Epokowy krok Polski. 25 lat temu nawet o tym nie śniliśmy
Polska rozpoczyna prezydencję w Unii Europejskiej. Niedawno, jakieś 25 lat temu, dla takich jak ja, a nawet dużo młodszych, których dusiła rzeczywistość PRL, wejście do Unii Europejskiej nie mieściło się w najdalszym horyzoncie nadziei. Teraz życzę polskiej prezydencji, by tchnęła w unijny świat polityczny optymizm i wolę umacniania, ulepszania tego wspaniałego dzieła ludów naszego kontynentu - pisze Waldemar Kuczyński w felietonie dla Wirtualnej Polski.
30.06.2011 | aktual.: 30.06.2011 14:09
Pierwszy lipiec, początek naszej prezydencji w Unii Europejskiej. Przez pół roku Polacy będą rządzili największym politycznym i ekonomicznym dziełem, jakie powstało w Europie odkąd zyskała świadomość nie tylko geograficznej odrębności. Rządzenie odbywa się w ramach przyjętych przez 27 krajów i ma ograniczony zakres, ale to nie osłabia historycznej dla nas wymowy tego faktu.
Niedawno, jakieś 25 lat temu, dla takich jak ja, a nawet dużo młodszych, których dusiła rzeczywistość PRL, wejście do Unii Europejskiej nie mieściło się w najdalszym horyzoncie nadziei. Nie było nadziei nawet na dostanie od ZSRR, suwerena ówczesnej Europy Centralnej, statusu satelickiego, jak Finlandia, co już byłoby cudem. Zapewne ludzie dużo młodsi, którzy nie mają tego osobistego punktu odniesienie, bo PRL-u nie pamiętają, patrzą na nasze rządy w Unii bardziej praktycznie, krytycznie, może nawet kpiąco. Ja tak praktycznie z nastawieniem na liczenie korzyści, czy "szukanie dziury w całym" patrzeć nie mogę, bo pamiętam to, co było wcześniej.
Unia przeżywa najcięższą próbę od powstania w latach 50. Do imigracyjnej fali z południa dochodzi ostry kryzys finansów publicznych kilku krajów strefy euro. To kolejna faza zaburzeń gospodarki światowej wywołanych konsumpcyjnym rozpasaniem Amerykanów i chciwością oraz niefrasobliwością ich banków. Teraz problemy ma kilka krajów strefy euro, które nie oparły się amerykańskiemu wirusowi, też z powodu własnych błędów. Skrajnym przypadkiem jest zbankrutowana przypuszczalnie Grecja. Teraz chodzi o to, by zmniejszyć wstrząs, jaki wywoła na rynkach finansowych. To potężna dziś, a najłatwiej ulegającej nastrojom część gospodarki światowej. Ich panika może uniemożliwić rynkowe finansowanie innych krajów uważanych za niepewne i wywołać serię bankructw.
Unia Europejska jest więc dziś pełna pesymizmu i zwątpienia. Pojawiają się czarne wróżby, włącznie z przewidywaniem jej rozpadu. Tu i ówdzie radość, także u nas, że ten twór przestanie istnieć i wrócimy do w pełni suwerennych państw narodowych. Nie wiem, czym się nasza prezydencja zakończy, ale jedno gra na jej sukces. To, że i prezydent, i premier widzą w Unii Europejskiej wielką wartość, którą trzeba chronić i umacniać, że szansę Polski na rozwój i bezpieczeństwo widzą w Unii, że nie traktują jej jako "brukselki do przeżycia i wyplucia", lecz jako najlepsze środowisko dla naszego państwowego i narodowego bytu.
Unia się nie rozpadnie, nawet strefa euro się nie rozpadnie, bo stoją za tym korzyści, jakie z nich mają wszystkie kraje. Przypuszczalnie wyjdzie z tej próby wzmocniona. Ale załóżmy, że spełnia się scenariusz najczarniejszy, a dla niektórych, także u nas w kraju, najradośniejszy i wracamy do Europy państw narodowych. We wszystkich krajach zmieni się patrzenie na sprawy kontynentu. Górę weźmie punkt widzenia swego kąta. Żaden kraj nie zostanie politycznie takim, jakim był w Unii, tłumiącej narodowe waśnie, konflikty, nacjonalizmy, szowinizmy i roszczenia. Zmienimy się my i nasi sąsiedzi. Wróci świat w którym stanie się znowu możliwe, że, jak z początkiem XVIII wieku, braknie miejsca dla niepodległej Polski i innych państw środka kontynentu.
Narody to przetworzone zlepki plemion, tłuką się między sobą równie ochoczo, tylko mocniej. Unia, która powstała po takiej bijatyce, by zapobiec następnej, to skarb. Realizacja chrześcijańskiego przykazania nie zabijaj. Życzę polskiej prezydencji, by tchnęła w unijny świat polityczny optymizm i wolę umacniania, ulepszania tego wspaniałego dzieła ludów naszego kontynentu. I cieszę się piątkiem 1 lipca roku pańskiego 2011.
Waldemar Kuczyński specjalnie dla Wirtualnej Polski
_ Lead i tytuł tekstu pochodzą od redakcji _