FELIETON: Czerwone latarnie zamiast zielonej wyspy. Oto co nam zostawia odchodząca ekipa

Skończyła się epoka rządów koalicji PO-PSL. Czy to były dobre czasy dla polskiej gospodarki?- zastanawia się w felietonie dla Wirtualnej Polski Krzysztof Oppenheim, pionier rynku pośrednictwa kredytowego w Polsce.

FELIETON: Czerwone latarnie zamiast zielonej wyspy. Oto co nam zostawia odchodząca ekipa
Źródło zdjęć: © PAP

04.11.2015 | aktual.: 04.11.2015 16:52

Skończyła się epoka rządów koalicji PO-PSL. Czy to były dobre czasy dla polskiej gospodarki? - zastanawia się w felietonie dla Wirtualnej Polski Krzysztof Oppenheim, pionier rynku pośrednictwa kredytowego w Polsce.

Przypomnijmy, że rok 2007, kiedy PO wygrało wybory był to rzeczywiście okres wielkiej prosperity dla naszego kraju. Byliśmy pod względem gospodarki europejską „zieloną wyspą” – jak często powtarzał Premier Tusk. W tak dobrej sytuacji wyjściowej nie jest łatwo wszystko zepsuć z dnia na dzień - wszak Polska to całkiem spory kraj, którego wiele segmentów ekonomii jest niezależna (na szczęście...) od działań polityków. Zbyt często: bardzo nieudolnych.

Efekty błędów - często kardynalnych i zwykle niewymuszonych - uwidaczniają się zwykle z opóźnieniem i nie wprost, jak ma to miejsce w przypadku przedsiębiorstw. Mój komentarz na temat negatywnego wpływu rządzącej koalicji na życie Polaków sprowadza się do merytorycznej oceny w zakresie stanowienia prawa przez ustępujący rząd, które to działania miałem okazję dość często komentować.

Oto pokrótce przekrój porażek parlamentarzystów zakresie tworzenia ustaw w dziedzinach, którymi się zajmuję.

1. „Rodzina na Swoim” i jego nast*ępca - **Mieszkanie dla Młodych”.*

Obydwa programy to podręcznikowe przykłady bezsensownego rozdawnictwa publicznych środków. Główne motto, pod którym działał RnS, a obecnie MdM to: „Zabierz biednym (podatki płacą wszyscy), daj bogatym”. Czyli taki „Odwrócony Janosik”. Co prawda pierwszy z programów powstał jeszcze za czasów „panowania” PiS-u, ale ustawa ta w wersji z 2006 roku była niemal martwa – więc neutralna dla budżetu. Dopiero wielokrotne podrasowanie przez PO warunków wypłaty rządowego bonusu dla adresatów ustawy, pozwoliło na „rozruszanie” programu, dzięki czemu z budżetu wypłynie łącznie ok. 7 mld złotych. Nie biorę tu pod uwagę kosztów administracyjnych związanych z obsługą RnS – ale są także pewnie setki milionów złotych. W kwestii programu „Mieszkanie dla Młodych” - jak można traktować poważnie ustawę, która już w nazwie niesie dyskryminację? Co oznacza, że dopłaty do mieszkań kupowanych przez młodych
Polaków w ramach MdM są niezgodne z Konstytucją RP. Czy przeszłaby proces legislacji ustawa „Mieszkanie dla Białych”? Co prawda twórcy programu MdM powoływali się na ważny społecznie celny – poprawienie wskaźnika demografii. Ale skoro taki cel im przyświecał to ustawa powinna działać pod nazwą „Mieszkanie dla Heteroseksualnych”.

2. Ustawa o kredycie konsumenckim z maja 2011 roku – legalizacja lichwy w Polsce.

Od stycznia 2012 roku – kiedy to ustawa weszła w życie – jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać firmy pożyczkowe, które oferowały swoje produkty z kosztami na poziomie kilku tysięcy RRSO (rzeczywista roczna stopa oprocentowania). Typowy produkt bankowy to koszt „nieco” mniejszy: od kilku do 20-30 RRSO, oczywiście najkorzystniejsze pod względem kosztów są kredyt hipoteczne (zwykle na poziomie poniżej 10 RRSO). Wejście w życie tej ustawy anulowało ograniczenia odnośnie kosztów pożyczek, zawarte w tzw. „ustawie antylichwiarskiej” z 7 lipca 2005 roku. Gdyby utrzymać ten akt prawny w mocy obecna działalność firm pożyczkowych zostałaby klasyfikowana jako pospolite przestępstwo. Oto zapis z ustawy antylichwiarskiej, który „wyleciał” z ustawy o kredycie konsumenckim z 2011 r.:

Art. 3 ust. 3). Łączna kwota wszystkich opłat, prowizji oraz innych kosztów związanych z zawarciem umowy o kredyt konsumencki (...) nie może przekroczyć 5 proc. kwoty udzielonego kredytu konsumenckiego._ _

_ _
_ _
_ _
3. Ustawa „deweloperska”, która wesz*ła w *ż*ycie w 2012 roku: z wielkiej chmury mał*y deszcz. **

Ustawa miała świetnie chronić wierzycieli, w przypadku upadku dewelopera (są nimi: banki, kupujący mieszkania, wykonawcy i podwykonawcy dewelopera). Ale nie chroni – pokazała to praktyka. W zamian za to skutecznie podraża koszty inwestycji, na tym z kolei zarobią banki. Zapłacą – klienci kupujący mieszkania.

