Trwa ładowanie...

Facebook nie ma czego szukać w Chinach?

Wartość marki o często kluczowy element wartości firmy. Wiedzą o tym Chińczycy, którzy masowo rejestrują znaki handlowe, które są identyczne bądź bardzo podobne do swoich zagranicznych odpowiedników. I co najlepsze - wygrywają sprawy w sądach - pisze "Rzeczpospolita".

Facebook nie ma czego szukać w Chinach?Źródło: AFP
d4dc0qu
d4dc0qu

Gazeta przytacza przykład firmy Hermes, francuskiego koncernu znanego z produkcji luksusowych akcesoriów. Spółka zarejestrowała swój znak handlowy w Chinach w 1977. Jednak w 1995 roku tamtejszy sąd przyjął rejestrację chińskiego tłumaczenia Hermes, czyli Aimashi. W ten sposób Chińczycy uprzedzili Francuzów i mogą posługiwać się teraz nie tylko jego chińską wersją, ale i międzynarodowym odpowiednikiem, czyli Hermes.

Sprawa znalazła swój finał w sądzie. Francuzi przegrali kolejne odwołania. Argumentacja chińskiego sądu była taka, że szkodliwość czynu była znikoma, bo chiński odpowiednik Hermes znany był tylko niewielu osobom z branży.

O swoje znaki towarowe w Chinach będą musiały lub już walczą Apple ze swoim iPadem (prawa do tej nazwy rości sobie chińska firma). Z podobnymi roszczeniami powinien liczyć się również Facebook.

O tym, że gra jest warta świeczki, niech przekonają liczby. Tylko w tym roku wydatki konsumentów w Chinach na dobra luksusowe wzrosnąć mają o 25 proc. do 46 miliardów euro.

Na całym świecie głośne są sprawy walki o markę i nazwę. Parę lat temu włoski dom mody Gucci zwrócił się do polskiego producenta obuwia Gucio o zaprzestanie używania tej nazwy, bo - jak argumentowano - narusza to jego prawa. O swoje walczyły również Chanel z producentem bielizny Chantelle.

d4dc0qu
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4dc0qu