Dostawca pizzy może zarobić nawet 500 zł dziennie
2 tys. zł na rękę – tyle najczęściej zarabiają dostawcy pizzy w Polsce. Ale zarobki nie są jednakowe.
15.02.2013 | aktual.: 15.02.2013 13:13
„Rozwożę pizzę w Niemczech - we Frankfurcie nad Menem, jako student, samochodzik mam firmowy, płacą mi za godzinę 15 euro na rękę, plus napiwki. Przeciętnie za 7,5 godzin pracy mam dziennie, nie mniej niż 130 euro, czyli na złotówki grubo ponad 500 zł. W sobotę i niedzielę dostaję dodatek świąteczny, czyli 50 proc. pensji. Jak dla mnie, studenta z Polski to wymarzony zarobek. Do tego uczelnia daje mi darmowe zakwaterowanie, no i mam też stypendium z uczelni za wysoko średnią. Naprawdę warto studiować za Odrą” – pisze na forum Cyprian.
*Polecamy: * Nie chcemy pracować w firmie o złej reputacji
„Jeździłem z pizzą w Poznaniu i uwierzcie, można spokojnie z tego wyżyć. Miałem ponad 200 zł dniówki za 10 godzin pracy, z czego połowa to były napiwki. To dobra robota dla studenta, ale trzeba być energicznym” – to wypowiedź Pyry.
„A u mnie wygląda to tak: zarabiam 1300 zł na rękę, do tego napiwki (około 200-300 zł miesięcznie). Auto mam z pizzerii, za paliwo płaci szef. Pracuję 7 dni w tygodniu po 8-9 godzin, w niedzielę tylko 5-6 godzin” – opisuje Tadek.
Zarobki i koszty dostawców pizzy zależą przede wszystkim od pracodawców. Osoby rozwożące pizze w niektórych firmach mają etaty z minimalną pensją. Ale dużo częściej pracują na czarno. Wówczas ich pensja w dużym mieście może przekroczyć nawet 3,5 tys. zł. Na takie warunki najczęściej zgadzają się studenci, którym bardziej zależy na wysokich zarobkach niż na odkładaniu na emeryturę. W niektórych firmach, warunkiem przyjęcia do pracy w charakterze dostawcy, jest posiadanie własnego auta lub skutera. Zdarza się też, że pracownicy muszą z własnej kieszeni płacić za paliwo.
Janek, student polonistyki z Gdańska, dostawcą jest od roku. Jak mówi kokosów z tego nie ma, ale wystarcza mu na wynajem kawalerki i opłaty. Minus jest taki, że pracuje codziennie, głównie wieczorami, a w weekendy po 15 godzin.
- Na rękę mam około 2 tys. zł. Oczywiście zarobek nie jest taki sam co miesiąc. No i musiałem mieć własne auto, ale szef płaci częściowo za paliwo. Robota jest ciężka, po powrocie do domu dosłownie konam z wyczerpania. Nie mam już sił na studiowanie. W tym fachu nie ma urlopów i wolnych weekendów, ale jak ktoś lubi ludzi, to można się przyzwyczaić – opowiada Janek Krzywicki.
Dostawcy pizzy często mówią, że praca bywa niebezpieczna. Na przykład w USA ten zawód plasuje się w pierwszej dziesiątce najbardziej ryzykownych zawodów. Gdyby podobne badania robiono w naszym kraju, rezultat mógłby być podobny. Pracownicy stykają się bowiem z nietrzeźwymi i awanturującymi się klientami.
- Mój brat jest dostawcą. Miał pierwszy kurs, i już zaliczył spotkanie z trzema bandziorami. Pobili go i zabrali pizze. Powiedzieli, że należało mu się za to, że nie ma kasy – mówi Sebastian z Gdańska.
AK/WP.PL