Frank jest coraz tańszy. Czy już czas na przewalutowanie kredytu?
Szwajcarska waluta jest najtańsza od trzech lat. To może zachęcać osoby mające kredyty mieszkaniowe we frankach do przewalutowania ich na złotego i zdjęcia z barków ryzyka zmiany kursu. Przed podjęciem decyzji warto jednak poważnie się zastanowić, bo raty zamiast maleć, mogą wzrosnąć.
27.01.2018 15:53
- Po trzech latach wszystko powróciło do normy, rata miesięczna kredytu branego w polskich złotych czy we frankach szwajcarskich jest na podobnym poziomie - mówi Przemysław Barbrich ze Związku Banków Polskich.
- Frankowicze, jeśli patrzymy na spłacone kapitały we frankach, spłacili przez te lata znacząco więcej niż ci, którzy mają kredyty w polskich złotych. Jeśli patrzymy na skumulowane raty, czyli to wszystko, co złotówkowicz i frankowicz zapłacili do banku, to np. w wypadku kredytu o wartości 300 tys. zł, jeśli był on denominowany do franków szwajcarskich, okazuje się, że złotówkowicz zapłacił do banku 44 tys. zł więcej niż osoba, która wzięła kredyt we frankach szwajcarskich - tłumaczy Przemysław Barbrich.
W połowie stycznia 2015 roku Szwajcarski Bank Narodowy nieoczekiwanie uwolnił kurs franka do euro, wcześniej powiązany ze wspólną europejską walutą w stosunku 1 euro za minimum 1,20 franka. Ruch banku centralnego spowodował gwałtowne umocnienie szwajcarskiej waluty, która przez moment kosztowała nawet 5 zł. Choć potem fala nieco opadła, frank przez większość minionych trzech lat znajdował się raczej powyżej 4 zł. Wyraźny marsz w dół rozpoczął się w ubiegłym roku: o ile w ciągu trzech lat frank stracił do złotego ponad 16 proc., o tyle niemal 13 pkt. proc. to zasługa ostatnich dwunastu miesięcy. Obecnie za franka trzeba zapłacić niewiele ponad 3,5 zł.
Mimo że w ciągu trzech ostatnich lat obciążenie frankowiczów wzrosło, nie spowodowało to lawinowych kłopotów ze spłatami rat.
- Kredyty frankowe są najzdrowsze spośród wszystkich kredytów, które mają polskie banki. Zaledwie około 2 proc. to kredyty trudne albo zagrożone. To kredyty, które nie są obsługiwane dłużej niż 30 dni albo dłużej niż 90 dni. Te osoby rzeczywiście mają problem, ale biorąc pod uwagę populację i to, że tych kredytów jest pół miliona, to te 10 tys. osób to jest naprawdę niewiele - mówi Przemysław Barbrich. - To są najczęściej sytuacje losowe: ktoś stracił pracę czy zachorował. Po to został utworzony przez banki specjalny fundusz pomocowy, żeby w tego typu przypadkach zwracać się do niego z prośbą o pomoc. Z tego funduszu udziela się wsparcia osobom, które znalazły się nie ze swojej winy w trudnej sytuacji - przypomina ekspert ZBP.
W Polsce kredyty we frankach, których jest obecnie ponad pół miliona (ponad 80 proc. wszystkich kredytów walutowych) spłaca ponad 870 tys. osób. Łącznie pożyczki te mają wartość ok. 114 mld zł (dane BIK z grudnia 2017 roku). Opóźnienie w spłacie tych kredytów dotyczy 1,1 proc. mających je osób. Relatywnie niski kurs franka mógłby skłonić ich posiadaczy do przewalutowania kredytu - skoro frank jest tani, to kwota wyrażona w złotych będzie odpowiednio niższa niż w momencie, gdy kosztował np. 4,5 zł.
Zaletą tego rozwiązania jest zlikwidowanie ryzyka kursowego. Ma ono jednak i wady: wyższe odsetki oraz ryzyko wzrostu stóp procentowych, których podniesienie przewidywane jest w przyszłym roku. Stopa WIBOR, która jest składnikiem kosztu kredytu, może ponadto wzrosnąć zanim polski bank centralny zdecyduje się na podniesienie stóp - wystarczy przekonanie rynku, że podwyżka nastąpi. Dlatego Przemysław Barbrich radzi dobrze przemyśleć decyzję w tej sprawie.
- Jeśli mamy mieszkanie, które jest naszym docelowym lokum, nasza rata dzisiaj jest taka sama jak trzy lata temu, a zarobki na pewno są wyższe, bo z każdym rokiem zarabiamy więcej, to naprawdę trzeba się dobrze zastanowić. Szczególnie w kontekście tego, że coraz częściej w Polsce mówi się o podwyżce stóp procentowych, a to może oznaczać, że kredyty w polskich złotych będą znacząco droższe niż te, które są we frankach szwajcarskich - zauważa ekspert ZBP.