Emerytura jeszcze później niż zapowiadano
- Może się okazać, że wydłużenie wieku emerytalnego do 67. roku życia nie wystarczy i powinniśmy pracować jeszcze dłużej - powiedziała "Dziennikowi Gazecie Prawnej" prof. Krystyna Iglicka, ekonomistka i demograf.
14.03.2012 | aktual.: 14.03.2012 09:09
Jej zdaniem - jeśli wiek emerytalny wydłużymy do 67. roku życia - system emerytalny i tak się się załamie, a świadczenia będą głodowe. Wszystkiemu winne są nieaktualne prognozy, na których oparł się rząd.
Zdaniem Krystyny Iglickiej przyjęliśmy zbyt optymistyczne prognozy demograficzne. Ekipa Donalda Tuska oparła się na danych GUS z 2008 roku i Eurostatu z 2010 roku. Wynika z nich, że aktualna liczba ludności to 38,2 mln. Obie instytucje statystyczne zakładały również, że do 2027 roku liczba ta spadnie w Polsce i wyniesie 37,2 mln.
Tymczasem zakładany za 15 lat poziom demografii osiągnęliśmy już w ubiegłym roku! Taką liczbę mieszkańców wykazał Narodowy Spis Powszechny Ludności i Mieszkań przeprowadzony w 2011 roku. Polska już teraz liczy 37,2 mln ludzi.
Ale to nie koniec. Polaków mieszkających w kraju może być jeszcze mniej, niż to wynika ze spisu powszechnego. Szacuje się bowiem, że ok. 2 miliona naszych rodaków mieszka na stałe i pracuje za granicą. Połowa z nich przebywa tam ponad rok, co oznacza, że maleją szanse, że zechcą w ogóle powrócić. Korzystają na tym Wielka Brytania (560 tys. Polaków), Niemcy (455 tys.), Irlandia (125 tys.) oraz Holandia (108 tys.). Zdaniem Krystyny Iglickiej rząd musi opracować nowe prognozy i to w kilku wersjach, zakładających różne scenariusze demograficzne.
"Dziennik Gazeta Prawna" ostrzega, że teraz swoje dane uaktualnią Eurostat i ONZ. Będzie tam figurować liczba 37,2 mln Polaków. Co to oznacza? Zmienią się dane o PKB oraz prognozy demograficzne i ekonomiczne. Mniejsze między innymi będą wpływy do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, a to właśnie on wypłaca emerytury i renty.
Dane GUS zakładają, że w 2035 roku liczba rezydentów, czyli osób mieszkających w Polsce spadnie do 35,9 mln, natomiast liczba osób w wieku produkcyjnym przekroczy 9,6 mln. Przy malejącej liczbie ludności i kiepskich prognozach dla nowych urodzeń może się okazać, że za kilkanaście lat co czwarty Polak będzie emerytem.
W tej chwili na sto kobiet w wieku prokreacyjnym w wieku 15-49 lat przypada 140 urodzeń. Tymczasem dla stabilnego rozwoju demograficznego liczba ta powinna sięgać 215 urodzeń na 100 kobiet. Tak niski poziom powoduje, że w Polsce nie będziemy mieli prostej zastępowalności pokoleń, a to będzie nie tylko powodem perturbacji demograficznych, ale również poważnych problemów gospodarczych.