Do pracy ubieramy się jak chcemy - zobacz wyniki sondażu

Witajcie w Dolinie Krzemowej. Tu nikt, na co dzień nie skomentuje waszego, nawet najbardziej obciachowego ubioru

Do pracy ubieramy się jak chcemy - zobacz wyniki sondażu
Źródło zdjęć: © EastNews | EastNews

25.03.2012 | aktual.: 17.06.2014 10:06

Mówi się, że jak cię widzą, tak cię piszą. Ale czy patrząc na najgrubsze ryby branży IT odnosimy wrażenie, że spoglądamy na ludzi sukcesu? Mark Zuckerberg ze swoim, niepozbawionym dosłowności wizerunkiem chłopaka z sąsiedztwa, Bill Gates w wystających spod swetrów pogniecionych koszulach. Czy dwóch innych panów z Doliny Krzemowej: Shantanu Narayen i Dennis Crowley. Ten pierwszy swym wyglądem przywołuje wspomnienia epoki PRL-u, drugi podąża stylowym tropem Zuckerberga. Luz jest tu obliczem totalnego braku wyczucia stylu i ignorancji, a inspiracji szuka w garderobach, sprzed co najmniej dwudziestu lat. Magazynu GQ okrzyknął ich najgorzej ubranymi mężczyznami w branży IT. Mark Zuckerberg został liderem w tej grupie. Tylko czy w Dolinie Krzemowej rządzą te same modowe prawa, co z resztą świata biznesu?

Twórca serwisu społecznościowego Facebook, którego w 2008 roku ogłoszono najmłodszym miliarderem świata, a w 2011 znalazł się w piętnastce najbogatszych amerykanów, zdaje się nie przejmować biznesową etykietą dress codu. Znak rozpoznawczy – niechlujstwo i ignorancja. Atrybuty – klapki, szorty i sprane góry – bluzy lub t-shirty. „Kiedy Mark Zuckerberg zatroszczy się o nową garderobę” – pytają zniecierpliwione portale plotkarskie? „Ale czy jego luksus nie polega na tym, że mając majątek wart 13,5 mld dol. może się ubierać jak chce?” – pyta autor jednego z anglojęzycznych bogów. A może Mark Zuckerberg nie jest celebrytą? Ci zazwyczaj wiedzą jak się ubierać, żeby zaspokoić oko kamery. Zuckerberg to chłopak z collegu. Jego talent przerósł najśmielsze oczekiwania. On pozostał tym samym Markiem ze szkoły, programistą w dresach, który najwyraźniej ponad wszystko ceni sobie wygodę.

Steve Jobs mimo zawrotnej kariery w branży IT również pozostał wierny swojemu minimalistycznemu uniformowi - czarny golf, levisy 501 i sportowe buty. Jobs, podczas jednego z pobytów w Japonii, zafascynowany uniformami Issey Miyake, które zobaczył u pracowników firmy Sony, postanowił wprowadzić w firmie ujednolicony dress code. Miały nim być czarne golfy z kolekcji japońskiego projektanta. Pomysł jednak nie spodobał się pracownikom.

Mimo porażki, jaką odniósł na polu uniformizacji ubioru w Apple, Jobs pozostał zwolennikiem czarnego golfa. Zaprzyjaźniony z japońskim projektantem, poprosił go o przygotowanie kilku golfów, tak żeby każdego dnia stały się częścią jego integralnego wizerunku w pracy. Miyake przesłał ich sto. Jobs śmiał się, że wystarczy mu do końca życia. Zaraz po śmieci wizjonera wiele firm postanowiło zarobić na wizerunku Jobsa. Powstały np. strony internetowe, takie jak Steves outfit, oferujące pełny uniform w jego stylu za "jedyne 458 dol.", a firma St.Croix próbowała przekonać klientów, że to właśnie u nich Jobs kupował swoje czarne golfy. Próba była skuteczna, bo golfy wyprzedały się w ciągu kilku dni.

W odpowiedzi na oficjalny, obowiązujący w biurach i biznesie dress code powstał styl business casual. Wygodniejszy, zapewniający większą swobodę. Mężczyźni mogą zamienić garnitury na jeansy i sportowe marynarki. Krawaty zostawiają w domu. Kobiety nie muszą ubierać sztywnych garsonek, za to mają szansę puścić wodzę modowej fantazji.

A jak do pracy ubierają się nasi internauci?

Z sondażu przeprowadzonego przez serwis Praca.wp.pl wynika, że jednolite uniformy dawno odeszły do lamusa, tylko 17 proc. ankietowanych musi stosować się do z góry narzuconego dress codu. Kolejne 8 proc. aby dobrze reprezentować swoją firmę, musi ubierać się w garnitur bądź w garsonkę, a 29 proc. schludnie, ale niekoniecznie elegancko. W dobrej sytuacji jest 46 proc. pracowników, nie mają narzuconych zasad i mogą ubierać się do pracy jak dusza zapragnie. Oczywiście wszystko w granicach dobrego smaku.

W ankiecie wzięło udział 9594 internautów.

Obraz

Rozwój technologii a dress code

Amerykański portal Aol Jobs upatruje zmiany w biznesowym dress codzie w rozwoju technologii. „W 2000 roku ponad połowa Amerykanów zaczęła posługiwać się e-mailem codziennie. To wpłynęło również na komunikację w miejscach pracy. Pracownicy przestali tak często spotykać się z klientami” – pisze na łamach portalu Claire Gordon. To powód, dla którego styl business professional ewoluował w business casual. Wiele firm w stanach Zjednoczonych, a także w Wielkiej Brytanii wprowadziło tak zwane Casual Fridays – dni, w których pracownicy mogą przyjść ubrani na luzie.

