EBC chce pójść śladem USA. Frankowicze odetchną z ulgą?
Europejski Bank Centralny jest o krok od wprowadzenia interwencjonistycznej polityki monetarnej (QE). Decyzja w tej sprawie ma zapaść w czwartek. Przeciwnych jej Niemców szef EBC Mario Draghi chce przekonać ustępstwami ograniczającymi skalę interwencji.
22.01.2015 | aktual.: 22.01.2015 10:41
Europejski Bank Centralny chce pójść w ślady amerykańskiego Fedu i jest o krok od wprowadzenia interwencjonistycznej polityki monetarnej (QE). Decyzja w tej sprawie ma zapaść w czwartek. Przeciwnych jej Niemców szef EBC Mario Draghi chce przekonać ustępstwami ograniczającymi skalę skupu obligacji.
W czwartek odbędzie się posiedzenie rady zarządzającej EBC. Choć nikt oficjalnie nie potwierdził, że podejmie ona decyzję o wprowadzeniu QE (Quantitive Easing) - czyli luzowania ilościowego, polegającego przede wszystkim na wykupie obligacji w euro - politycy i analitycy są tego niemal pewni.
Jak wskazują analitycy, QE doprowadziłoby także do wzrostu cen obligacji rządowych strefy euro, co mogłoby zwiększyć zainteresowanie inwestorów większymi zakupami innych aktywów lub inwestycjami w realną gospodarkę. Przełoży się to również na notowania franka i złotego.
- Gdyby się okazało, że skala programu ograniczy się tylko do 0,5 bln euro - co jest poziomem z ankiety przeprowadzonej przez agencję Bloomberg - to można uznać, ze chwilowo sytuacja jest już zdyskontowana i oczekiwać czasowego odwrócenia tendencji spadkowej, zamykania pozycji krótkich na euro - ocenia Marek Rogalski.
- Odreagowanie pojawi się jednak nie wcześniej, niż po wyborach w Grecji. EBC może mieć bowiem pewne trudności technicznie z wprowadzeniem całego programu. Nie wiadomo m.in. jak ominąć temat Grecji, skoro ta chce wyjść ze strefy euro. Jeden z prawdopodobnych scenariuszy zakłada, że EBC ogłosi wprowadzenie programu luzowania, ale nie określi kwot, czekając na to co się wydarzy po wyborach. Kwoty zostaną natomiast podane w marcu-kwietniu, kiedy będzie już wiadomo co planuje zrobić spodziewany zwycięzca wyborów - partia Syriza, tj. czy wyprowadzi Grecję ze Strefy Euro i przywrócić drahmę, czy zdecyduje się negocjować umorzenie długu.
Apokalipsa w strefie euro?
Komentator "Financial Times" Manny Roman nazwał wprowadzenie QE "metodą na uniknięcie apokalipsy w strefie euro".
- Ale pakiet stymulacyjny wprowadzony stworzy niefortunny precedens, ponieważ będzie dowodem na fragmentację strefy euro - komentuje z kolei "Economist".
Podobną opinię wyraża ekspert waszyngtońskiego think tanku Brookings Institution Bavid Wessel: z jednej strony istnieje ryzyko, że kupując np. obligacje rządu Grecji EBC poniesie straty; z drugiej, jeśli Bank nie będzie kupował obligacji wszystkich krajów używających euro, to podważy samą ideę unii walutowej - pisze Wessel na stronach Brookings.
Spekulacje w tej sprawie QE potwierdził w tym tygodniu prezydent Francji Francois Hollande, który podczas poniedziałkowego spotkania z przedsiębiorcami w Pałacu Elizejskim zadeklarował, że w czwartek, ECB podejmie decyzje o wykupie długu, co zapewni płynność europejskiej gospodarce i będzie sprzyjało wzrostowi gospodarczemu. Później jednak jego kancelaria prostowała, iż chodziło jedynie o hipotezę, a Hollande szanuje niezależność Banku.
Największe wątpliwości budzi nie czy, ale w jakiej skali QE zostanie wprowadzone w strefie euro. Zwłaszcza, że zwolennikiem takiego kroku jest m.in. szef EBC Włoch Mario Draghi, który uzasadnia go deflacją w strefie euro. W grudniu rok do roku ceny w całym bloku spadły o 0.2 pp., co wzbudziło obawy o wpadnięcie w spiralę deflacyjną, która byłaby trudna do powstrzymania. Chodzi więc o osłabienie europejskiej waluty wobec dolara, a także zwiększenie płynności w strefie euro.
- To lekcja, której nauczyliśmy się na przykładzie Japonii. W latach 1990-tych zaczęły tam spadać ceny. To nie był problem sam w sobie, problemem było to, że gdy ceny zaczęły spadać, ludzie liczyli na dalsze spadki. Przestali kupować, bo czekali aż wszystko będzie jeszcze tańsze. Spadała produkcja, więc ceny jeszcze spadały, a ekonomia zwalniała coraz bardziej - tłumaczył Draghi w wywiadzie dla "Die Zeit".
Niemcy nie chcą już płacić
Przeciwni całej operacji są jednak Niemcy, gdyż to oni brali na siebie największy ciężar finansowania dotychczasowych planów pomocowych. Według niemieckiego tygodnika "Spiegel" Mario Draghi spotkał się w zeszłą środę z kanclerz Angelą Merkel i ministrem finansów Wolfgangiem Schauble, by przedstawić swoje propozycje, które miałyby zapobiec ponoszeniu przez Niemcy ryzyka za inne kraje.
