Emeryt stracił 20 tys. zł. Jego syn obwinia bank. "Kierował się tylko zyskiem"
76-letni mężczyzna uwierzył oszustowi i wziął pożyczkę na 20 tys. zł. Był przekonany, że bierze udział w akcji policyjnej, a jego pieniądze z powrotem trafią na konto. Syn emeryta obwinia bank, twierdząc, że za szybko udzielił emerytowi kredytu gotówkowego - podaje Wyborcza.biz.
Jak donosi Wyborcza.biz, pechowego dnia senior odebrał telefon od kobiety, która podawała się za policjantkę. Oszustka powiedziała mu, żeby wybrał numer 997 i potwierdził, że jest to akcja policji. Zadzwonił pod 997, ale nie przerwał poprzedniego połączenia. Usłyszał jedynie w słuchawce inny głos, który potwierdził, że to akcja policji. Następnie dostał polecenie, aby pójść do banku i zaciągnąć tam pożyczkę.
Pod wpływem presji tata nie był świadomy tego, co robi - że idzie do banku i podpisuje umowę o pożyczkę. Nie zdawał sobie sprawy z konsekwencji podpisania dokumentów. Dopiero z czasem dotarło do niego, co zrobił - wziął pożyczkę w banku, a pieniądze przekazał oszustom. To dziś wrak człowieka, ogromnie cierpi i nie może sobie poradzić z tą sytuacją. Obawiam się, aby nie doszło do tragedii - opowiada w rozmowie z serwisem Wyborcza.biz syn 76-letniego emeryta, Zbigniew.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Są między młotem a kowadłem". Poważny problem dla pracodawców w Polsce
Oszustwo "na policjanta". Mężczyzna stracił 20 tys. zł
Zgodnie ze wskazówkami oszustki senior poszedł do banku Credit Agricole i od razu dostał 20 tys. zł kredytu. Uzyskanie pożyczki w tym konkretnym banku ułatwił fakt, że senior spłacał tam już kredyt ratalny.
Następnie oszustka przez telefon pokierowała go kilka bloków dalej. Tam reklamówkę z pieniędzmi miał zostawić w krzakach i wrócić do swojego domu. Po chwili głos w telefonie poinformował go, że akcja zakończyła się powodzeniem, a pieniądze zostaną zwrócone do banku w ciągu 48 godzin.
Czy winny jest bank?
Syn seniora za utratę pieniędzy oskarża bank. - Nie jest możliwe, aby udzielić pożyczki w pięć minut, mając przed sobą roztrzęsionego staruszka. I żeby nie próbować choćby poinformować jego małżonki, nie oceniać zdolności kredytowej. To przecież wymaga głębszej analizy. Gdyby udzielenie pożyczki udało się odwlec, nie doszłoby do wyłudzenia pieniędzy - tłumaczy w rozmowie z Wyborcza.biz. syn Zbigniew.
Dodaje, że banki powinny być bardziej uważne przy udzielaniu kredytów szczególnie starszym osobom. - Uważam, że bank kierował się tylko zyskiem i realizacją własnych celów. Przypadki, kiedy starsi ludzie "z ulicy" przychodzą i nagle chcą pożyczkę, często pytając o jak największą kwotę, powinny sugerować, że coś może być nie w porządku - ocenia.
W odpowiedzi na pytania serwisu Wyborcza.biz bank Credit Agricole zapewnia, że jego procedury są bezpieczne i chronią klientów przed oszustwami. Nie może jednak odnosić się do konkretnego przypadku, ponieważ obowiązuje go tajemnica bankowa.
"Naszą podstawową rolą jest udostępnianie klientom usług i produktów bankowych. Jeśli klient zwraca się do nas z wnioskiem o kredyt, to sprawdzamy, czy spełnia określone warunki oraz oceniamy jego zdolność kredytową. Bierzemy pod uwagę wiele czynników, m.in. wysokość dochodów, aktualne zobowiązania, dotychczasową historię kredytową w innych bankach. Przy obecnie stosowanych technologiach jesteśmy w stanie sprawdzić to w ciągu kilkunastu minut" - odpowiada Wyborcza.biz biuro prasowe banku.
Schemat działania oszustów jest podobny. Policja apeluje o ostrożność
Policja wciąż apeluje, by po takich telefonach nie podejmować pochopnych działań i zapewnia, że jej funkcjonariusze przy zwalczaniu przestępczości nigdy nie proszą o przekazanie pieniędzy i nigdy nie dzwonią z takim żądaniem. Nie informują też telefonicznie o swoich akcjach.
"W takich sytuacjach przede wszystkim należy zachować ostrożność. Nie informujmy nikogo telefonicznie o ilości pieniędzy, które mamy w domu lub jakie przechowujemy na koncie. Nie wypłacajmy z banku wszystkich oszczędności" - dodają policjanci.