Dwa światy (aż ręce opadają….)

W przeciwieństwie do rynków zachodnioeuropejskich, powiększających systematycznie skalę wzrostów, warszawski parkiet w poniedziałek nie kwapił się do odrobienia piątkowego osłabienia z końcowej fazy sesji. Przeciwnie, czekał tylko na okazję do tego, żeby pogłębić przecenę z końca tygodnia.

Dwa światy (aż ręce opadają….)
Źródło zdjęć: © AFP

08.07.2013 18:02

Tak też stało się po południu, kiedy pretekstem okazały się gorsze dane o majowej produkcji przemysłowej z Niemiec. W efekcie kolejny raz inwestorzy w Warszawie musieli doświadczyć relatywnej słabości naszej giełdy i dla kontrastu obserwować szczytującego ponad dwa procent niemieckiego DAX-a. Popołudniowe osuwanie WIG-u i WIG-u20 nie poparte zostało istotnym wzrostem obrotów, co świadczyć może o wakacyjnych klimatach i niewielkiej ochocie do zawierania transakcji w Warszawie. Wejście do gry inwestorów zza oceanu nie zmieniło fatalnego obrazu naszego rynku. Odpowiedzią GPW na silne wzrosty w Europie oraz udany start giełd w USA było zakończenie sesji na dziennych dołkach. WIG oraz WIG20 straciły odpowiednio 1,28 i 1,34 procent przy jednak relatywnie niskim obrocie na poziomie 560 milionów złotych.

Presja sprzedających dała o sobie znać w przypadku akcji PGNiG (-3,2%), BZWBK (-3,7%), PGE (-4,6%), Lotosu (-1,4%), PZU (-1,6%), PKNOrlen (-1,8%) oraz TPSA (-1,7%), która podobno planuje zmianę na fotelu prezesa. Podaż pogrążyła również mniej istotne z punktu wyceny głównych indeksów akcje GTC (-2%), Synthosu (-3,3%) oraz Eurocashu (-1,3%). Z kolei rynek próbowały ratować osamotnione trochę akcje PKOBP (0,3%), Asseco Polska (0,8%) oraz KGHM-u (-0,4%), który jutro po sesji przydzieli posiadaczom akcji prawa do dywidendy w kwocie 9,8 PLN. Wbrew utrzymującym się w mediach od kilku tygodni obawom kurs JSW (-1,4%) spokojnie zniósł dzisiejszy debiut ponad 17 milionów akcji pracowniczych.

Uwagę inwestorów na dzisiejszej sesji przyciągały również papiery firm o mniejszej kapitalizacji. Szczególne emocje wywołały już od rana akcje PBG (-47%), które rozpoczęły handel półtoragodzinnym opóźnieniem. Powodem było zawieszenie kursu w reakcji na ogłoszone propozycje układowe budowlanej spółki ze swoimi wierzycielami. Porozumienie zakłada dla nich emisję ponad 530 milionów akcji w cienie 1 PLN. Tradycyjnie rykoszetem oberwały w takim przypadku spółki zależne upadłego giganta, czyli Rafako (-14%) i Energomontaż Południe (-12%). W zupełnie innych nastrojach mieli prawo być dzisiaj akcjonariusze między innymi Mispolu (7%), Ganta (18%) oraz Sobieskiego (10%).

Przebieg sesji w Warszawie na pewno rozczarował. Widoczny brak popytu ze strony graczy zagranicznych mógł zaniepokoić krajowe instytucje, które odsunęły popyt również z akcji mniejszych spółek, wietrząc przygotowywany negatywny scenariusz na najbliższe dni dla Warszawy. W efekcie również mWIG40 (-1,5%) i sWIG80 (-0,9%) zakończyły dzisiejsze notowania wyraźnie pod kreską. Niemniej jednak w średnim terminie to przede wszystkim inwestorzy lokujący środki zwłaszcza w akcje największych spółek mogą czuć narastającą frustrację, zważywszy na średnioterminowe statystyki szerokiego rynku, gdzie stopy zwrotu mniejszych spółek biją tegoroczne osiągnięcia blue chipów na głowę. WIG20 zawraca w kierunku czerwcowych minimów 2150 punktów, po drodze może zatrzymać się w rejonie 2200-2220 punktów. Cofanie barometru będzie ułatwione ze względu na sukcesywne odejmowanie dywidend (najbliższe w środę z KGHM-u), co przy cenowej konstrukcji indeksu znacząco wpływa na jego wycenę. Z kolei WIG wszedł w strefę wsparcia 44500-45000
punktów, a jego ewentualne przebicie może skutkować testem kolejnych kilkumiesięcznych minimum, czyli okolic 43300 i 42900 punktów.

Wyczekiwana i zaklinana w mediach przez głównych uczestników rynku hossa na GPW nie bardzo ma ochotę nadejść. Jednym z głównych winowajców takiego stanu rzeczy jest temat przyszłego kształtu OFE, które jest i będzie niemal na stałe wkomponowany w rozwój wydarzeń i poczynania wszystkich największych inwestorów w najbliższych miesiącach. Tym samym nie dziwi, że rekordowe niskie stopy procentowe i związany z tym odpływ pieniędzy z lokat nie są tożsame z pojawieniem się ich w rejestrach akcyjnych funduszy inwestycyjnych. Gdzie więc owe oszczędności Polaków trafiają, jeśli nie na giełdę? Część z nich, zgodnie z najnowszymi doniesieniami, trafiła na rynek nieruchomości, gdzie stopy zwrotu z wynajmu biją z jednej strony na głowę lokaty bankowe, z drugiej spokojnie konkurują z tymi oferowanymi przez rynek akcji. Bez udziału inwestorów zagranicznych wywołujących kilkutygodniową silną zwyżkę w segmencie największych spółek nie ma co liczyć na istotny wzrost zainteresowania giełdą wśród szerszego grona inwestorów
indywidualnych, co miałoby szansę dać początek realnej hossie. Czy jednak w świetle możliwej likwidacji OFE i innych działań rządu racjonalnie działający inwestorzy instytucjonalni z zagranicy mają powody do kupowania polskich akcji?

Paweł Kubiak
makler DM BZ WBK S.A.

wig20komentarz giełdowywig
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)