Ekonomiści nie zostawiają suchej nitki na rządzie
Rządowe propozycje zmiany w funduszach emerytalnych wywołały burzę wśród ekonomistów. Oliwy do ognia dolała wtorkowa wypowiedź Michała Boniego o tym, że rząd owszem zakłada likwidację przywilejów emerytalnych i zrównanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn, ale w perspektywie 15-20 lat.
- To nie są realne założenia - mówi WP Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha. - Bo to nie jest perspektywa, w której ten rząd będzie rządził - dodaje.
Jego zdaniem górę nad istotnymi dla kraju sprawami biorą wciąż doraźne interesy polityczne. - Rząd Donalda Tuska przyjął strategię: za wszelką ceną przetrwać do wyborów, a potem się zobaczy - mówi.
Również i prof. Leszek Balcerowicz odnosi się sceptycznie do proponowanych zmian.
- Kontynuacja reform jest lepszym rozwiązaniem niż wariant, który przyjął rzad - mówi Balcerowicz.
Podkreśla iż tempo wzrostu w Polsce jest niższe, bo niski jest poziom inwestycji krajowych, a ten z kolei dlatego, iż niski jest poziom oszczędności krajowych. Zauważa, iż rzad tymi propozycjami spowoduje, że oszczędności będą mniejsze.
Ekonomiści wytykają ekipie Donalda Tuska wprost, że zamiata pod dywan problemy i nie chce zająć się palącym problemem rosnącego długu publicznego.
- Propozycje rządu, jeśli zostaną zrealizowane, zmniejszą deficyt budżetowy oraz przyrost otwartego długu publicznego w najbliższych latach. Natomiast zwiększą, tzw. dług ukryty, bo pojawią się nowe zobowiązania w ZUS - wskazuje prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista Business Center Club.
Na ten sam problem zwraca uwagę Janusz Jankowiak, ekonomista Polskiej Rady Biznesu. Tyle że jego wypowiedź dla "Rzeczpospolitej" brzmi o wiele ostrzej. - Zdumiewa mnie z jaką uporczywością rząd przekonuje, że zmiany w OFE będą korzystne dla finansów państwa, budżetu, podatników i emerytów. Żadne z tych zapewnień nie jest prawdziwe - podkreśla. - To właśnie deficyt ZUS stanowi problem i inne przedstawianie sprawy jest kolosalnym manipulowaniem opinią publiczną - podkreśla.
Eksperci PKPP Lewiatan patrzą na problem jeszcze szerzej. Ich zdaniem trwałe i tak znaczące zmniejszenie składki do funduszy emerytalnych ograniczy poziom oszczędności i inwestycji, a tym samym osłabi tempo wzrostu gospodarczego, co spowoduje, że w przyszłości płace będą rosły wolniej, a emerytury będą niższe.
Coraz uważniej zaczyna się nam się przyglądać świat. Zdaniem agencji ratingowej Standard&Poor's bez dalszej konsolidacji fiskalnej i reform strukturalnych polski dług publiczny wzrośnie w 2050 r. do 199 proc. PKB, a ocena wiarygodności kredytowej naszego kraju poleci na łeb na szyję.
Dla porównania, dług publiczny w relacji do PKB Grecji wzrósł pod koniec 2010 roku do poziomu 130 proc. PKB.
"Spodziewamy się stopniowego i umiarkowanego pogorszenia dynamiki długu w krótkiej i średniej perspektywie. Jednak prognozujemy także ostre pogorszenie wzrostu gospodarczego pod koniec horyzontu naszej prognozy. Wysokie tempo wzrostu będzie trudne do utrzymania, gdyż gospodarka stanie się bardziej złożona, a siła robocza będzie się kurczyć" - napisano w raporcie.
"Przy takich założeniach, do 2035 r. nasz rating dla Polski na poziomie A- byłby pod rosnącą presją. Do 2035 r. spodziewamy się, że wskaźniki fiskalne Polski pogorszą się do tego stopnia, że byłby bardziej odpowiednie dla państw z obecnym ratingiem BBB. Stanie się tak dlatego, że potencjalne pogorszenie sytuacji fiskalnej przeważy nad prognozowaną poprawą PKB per capita" - dodali analitycy S&P.