Flirt w pracy. Od romantyzmu do wyrachowania

Polscy faceci są spontaniczni. Co wyraża się na przykład w tym, że w pracy komplementują koleżanki albo opowiadają sobie rubaszne kawały

Flirt w pracy. Od romantyzmu do wyrachowania
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos

11.06.2010 | aktual.: 11.06.2010 13:25

Polscy faceci są spontaniczni. Co wyraża się na przykład w tym, że w pracy komplementują koleżanki albo opowiadają sobie rubaszne kawały. Muszą jednak zdawać sobie sprawę, że do firm wkracza polityczna poprawność.Czy zalotne pozy, gesty, spojrzenia przystoją profesjonaliście?

Czy w pracy musimy zawsze trzymać serce – i libido – na wodzy? Czy nie możemy sobie pozwolić na odrobinę romantyzmu, szaleństwa, zapomnienia się? Opinie na temat flirtowania w pracy są podzielone. Jedni uważają, że komplementy - zwłaszcza dostrzeżenie kobiecych wdzięków – to dowód życzliwości i wrażliwości.

Podkreślenie niewieściej urody wynika ich zdaniem z polskiej obyczajowości – wszak rycerze i szlachcice zawsze potrafili być szarmanccy wobec dam. Ale jest też inne podejście, rodem z amerykańskich korporacji – wedle którego firma jest ostatnim miejscem, w którym można sobie pozwolić na wysyłanie do kogoś sygnałów przekraczających granice przyjaźni albo wręcz mających podtekst o charakterze erotycznym. *Bill Gates kręcił z sekretarką *

Co przemawia za przymknięciem oka na relacje damsko-męskie w pracy? Ano na przykład to, że każdy z nas zna kogoś, kto swego życiowego partnera poznał na gruncie służbowym. Co więcej, nieraz są to bardzo udane, trwałe, szczęśliwe związki. Przykład? Bill Gates na towarzyszkę życia wybrał swą sekretarkę.

Z drugiej strony, istnieje wiele sensownych argumentów przeciwko takim miłościom i miłostkom. Rzeczywiście, nie zawsze jest to sytuacja konstruktywna. Flirty mogą być dobre, kiedy wszystko toczy się po myśli jednej i drugiej osoby w romans zaangażowanej. Ale nie wtedy, gdy coś między zakochanymi zaczyna się psuć. Wszelkie luźne, oparte na fizycznej fascynacji relacje mogą być podstawą do oskarżenia byłego partnera o molestowanie seksualne. A trudno nieraz ocenić, czy wzajemne „usługi” opierały się na uczuciu, czy była w nich jakaś forma przymusu, nadużycia władzy, stanowiska, zależności służbowej.

Fałszywe oskarżenie o molestowanie

W międzynarodowych korporacjach, pod wpływem ideologii feministycznej i politycznej poprawności, już samo podejrzenie o molestowanie może być przyczyną zwolnienia z pracy. Sąd może człowieka uniewinnić, ale firma się go pozbędzie, bo – choćby był czysty jak łza – samo podejrzenie czy oskarżenie jest już dyskwalifikacją.

No i kolejna sprawa – często zaczyna się od komplementów, a kończy w łóżku. Gdy robi to z własnej, nieprzymuszonej woli dwoje singli, wszystko jest OK. Inaczej sprawę trzeba ocenić, gdy seks oznacza zdrady współmałżonka i gdy może być wstępem do rozwodu. Żadne, nawet najbardziej liberalne społeczeństwo, nie popiera niewierności i rozbijania związków małżeńskich. Psycholodzy i seksuolodzy często muszą pomagać ludziom, których związek się rozpadł, ale nadal muszą pracować razem. Albo ratują małżonków, których oprócz stołu i łóżka łączy też firma, w której są zatrudnieni lub którą prowadzą razem. Najgorzej, gdy większość czasu spędzają w tym samym pomieszczeniu. Wówczas w ich relacje prywatne – w tym seksualne - często wdziera się monotonia i rutyna. Ona i on zaczynają nudzić się sobą. Bo nie mogą choćby na chwilę od siebie odpocząć.

Skazani na zakazane związki

No więc jak – flirtować czy nie flirtować w pracy? Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Wszystko zależy od dojrzałości, moralności i sytuacji życiowej danego człowieka. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę z tego, że Polacy, szczególnie młodzi, coraz częściej muszą wobec takiego dylematu stawać. Bo spędzają w firmie po 10-12 godzin dziennie. Gdzie więc mieliby nawiązywać bliższe relacje, jeśli nie tam?

Mirosław Sikorski

romansromans w pracyflirt
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (45)