Dziurę Rostowskiego odczujemy za kilka lat
Dziura budżetowa może być dużo niższa od 52,5 mld zł, o których mówił minister finansów Jacek Rostowski, ale możliwe jest też, że jej skutki odczujemy wszyscy dopiero za kilka lat.
Receptą na rosnący deficyt może być podwyższenie podatków. Prezes Krajowej Izby Gospodarczej Andrzej Arendarski uważa, że dostosowanie akcyzy do zaleceń unijnych to jeden z niewielu sposobów, jakimi dysponuje rząd. _ Inne podatki raczej nie wzrosną _ - twierdzi szef KIG.
Innego zdania jest Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC. _ Możliwość podniesienia akcyzy została już wykorzystana w założeniach przyszłorocznego budżetu. Są to jednak stosunkowo małe kwoty. _ - zauważa.
Przypomina jednocześnie, że przyszłoroczny deficyt sektora finansów publicznych w wysokości 7 proc. PKB oznacza około 90 mld zł. _ Zwiększenie akcyzy może nam dać jedynie kilka miliardów złotych _ - wyjaśnił.
Piotr Bujak, starszy ekonomista Banku Zachodniego WBK, przekonuje, że zwiększenie deficytu, jest w pewnym sensie gwarancją tego, że podwyżki podatków nie będzie.
_ To paradoks, ale wszystko wskazuje, że tak naprawdę jest. Rząd ma świadomość, że do podwyższenia stawek nie dopuści prezydent. Dlatego też mając do wyboru podwyższenie podatków i zwiększenie deficytu, rząd wybrał to drugie rozwiązania _ - tłumaczy Piotr Bujak.
Potwierdzają to wypowiedzi Adama Szejnfelda, wiceministra gospodarki. _ Nie rozważamy podwyższenia podatków dopóty, dopóki są inne instrumenty, które mogą budżet państwa domknąć na takim poziomie, który będzie poziomem akceptowalnym przez rząd i opozycję _ - powiedział .
W tej sytuacji zdaniem Stanisława Gomułki warto rozważyć pomysł posłów PSL, którzy proponują, by budżet wsparły środki ze sprzedaży ziemi przez Agencję Nieruchomości Rolnych. Chodzi o blisko 2 mln hektarów ziemi, która w tej chwili jest dzierżawiona przez rolników. _ Cena ziemi obecnie wynosi między 10 a 20 tys. zł za hektar. Jej sprzedaż byłaby bezpieczną formą finansowania deficytu budżetowego _ - podkreślił ekonomista.
Zaznacza jednak, że rolnicy prawdopodobnie chcieliby zapłacić za ziemię nie od razu, a na kredyt, czyli spłacać przez kolejne lata._ Oznacza to, że wpływy Skarbu Państwa z tego tytułu byłyby niewielkie _ - zaznacza.
Główny ekonomista BRE Banku Ryszard Petru zauważa, że giełda i rynek walut spokojnie zareagowały na rewelacje ministra finansów o deficycie. _ Kursami walut rządzi nastrój na świecie, a nie wyłącznie wydarzenia w Polsce. Tymczasem rządy na świecie podnoszą deficyty, więc i większa dziura budżetowa w Polsce spotkała się ze zrozumieniem. Ważne żeby pokazać, jak się ją będzie zmniejszać w przyszłości _ - zauważa Ryszard Petru.
Ważne jednak, by rosnący deficyt nie zachwiał finansami publicznymi. Zapis w konstytucji głosi, że jeśli będzie pn wyższy niż 55 proc. PKB, budżet należy zrównoważyć. A można to osiągnąć tnąc wydatki i zwiększając wpływy, między innymi przez podwyższenie podatków.
_ I wtedy właśnie na własnej skórze odczujemy, że państwo ma problem z finansami _ - tłumaczy Ryszard Bujak z BZ WBK.
Informację, że deficyt budżetowy wyniesie 52,5 podał w weekend minister finansów Jacek Rostowski. Jego zdaniem deficyt budżetu państwa na tym poziomie opóźniony efekt kryzysu. Nie jest jednak zagrożeniem dla finansów państwa.
_ Po pierwsze deficyt ten nie spowoduje przekroczenia drugiego pułapu bezpieczeństwa relacji długu publicznego do PKB, czyli pułapu 55 proc. długu publicznego do PKB w 2010 roku, oczywiście pod warunkiem, że program prywatyzacji, którzy rząd przyjął w sierpniu, będzie zrealizowany na 2009-2010 rok na poziomie 28-29 mld zł dochodów z prywatyzacji _ - wyjaśnił.
Po drugie - zdaniem Rostowskiego - Polska wzmocniła swoją wiarygodność podczas kryzysu, co sprawia, że "możemy bezpiecznie zwiększyć deficyt także na 2010 rok". Widać to - jego zdaniem - po rentowności polskich obligacji.
Ponadto - w opinii ministra - ważniejszy od budżetowego deficyt finansów publicznych, "na który patrzą się rynki", obejmujący także fundusze państwowe i jednostki samorządu terytorialnego, wzrośnie mniej niż średnio w strefie euro (1,2 proc. - PAP).