Miał on zaproponować, żeby wykup obligacji w ramach QE nie odbywał miejsca według dotychczasowych zasad, w myśl których każdy z 19 banków centralnych strefy euro, bierze na siebie straty proporcjonalne do wielkości gospodarki. Oznaczało to, że Bundesbank płacił za ok. jedną czwartą strat poniesionych przez EBC. Tym razem, każdy bank miałby kupować tylko własne papiery i brać na siebie straty z tego wynikające.
Dodatkowo banki centralne obowiązywałby limit wykupu 20 do 25 proc. długu, a Grecja zostałaby wykluczona z tego programu, bo jej obligacje nie spełniają kryteriów jakościowych.
Mimo to, według spekulacji medialnych, Draghi nie będzie mógł liczyć na poparcie niemieckich przedstawicieli w radzie EBC: szefa Bundesbanku Jensa Weidmanna ani członkini zarządu EBC Sabine Lautenschlaeger.
Ten pierwszy, który jest także byłym doradcą kanclerz Merkel, wprost mówił, że jego zdaniem program QE nie rozwiąże problemów strefy euro, i zamiast służyć wzrostowi gospodarczemu, opóźni tylko wprowadzenie koniecznych reform.
Merkel sygnalizowała jednak jednocześnie, że nie postawi weta planom Draghiego, a będzie naciskać, by EBC nie zmniejszył presji na poszczególne rządy w sprawie reform strukturalnych.
Choć Draghi nie powinien mieć więc problemów ze zdobyciem większości dla swoich propozycji, to ewentualne ustępstwa wobec Berlina mogą osłabić program i sprawić, że stanie się on nieefektywny.
Jeden z członków dyrektoriatu EBC Benoit Coeure powiedział w niedawnym wywiadzie, że program, by osiągnąć założone efekty, musiałby zostać wprowadzony na dużą skalę. Nie sprecyzował jednak, jak dużo oznacza wystarczająco dużo, tłumacząc, że zależy to od wielu czynników, które ciągle są analizowane.
0,5 bln euro na ratunek dla strefy
Według ankiety przeprowadzonej przez Bloomberga wśród ekspertów ekonomicznych, wartość QE może sięgnąć nawet 550 mld euro.
Tymczasem część analityków powątpiewa czy QE wystarczy do podźwignięcia gospodarki eurostrefy. Należy do nich Raoul Ruparel, analityk ośrodka Open Europe, który uważa, że europejskie QE nie będzie miało takiego samego skutku jak jego pierwowzory z USA i W. Brytanii, ponieważ strefa euro jest na innym etapie gospodarczego cyklu. Zauważa on, że gdy w USA zainaugurowano QE, średnie koszty kredytu w okresie 10. lat wynosiły 4 proc. (w W. Brytanii 3,5 proc.). Porównywalny wskaźnik dla eurostrefy wynosi 1,5 proc.
- Słynna obietnica Mario Draghi'ego z 2012 r., iż EBC zrobi wszystko, co trzeba dla uratowania wspólnej waluty obniżyła koszty kredytu w eurolandzie, ale nie wyraziła się w poprawie wyników gospodarki, ani przyroście inflacji. Nie ma przekonywujących powodów, by zakładać, że tym razem będzie inaczej - napisał Ruparel.
- QE będzie miało ograniczone korzyści dla gospodarki, a za to wysokie koszty społeczne i polityczne a także konsekwencje prawne - dodał.
O wpływie QE na rynki finansowe Europy Środkowowschodniej wypowiedział się renomowany ośrodek analityczny Capital Economics.
Zdaniem jego analityków, wpływ ten nie będzie duży, choć - jak zastrzegają analitycy CE - wszystko będzie zależało od od skali interwencji, czy przekroczy ona przewidywaną sumę 500 mld euro, na jaki okres będzie rozłożona i na jakich warunkach będzie realizowana.
Polska waluta i obligacje też skorzystają
Na rynki finansowe Europy Centralnej i Wschodniej, QE przełoży się na trzy sposoby: w pierwszym rzędzie wzrośnie popyt na aktywa regionu ponieważ wzrost cen obligacji rządowych strefy euro skłoni inwestorów do zbilansowania portfeli inwestycyjnych w drodze zakupu innych aktywów, w tym krajów z europejskich rynków wschodzących.
Innym kanałem są powiązania bankowe. Poprawa płynności w eurolandzie może skłonić banki zachodnioeuropejskie do utrzymania ryzyka finansowego ze strony ich filii w regionie w większym zakresie i na dłużej.
Trzecim kanałem wpływu QE w eurostrefie na Europę Środkowowschodnią jest zaufanie, którego poprawa może przełożyć się na wyższe wydatki gospodarstw domowych i firm.
Celem QE jest ożywienie popytu i przeciwdziałanie deflacji. EBC już wcześniej wpompowywał pieniądze do gospodarki eurostrefy, choć nie w ramach QE.
Zapowiedzi o możliwości rozpoczęcia przez EBC programu QE wywołały zamieszanie na rynkach finansowych i były jednym z czynników, pod wpływem których Narodowy Bank Szwajcarii przestał bronić wartości franka wobec euro.