Początek transformacji w dress codzie sięga roku 2000, kiedy na rynek pracy zaczęło wchodzić tak zwane pokolenie Y. Duża część młodych ludzi z tego pokolenia farbowała włosy, miała tatuaże, robiła piercing. Pracodawcy nie mieli wyjścia. Musieli poluźnić smycz – pisze Claire Gordon, która również przywołuje przypadek Zuckerberga.

Zapewne z tego powodu ciesząca się dobrą sławą wśród pracowników firma Google zrezygnowała z oficjalnego stroju na co dzień. Pracownicy cieszą się swobodą nosząc jeasny, t-shirt i sportowe buty. Korporacyjna idea Google odnośnie wyglądu w pracy brzmi: "You must wear clothes", czyli „Musisz nosić ubrania”, a jedno z haseł firmy głosi "You can be serious without a suit" („Możesz być poważny bez garnituru”).

Według serwisu Gallup.com 43 proc. zatrudnionych amerykanów może pozwolić sobie na co dzień właśnie na strój business casual. Czy styl Jobsa i Zuckerberga mieści się w granicach business casual czy jest to raczej tak zwany casual street wear, ubranie, w którym na co dzień do pracy przychodzi 28 proc. amerykanów?

- Sądzę, że nawet dzisiejszy street nie chce utożsamiać się z takim stylem – mówi Dorota Moszkiewicz-Eroglu, specjalistka ds. wizerunku i osobista stylistka z Akademii Wizerunku OSA. - To nie jest kanon, który należy do biznesu, to po prostu casual, a w przypadku Zuckerberga to wręcz kod plażowy. Tak swobodne podejście do ubioru w miejscu pracy to zjawisko, które określa fenomen Doliny Krzemowej – tłumaczy stylistka. - Branża nowych technologii stworzyła swój własny kod ubraniowy. Podkreśla on przekornie siłę umysłów jego pracowników i samej branży. Kiedy IBM wprowadził restrykcje dotyczące ubioru dla swoich pracowników, szybko musiał się z nich wycofać, bo to zadziałało w drugą stronę niż zamierzono. Gdy Mark Zuckerberg założył krawat na spotkanie z prezydentem Obamą, fakt ten był szeroko komentowany w prasie amerykańskiej. Oczywiście zrobił to po swojemu, upewnił się, by krawat niechlujnie zawiązać, pozostawić górny guzik koszuli odpięty i zestawić go z wytartymi jeansami i tenisówkami do biegania. To
specyficzne środowisko biznesowe, którego przyjęty kanon ubioru umocnił się wraz z rosnącą potęgą branży i istnieje już, można powiedzieć, pełnoprawnie – komentuje Dorota Moszkiewicz-Eroglu.

Choć specjaliści od wizerunku przekonują, że „dress for success” jest kwestią niezmiernie ważną, przypadek Jobsa czy Zeckerberga zdają się przeczyć zasadności tej tezy. Jak przekonuje stylistka, działa tu odwrócony schemat; geniusz Jobsa czy spektakularny sukces Zuckerberga umożliwiły im łamanie przyjętych zasad. Ludzie, którzy mają władzę i pieniądze mogą sobie pozwolić na więcej. To niepisane przyzwolenie wynikające z ich pozycji. Siłą rzeczy, osobowości tak charyzmatyczne mają też siłę przebicia.

Dorota Moszkiewicz-Eroglu przywołuje tu również przypadek Richarda Branson, brytyjskiego magnata biznesu, który od lat jest obecny na liście najbogatszych ludzi świata. – Jego wizerunek również odbiega do typowego biznesmena; w jeansach, koszuli odpiętej zawsze o jeden guzik za dużo i sportowej marynarce. Słynie ze spektakularnych przebieranek, które zapewniają mu popularność, zainteresowanie mediów i przekładają się na sukcesy biznesowe. Ekscentrycy bronią się, bo to ich naturalny wizerunek, który opiera się na solidnych filarach osiągnięć. Sztucznie wykreowany nie byłby wiarygodny i nie przetrwałby próby czasu – tłumaczy specjalistka od wizerunku.

W londyńskim City roi się od białych kołnierzyków. Dobrze skrojone garnitury z Bond Street to nie modowy must have, tylko zawodowy mundur finansisty. Dlaczego w branży finansowej nie przyjęły się tendencje business casual? - Zarządzanie finansami wymaga szczególnej ścisłości i skrupulatności, wizerunek tych instytucji musi nieustannie informować otoczenie o ich niezawodności i zachęcać do zaufania. Nie ma tu, więc miejsca na swobodę w zachowaniu czy wyglądzie – tłumaczy Dorota Moszkiewicz-Eroglu, specjalistka ds. wizerunku i osobista stylistka. Kto zatem może pozwolić sobie na casual w pracy i jak ubierać się, żeby odnieść sukces: - Nie ma jednej, gotowej recepty – tłumaczy stylistka - Im bardziej konserwatywna branża, tym bardziej liczy się dyskrecja w ubiorze i ścisłe przestrzeganie przyjętych kodów, które będzie potwierdzało solidność warsztatu zawodowego. Musimy wziąć pod uwagę, w jakim funkcjonujemy środowisku, czego się od nas oczekuje. Ważne też, żeby nasz wygląd był spójny z naszą osobowością. Jeśli
ktoś postanowi sobie, że będzie się ubierał w sposób, który ma zwrócić uwagę, ale nie jest z tym do końca tożsamy, to taka strategia na pewno się nie sprawdzi. Mówi się, że dobry garnitur nie jest gwarancją sukcesu, ale niechlujny może zniwelować szanse na jego osiągnięcie – mówi stylistka i specjalistka od wizerunku, Dorota Moszkiewicz-Eroglu.

Michalina Domoń/JK

jak się ubieraćdress codedolina krzemowa
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)