Duża zmienność w ostatnim dniu kwartału
Wydawało się, że w USA ostatni dzień kwartału zakończy się bezapelacyjnym zwycięstwem byków. Wszystko im pomagało, a szczególnie mocno dane makro. Jednak, jak to często bywa, pojawiła się chęć realizacji zysków po wyjątkowo dobrym wrześniu i byki miały bardzo utrudnione zadanie.
01.10.2010 09:08
Popatrzmy na dane makro. Raport PKB i skojarzonych z nim miar inflacji w USA (ostateczny odczyt za drugi kwartał) rynki zlekceważyły, ale odnotujemy, że ostateczny odczyt (1,7 proc.) był lepszy od poprzedniego (1,6 proc). Bardziej istotne było to, że dane o ilości nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych (453 tys.) były lepsze od oczekiwań (460 tys.). Spadła też średnia 4. tygodniowa. Również indeks Chicago PMI wzrósł z 56,7 pkt. do 60,4 pkt. (oczekiwano kosmetycznego spadku). Takie dane zmniejszyły prawdopodobieństwo zarówno interwencji FOMC jak i drugiego uderzenia recesji.
Rynek akcji zareagował na początku sesji na publikację danych makro standardowo – indeksy szybko rosły. Jednak prawie natychmiast podaż przystąpiła do działania. Indeksy osuwały się i po 1,5 godziny zeszły poniżej poziomu ze środy. Nie było żadnych istotnych powodów oprócz chęci zrealizowania części zysków. Mówiło się też o chęci zamknięcia zyskownych pozycji przed końcem roku, kiedy wygasnąć mogą (to zależy od wyniku wyborów) zwolnienia podatkowe z ery prezydenta Busha. To jednak wydaje mi się bardzo naciągane wyjaśnienie – do końca roku mamy jeszcze przecież 3 miesiące.
Spadek indeksów wyglądał tak jakby dla graczy bardziej istotne było poluzowanie polityki monetarnej przez Fed niż dobre dane makro. To według mnie nie jest właściwa diagnoza. Zrzućmy winę za takie zachowanie rynku na wyjątkowo dobry wrzesień. W ostatnich godzinach sesji byki zaczęły przyciskać. Nie miało to nic wspólnego z wystąpieniem Bena Bernanke, szefa Fed (było poświęcone wdrożeniu już uchwalonych regulacji sektora finansowego). Zakończenie było zresztą słabe. Indeksy spadły, ale „byczy” układ się nie zmienił.
GPW zachowywała się w czwartek równie dziwnie jak w środę. Indeksy rozpoczęły sesję od spadków, ale już po godzinie WIG20 barwił się na zielono. Kolejny raz nasz parkiet zdecydowanie wyróżniał się na tle innych, ale wszystkich. Rósł też węgierski BUX. Najwyraźniej jakiś kapitał zachęcony relatywnie lepszym zachowaniem rynków rozwijających się postanowił zainwestować w Europie Centralnej. Potwierdzał tę tezę kolejny, duży obrót.
Po publikacji danych z rynku pracy w USA indeks WIG20 wybił się z trendu bocznego. Pomagał mu wzrost kontraktów na amerykańskie indeksy i indeksów europejskich. Wydawało się, że bez problemów pokonamy opór na poziomie 2.620 pkt., ale nasz rynek znowu zaskoczył. Wczesnej rósł, mimo że inne indeksy spadały, a kiedy w Europie było już bardzo wyraźnie zielono to zapał do prowadzenie indeksu na północ wygasł. Owszem, zakończyliśmy dzień wzrostem WIG20 o 1,15 proc., ale pozostało uczucie niedosytu mierzalne odległością od oporu (5 pkt.).
Piotr Kuczyński
Xelion. Doradcy Finansowi