Estoński CIT. Ekspert ocenia: przyda się, by szybciej wychodzić z koronawirusowej zapaści
W środę premier Mateusz Morawiecki potwierdził, że rząd pracuje nad wprowadzeniem tak zwanego estońskiego CIT-u. - Sektor prywatny będzie miał bardzo istotny bodziec do inwestycji - ocenia w rozmowie z money.pl Piotr Arak, dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Czym jest "estoński CIT"? To rozwiązanie, w ramach którego przesuwa się moment zapłaty podatku na moment wypłaty zysku przez firmy. Jeśli zysk zostaje w firmie, nie płaci się nic. I właśnie na ten aspekt zwraca uwagę Piotr Arak: jeśli firmy nie będą chciały dzielić się zyskiem ze skarbówką, to będą musiały go zainwestować.
- Projekt został skrojony tak, żeby mogło z niego skorzystać jak najwięcej firm kluczowych z perspektywy rozwojowej Polski - mówi Arak, który w środę brał udział w konferencji premiera. Rządowy projekt zakłada bowiem, że możliwość przejścia na "estoński CIT" będzie dotyczyła firm, które mają obroty do wysokości 50 mln zł, czyli - jak wyliczył premier - 97 proc. spółek kapitałowych zarejestrowanych w Polsce.
Reforma CIT-u ma wejść w życie - zgodnie ze słowami Morawieckiego - za około pół roku. Prawdopodobnie będzie to więc początek roku 2021.
Wybranie "estońskiego CIT-u" będzie dobrowolne. Będzie można z niego korzystać przez pięć lat z możliwością przedłużenia. Rząd szacuje, że skorzystać z tego rozwiązania będzie mogło około 200 tys. firm. - Liczę, że wśród przedsiębiorstw będzie duże zainteresowanie tym rozwiązaniem. No bo kto chce płacić podatki? - pyta retorycznie Arak.
I wskazuje na inny, korzystny aspekt tego rozwiązania: - Ubytek w finansach państwa wynikający z braku wpływów CIT-u do budżetu może zostać zrekompensowany 2-procentowym wzrostem stopy inwestycji. A to oznacza szybszy wzrost gospodarczy.
Wzrost PKB będzie zaś w najbliższym roku kluczowy, bo będziemy wychodzili z recesji spowodowanej pandemią koronawirusa.
– Ten instrument był planowany na rok 2021 i początkowo, przed pandemią, miał być elementem stymulującym wychodzenie ze spowolnienia gospodarczego. Teraz jednak okazuje się, że to narzędzie przyda się, by szybciej wychodzić z zapaści – mówi Arak.
Rząd szacuje, że w wyniku wprowadzenia "estońskiego CIT-u" może powstać nawet 120 tys. nowych miejsc pracy, i to tylko w 2021 roku.
Czy nowe rozwiązanie nie otwiera jednak drzwi dla kreatywnej księgowości w firmach, które będą chciały nie płacić podatku, a zarazem w jakiś sposób wyprowadzić pieniądze?
– Jest kilka obostrzeń, które to utrudnią. M.in. firmy muszą zatrudniać minimum trzy osoby, a wspólnikami muszą być osoby fizyczne. Poza tym estoński CIT jest kierowany do małych i średnich przedsiębiorstw, które zwykle nie zajmują się taką optymalizacją podatkową. W tej formule ryzyko kreatywnej księgowości jest małe – tłumaczy dyrektor PIE.
W środę premier Mateusz Morawiecki mówił, że "estoński CIT" to rozwiązanie prorynkowe i propracownicze. = Chcemy odpowiadać na potrzeby pracowników i przedsiębiorców - zapewniał premier.
- To rozwiązanie ma na celu stworzenie nowych miejsc pracy, adresujemy je do tych, którzy chcą rozwijać firmy. Dzięki temu rozwiązaniu utworzymy kilkaset miejsc pracy w perspektywie kilku lat. Potrzebujemy ich, żeby ludzie zostawali w Polsce - przekonywał.
Rząd liczy, że dzięki "estońskiemu CIT-owi" zwiększy się odporność polskiej gospodarki na kryzysy, zwiększy się produktywność firm, liczba miejsc pracy i atrakcyjności inwestycyjnej naszego kraju. Zmniejszyć się natomiast mają bariery rozwojowe dla polskiego sektora MŚP.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie