Drobni sklepikarze drżą o ceny prądu. "Boję się, że to koniec"

Drobni sklepikarze zastanawiają się, jak będzie wyglądała ich przyszłość od 1 lipca. To właśnie wtedy znika tarcza osłonowa, która mroziła ceny elektrycznej na poziomie, który miał być akceptowalny dla małych przedsiębiorstw, czyli 69 groszy za kWh.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Przed zamrożeniem cen energii dla przedsiębiorców płaciliśmy nawet 2,5 zł za kWh. Ludzie zaczęli wyrzucać zamrażarki ze sklepów, by ciąć koszty. Wiele firm tego nie przetrwało. Nawet duże markety poszły w oszczędności i zaczęły montować drzwi w lodówkach - wspomina pan Andrzej z Wrocławia, właściciel czterech sklepów spożywczych.

Ile kosztuje sklep jedna lodówka?

Przedsiębiorcę ta panika zupełnie nie dziwiła. Szacuje, że nawet teraz, po zamrożeniu cen, niewielka sklepowa lodówka "pożera" około 1,40 zł w ciągu godziny pracy. Zakładając 18-godzinny dzień pracy daje to koszt ponad 25 zł dziennie, czyli 750 zł miesięcznie. Odmrożenie stawek za energię elektryczną, dodaje, mogłoby tę kwotę podwoić.

Pan Andrzej skokowej podwyżki się jednak nie obawia. Jego przypadek jest jednak szczególny. Przedsiębiorca nie podpisał umowy z żadnym z dużych dostawców prądu. Zamiast tego skierował się do firm kupujących w jego imieniu energię elektryczną na Towarowej Giełdzie Energii.

- Kupuję ją o połowę taniej niż w tarczy - tłumaczy. - W jednym ze sklepów mam kontrakt stały i płacę 37 groszy za kWh. W pozostałych sklepach cena prądu zmienia się codziennie, jak to na giełdzie. Średnio wychodzi mi ok. 50 groszy za kWh, czyli wciąż taniej niż przy państwowych gwarancjach - dodaje przedsiębiorca.

Szybko dorzuca jednak, że brak przedłużenia tarczy może odbić się na jego biznesie. Wspomina, że przed zamrożeniem cen prąd kosztował na giełdzie ponad 1 zł za kWh. - To państwowa interwencja sprawiła, że koszt pozyskania energii elektrycznej spadł do akceptowalnych dla mnie poziomów - przyznaje.

"Od upadłości dzieliły mnie 2 miesiące"

Nie wszyscy właściciele sklepów zabezpieczają się jednak w ten sposób. Właściciel sklepu rybnego z Warszawy mówi, że z niepokojem czeka na to, co wydarzy się w lipcu. - Nie zapowiada się to wesoło. W moje działalności prąd jest głównym źródłem kosztów. Idzie na niego co trzecia wydana przeze mnie złotówka - szacuje.

Jak dodaje, w jego wypadku wyłączanie zamrażarek i lodówek nie wchodzi w grę. Prąd oszczędza w innych miejscach np. wyłączając część oświetlenia sklepu.

Rozmawiałem z firmami energetycznymi, które informowały mnie, że ceny ruszą do poziomów sprzed tarczy. A one były zabójcze, płaciłem 100 proc. więcej niż teraz. Jeżeli tak się stanie, być może będą musiał zamknąć cały biznes. Boję się, że to koniec - opowiada.

Nasz rozmówca wskazuje na cały łańcuch powiązań. Producent, od którego bierze towar, przerzuci koszty prądu na niego. On sam też będzie musiał wymienić cenówki na wyższe. Ceny staną się zbyt wysokie dla klientów, spadnie sprzedaż, co sprawi, że opłacanie czynszu i pracowników stanie się niemożliwe.

- Przed tarczą wiele biznesów padło. Mnie samego od upadłości dzieliły 2 miesiące. Teraz zanosi się na podobną sytuację - dodaje.

Duże obawy odnoście wzrostu cen ma także pan Dariusz, właściciel sklepu monopolowego. - Lodówki ciągną dużo prądu, szczególnie latem - przyznaje.

Jego zdaniem na alarm jest jednak za wcześnie. Sklepikarz mówi, że nie wyłącza żadnych urządzeń zasilanych prądem. Do tej pory nie dostał ani jednego rachunku, który byłby wyższy niż dotychczasowe. - Czas pokaże. Zobaczymy, co stanie się z cenami po 1 lipca - uspokaja.

Podwyżki odczują klienci

Ci przedsiębiorcy, którzy nie zdecydowaliby się na zamknięcie działalności, będą zmuszeni podnieść ceny. W górę poszłyby przede wszystkim ceny produktów, które przechowuje się w niskich temperaturach, czyli m.in. nabiału, lodów, ryb, ale także innych energochłonnych towarów jak pieczywo.

Mało kto ma tego świadomość, ale 20 proc. ceny kefiru to właśnie koszt energii elektrycznej - liczy pan Andrzej.

Dr Tomasz Kopyściański ekonomista z Uczelni WSB Merito zauważył w rozmowie z "Faktem", że zniesienie tarczy osłonowej przełożyłoby się na wzrost inflacji. W skali roku mogłaby ona urosnąć o 1-1,5 punktu procentowego, przy założeniu, że w gospodarce nie wydarzy się poza tym nic nadzwyczajnego.

Rząd zablokuje wzrost cen prądu?

Niewykluczone jednak, że do skokowego wzrostu cen prądu jednak nie dojdzie. Na początku maja rząd zapowiedział przedłużenie programu osłon przed drastycznymi podwyżkami cen energii w Polsce. Dla gospodarstw domowych maksymalna cena została ustalona na poziomie 50 groszy za 1 kWh (szacuje się, że jedno gospodarstwo domowe zużywa ok. 1800 kWh rocznie).

Program jest skierowany także do mikro, małych i średnich przedsiębiorstw. W ich przypadku maksymalna cena pozostaje bez zmian w porównaniu z pierwszą połową roku i wyniesie 69,3 grosze za 1 kWh. Wsparcie dla przedsiębiorstw ma charakter pomocy de minimis, co oznacza, że nie może przekroczyć 200 tys. euro w ciągu 3 lat kalendarzowych.

Projekt ustawy został przegłosowany w Sejmie i Senacie. Ze strony sejmowej wynika, że 24 maja ustawę przekazano do podpisu prezydentowi. Od tej pory jej status pozostaje niezmieniony. Na niespełna miesiąc przed wygaśnięciem tarczy ochronnej dla przedsiębiorców, przedłużenie wsparcia dla drobnego biznesu nie jest więc w 100 proc. pewne. Drobny handel musi uzbroić się w cierpliwość.

Adam Sieńko, dziennikarz WP Finanse i money.pl