Dyrektor, który sprawdza bilety

Jest dyrektorem Zarządu Transportu Zbiorowego w Rybniku i uwielbia sprawdzać bilety. O Kazimierzu Bergerze pisze „Gazeta Wyborcza”

Obraz
Źródło zdjęć: © newspix.pl

Jest dyrektorem Zarządu Transportu Zbiorowego w Rybniku i uwielbia sprawdzać bilety. O Kazimierzu Bergerze pisze „Gazeta Wyborcza”.

Zablokowane kasowniki, nerwowa atmosfera i w końcu to nieprzyjemne zdanie: „Proszę przygotować bilety do kontroli”. Wtedy wiadomo już na pewno, że w autobusie czy tramwaju spotkała nas kontrola. Zachowania ludzi są różne. Niektórzy posłusznie wyciągają dowody przejazdu, inni zostają i tłumaczą, dlaczego ich nie mają, pozostali wybiegają na najbliższym przystanku. Jedno jest pewne – spotkanie z rewizorem biletów nie należy do najprzyjemniejszych.

Koledzy po fachu raczej wstydzą się swojego zawodu, pan Kazimierz jest z niego dumny. Zapytany dlaczego to robi, skoro wcale nie musi, odpowiedział, że lubi „wyskoczyć w teren i sprawdzić, czy bilety skasowane – czytamy w GW. - Każdy szef musi dbać o swoje gospodarstwo, a trudno go oglądać zza biurka. ”

Kazimierz Berger jako „kanar” jest bezlitosny. Nie interesują go żadne wymówki. Zresztą te potrafią być naprawdę dziwne. Pasażerowie zazwyczaj tłumaczą, że właśnie jadą po pieniądze, że oni tyko jeden przystanek, że mają urodziny albo proponują załatwić to w inny sposób i próbują wcisnąć 20 zł.

„Najgorsi są ci „na poziomie”, w marynarce i pod krawatem. Za wszelką cenę próbują pokazać, jacy są ważni, jak znają wszystkie przepisy – opowiada Kazimierz Berger - Krzyczy jeden z drugim na cały autobus, jak to świetnie zna dyrektora, jak to się z nim przyjaźni i że już się mogę pakować, no od jutra nie pracuję, bo mi to załatwi. I do głowy im nie przyjdzie, że to ja mogę być tym dyrektorem.”

Dyrektor przyznaje, że zdarzyło mu się spisać jednego pasażera ponad dziesięć razy. Podróże bez biletu, wraz z odsetkami, kosztowały go około 1500 zł. Są też pasażerowie, którzy współpracują z Bergerem. Jest często rozpoznawany i ludzie wskazują mu potencjalnych gapowiczów.

Pan Kazimierz denerwuje się, kiedy słyszy za plecami, że ktoś nazywa go „kanarem”. Wtedy podchodzi i zwraca uwagę. „Ja tylko sumiennie wykonuję swoją pracę. A że przy okazji bardzo ją lubię, to już inna sprawa” – podsumowuje w GW.

(Jk)

Wybrane dla Ciebie

"Mafijny styl". Tak oszukali turystów na Podhalu. TPN interweniuje
"Mafijny styl". Tak oszukali turystów na Podhalu. TPN interweniuje
Gdzie wyrzucić opakowanie po mięsie? Niektórzy robią to źle
Gdzie wyrzucić opakowanie po mięsie? Niektórzy robią to źle
Co zrobić z pieniędzmi na wypadek wojny? Oto złote rady eksperta
Co zrobić z pieniędzmi na wypadek wojny? Oto złote rady eksperta
Popularna przyprawa może być groźna dla zdrowia. UE potwierdza
Popularna przyprawa może być groźna dla zdrowia. UE potwierdza
Nie każdy senior o tym wie. To umożliwia legitymacja emeryta
Nie każdy senior o tym wie. To umożliwia legitymacja emeryta
Ile trzeba zarabiać na 5 tys. zł emerytury? Mamy wyliczenia
Ile trzeba zarabiać na 5 tys. zł emerytury? Mamy wyliczenia
Szukają Polaków do pracy. W przeliczeniu płacą 4 tys. zł tygodniowo
Szukają Polaków do pracy. W przeliczeniu płacą 4 tys. zł tygodniowo
Praca do 70 roku życia. Duża zmiana w tej grupie zawodowej
Praca do 70 roku życia. Duża zmiana w tej grupie zawodowej
Dwa przelewy od ZUS w październiku. Oto szczegóły
Dwa przelewy od ZUS w październiku. Oto szczegóły
Od środy zakupy będą droższe. Wchodzi w życie nowa opłata
Od środy zakupy będą droższe. Wchodzi w życie nowa opłata
Gwiazdor nie chce zostawić dzieciom swojej fortuny. Oto dlaczego
Gwiazdor nie chce zostawić dzieciom swojej fortuny. Oto dlaczego
"Niech cała Polska wie". Zmierzyliśmy głośność wiatraków
"Niech cała Polska wie". Zmierzyliśmy głośność wiatraków