4. Ustawa o odwróconym kredycie hipotecznym – wesz*ła w *ż**ycie w grudniu ub. roku. Ustawa jest i będzie martwa – tym razem ustawodawca tak mocno zabezpieczył interesy beneficjentów (emerytów), że ten produkt jest kompletnie nieatrakcyjny dla banków. Do tej pory żadna z instytucji finansowych nie tknęła palcem odwróconej hipoteki. I tak zostanie, chyba, że znacząco ulegnie zmianie treść ustawy. Sejm jakby zapomniał tutaj o uregulowaniu prawnym w zakresie tzw. dożywotniej renty hipotecznej – w efekcie nasi emeryci mogą wpadać w sidła nieuczciwych firm, którym przekażą na własność swoją nieruchomość, za obietnicę otrzymywania kilkuset złotych miesięcznie. Czyli: zamieni dziadek mieszkanko na obiadek...

5. Prawo restrukturyzacyjne – ustawa z maja 2015 roku.

Ustawa ta wejdzie w życie od stycznia przyszłego roku. Wielkie oczekiwania przedsiębiorców i wielka porażka. Intencje były bardzo dobre – wedle statystyk obecnie ledwie 1 proc. upadłości firm kończy się zawarciem układu i kontynuacją działalności. Pozostałe przypadki to upadłość likwidacyjna, czyli syndyk sprzedaje co się da sprzedać z majątku przedsiębiorcy, a pracownicy rozchodzą się do domów. Oczywiście bez pracy. Najbardziej absurdalny pomysł ustawodawcy to przekazanie odpowiedzialności za ratujące się przed bankructwem firmy w ręce obecnych syndyków – od stycznia 2016 roku dostaną oni (z automatu) licencję doradcy restrukturyzacyjnego, a ci właśnie mają prowadzić proces restrukturyzacji. „To tak jak grabarza dopuścić do operacji na otwartym sercu” – cytuję Pana Jana Lecha Hińcza, jednego z najwybitniejszych polskich syndyków. Tej ustawy jest mi naprawdę szkoda: błędem było tworzenie tego aktu prawnego w oderwaniu od realiów gospodarki. Z daleka widać i czuć, że w pracach nad ustawą nie brał żaden
ekspert z dziedziny bankowości, specjalizujący się w restrukturyzacji zobowiązań podmiotów gospodarczych.

6. Kolejne projekty ustaw w zakresie rozwi*ązania problemów frankowiczó*w **
Było trochę tego w tym roku... Swoje pomysły w tej tak ważnej dla Polaków kwestii przedstawiał niemal każdy poseł, im ważniejsza była to osoba – tym poważniej „zasiadano” do obrad nad daną koncepcją. Często swoje pomysły przedstawiały osoby kompletnie nie związane z branżą kredytów hipotecznych, czyli takie, które ledwie odróżniają bank od bankomatu. Jak można poważnie traktować w ten sposób stworzone pseudo-rozwiązania? Każdy z tych pomysłów – zwykle absurdalnych - który choć troszeńkę naruszał interesy banków i tak był zawsze torpedowany przez Prezesa ZBP Krzysztofa Pietraszkiewicza, jako „zagrożenie dla systemu finansowego w Polsce”.

Na niedawnym spotkaniu, w którym miałem okazje uczestniczyć Profesor Witold Modzelewski wypowiedział swoje zdanie na ten temat:

„Problem frankowiczów to test dla funkcjonowania Państwa”.

W pełni zgadzam się z tą opinią: wszak problem ten dotyczy blisko 4 proc. populacji naszego kraju, a po drugiej stronie sporu mamy kilka chciwych, zagranicznych banków (oraz „nasz” PKO BP).

Trudno w tym miejscu nie zgodzić się więc ze słowami „klasyka”:

„Państwo polskie istnieje tylko teoretycznie”

Mając powyższe na względzie, trudno uwierzyć w sondaże przedstawiane w mediach, według których ponoć 80 proc. uznaje się za zadowolonych z poziomu życia. Inne dane, które trafiły do mediów tuż przed wyborami z radością obwieściły, że bezrobocie w Polsce spadło poniżej 10 procent.

W tym miejscu zacytuję innego klasyka, który w ten sposób doradzał jednemu z prezydentów USA:

„Jeśli nie umiesz zmienić gospodarki, to zmień statystyki”.

_ Krzysztof Oppenheim, założyciel firm Oppenheim Enterprise i Boża Krówka Nieruchomości na rynku pośrednictwa kredytowa działa od 1993 roku. _

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (212)