyższej Szkoły Ekologii i Zarządzania. Jego zdaniem niesłusznie zachwycamy się na przykład londyńskimi trawnikami. To monokultura, zostało tam kilka, kilkanaście gatunków roślin. Niemieccy czy holenderscy biolodzy są pod wielkim wrażeniem naszych trawników, uważanych przez wielu mieszkańców za nieestetyczne chaszcze. To przynajmniej kilkadziesiąt (według biologów ich liczba dochodzi do 200) niezwykle cennych przyrodniczo gatunków roślin, które oczyszczają powietrze i glebę z zanieczyszczeń, kumulują wilgoć i dają schronienie pszczołom i innym zapylaczom.
Koszenie a kleszcze
Zwolennicy koszenia powtarzają, że skracanie trawy utrudnia życie kleszczom. Problem w tym, że znalezienie rzetelnych badań na ten temat jest trudne. Po prostu panuje takie przekonanie, w rzeczywistości nie ma pewności, czy kleszcze wolą wysoką, czy krótką trawę.
– Kleszcze żyją na każdej trawie, więc mogą nas zaatakować zawsze. Na skoszonej tak samo – tym bardziej, że chętniej po takiej chodzimy. Nieskoszona trawa nie zachęca do spacerów, więc ryzyko ukąszenia również spada. Z kolei dla psów i innych zwierząt wychodzących nie ma tu wielkiej różnicy, i tu, i tu mogą złapać kleszcza – mówi Anna Żelazowska.
Dodaje, że niezłym pomysłem jest koszenie pasów trawników bezpośrednio przylegających do chodników. Wtedy kleszcz z pewnością nie przejdzie z trawy na nasze ubranie.
Wirtualna Polska prowadzi akcję #NieLejWody. Wszystko, co musisz wiedzieć o skutkach suszy w Polsce, znajdziesz na naszej grupie na Facebooku. Aktualne wydarzenia, najnowsze informacje, wymiana wiedzy, wskazówek jak można pomóc czy gdzie pomocy szukać. Kliknij, by dołączyć.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie