Euro w Polsce w 2025 roku? Ekonomiści komentują scenariusz szybkiego przyjęcia wspólnej waluty
- Gdyby w Polsce istniała polityczna wola, bylibyśmy w stanie wprowadzić euro nawet w ciągu najbliższych trzech lat. Nie wydaje mi się jednak, by unijne władze były w stanie nas do tego zmusić - mówi money.pl prof. Marian Noga, były członek Rady Polityki Pieniężnej.
22.05.2017 | aktual.: 22.05.2017 15:30
Ekonomista odniósł się w ten sposób do poniedziałkowych doniesień niemieckiego dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
Informacja została już zdementowana, ale sama jej publikacja pokazuje, jak ważny pozostaje temat unii walutowej na Starym Kontynencie. W przypadku Polski trudno mówić o pośpiechu w kwestii wprowadzenia wspólnego pieniądza. Od czasu, gdy Donald Tusk w 2008 r. zapowiedział wejście do Eurolandu w 2011 r., o kolejne prognozy w tej sprawie było niezwykle trudno. W międzyczasie strefa euro wpadła w poważny kryzys i nawet ekonomiści pozytywnie nastawieni do projektu integracji nabrali więcej sceptycyzmu.
- Zawsze byłem zwolennikiem wejścia Polski do strefy euro, ale obecnie nie byłby to dobry krok. Euroland wciąż zmaga się m.in. z problemem ogromnego zadłużenia i każdy kolejny kryzys w strefie euro mógłby być dla nas bolesny - mówi money.pl Jakub Borowski, główny ekonomista banku Credit Agricole.
Zaznacza jednocześnie, że ewentualna integracja z unią walutową wymagałaby właściwie tylko decyzji na szczeblu politycznym. Spełniamy bowiem wszystkie najważniejsze warunki (tzw. kryteria z Maastricht) wejścia do strefy euro. Przypomnijmy, że wśród nich są m.in. kryteria utrzymania deficytu poniżej 3 proc. PKB oraz relacji długu do PKB poniżej 60 proc.
Podobnego zdania jest prof. Marian Noga, ekonomista z Wyższej Szkoły Bankowej we Wrocławiu i były członek Rady Polityki Pieniężnej. - Kryteria fiskalne nie są obecnie dla Polski problemem. Przed wejściem do Eurolandu musielibyśmy tylko zobowiązać się do trzymania w ryzach kursu walutowego przez dwa lata. To jednak również nie powinno być kłopotliwe - uważa ekonomista.
Problemem w obecnej sytuacji mogłaby być ewentualna konieczność szukania oszczędności, by wypełniać kryteria z Maastricht, także w okresie spowolnienia wzrostu gospodarczego.
Na ryzyko przekroczenia progu 3 proc. w relacji deficytu do PKB zwracał również uwagę w ostatnim wywiadzie dla money.pl Piotr Bielski, ekonomista z banku BZ WBK: - Obecnie, gdy sytuacja gospodarcza w Polsce jest bardzo dobra, rząd nie będzie miał problemów ze znalezieniem ponad 20 mld zł rocznie na 500+. Problem pojawi się jednak, gdy dynamika wzrostu PKB spowolni, a to prędzej czy później nastąpi. Istnieje ryzyko, że wówczas sytuacja fiskalna ulegnie znacznemu pogorszeniu i deficyt gwałtownie podskoczy - powiedział Piotr Bielski.
Kilka dni temu wicepremier Mateusz Morawiecki potwierdził swoją niechęć do tego, by przyjąć w Polsce wspólną walutę: - Nie jest w naszym interesie być w strefie euro. Nie widzimy powodu, by tracić instrument własnej polityki monetarnej - stwierdził Morawiecki na antenie Polsat News.
- Chodzi o relacje waluty własnej do innych walut, wysokość stóp procentowych oraz zdolność kraju do emisji długu w swojej własnej walucie - tłumaczył Mateusz Morawiecki. - Hiszpania, Grecja, Finlandia zostały tego pozbawione i dzisiaj cierpią - tłumaczył wicepremier.
Słów krytyki nie krył również ekonomista Cezary Mech. Według niego w sytuacji, gdy strefa euro powinna się rozpaść, "my będziemy poddawani bardzo silnemu naciskowi na to, żeby do niej wejść". Zdaniem Cezarego Mecha euro powinno zniknąć, bo jego obowiązywanie przynosi więcej strat niż korzyści. Podał przykład Grecji jako "ofiary" wspólnej waluty. - We Włoszech euro doprowadziło do olbrzymiego zadłużenia publicznego i zastoju gospodarczego. Podobna sytuacja dotyczy Hiszpanii i Portugalii - wskazał.
Jest więc dość jasne, że obecny rząd nie spieszy się z pracami nad tym, by Polska została członkiem strefy euro. Warto przypomnieć również, że na początku tego roku Narodowy Bank Polski zlikwidował Biuro Integracji ze Strefą Euro.
Jednak większą ostrożność banku centralnego w kwestii strefy euro było już widać w 2014 r. W analizie NBP z tamtego okresu czytamy: "Doświadczenia krajów strefy euro, zwłaszcza w trakcie ostatniego kryzysu, wskazują, że przyjęcie euro wiąże się z ryzykiem podwyższonej niestabilności makroekonomicznej oraz spowolnionego wzrostu gospodarczego, przede wszystkim w wypadku krajów o słabych fundamentach makroekonomicznych. Oznacza to, że scenariusz przyspieszonego wzrostu po przyjęciu wspólnej waluty należy traktować jedynie w kategoriach szansy, którą należy umieć wykorzystać".
Również sami Polacy w sondażach nie wyrażają zachwytu nad przyjęciem wspólnej waluty. Sondaże pokazują, że ponad 60 proc. jest przeciwna wejściu do Eurolandu.
- Perspektywa wejścia Polski do strefy euro jest bardzo odległa. Wiele zależy nie tylko od naszej polityki wewnętrznej, ale również od wyniku wyborów w Niemczech i tego, jaką drogą pójdzie duet Merkel-Macron - zauważa Jakub Borowski. Według niego dużo większym zagrożeniem dla Niemiec byłby rozpad strefy euro, spowodowany wzrostem antyunijnych nastrojów w krajach południa Europy, niż brak zgody na integrację ze strony państw, które w Eurolandzie jeszcze się nie znalazły.