Giełdy czekają na przelew z Brukseli do Aten
Rynki finansowe z coraz większą niecierpliwością czekają na jasne sygnały
w sprawie pomocy dla Grecji. Atmosfera zrobiła się na tyle nerwowa, że na godzinę 16.30 zwołano konferencję prasowę po spotkaniu przedstawicieli Niemiec z szefami Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Europejskiego Banku Centralnego.
28.04.2010 17:19
Do tego czasu sytuacją na rynkach „sterowały” pojawiające się pogłoski, raz o zwiększeniu skali deklarowanego wsparcia Grecji do 90 mld euro, innym zaś razem do 100-120 mld euro w ciągu trzech lat. „Przecieki” zdecydowanie poprawiły nastroje. Indeks ateńskiej giełdy rósł chwilami o prawie 3 proc., co mogło wyglądać nieco dziwnie na tle pozostałych dołujących parkietów. Ostatecznie konferencja odbyła się o godzinę wcześniej, jednak nadal nie znamy żadnych szczegółów. Nerwy inwestorów zostały po raz kolejny wystawione na ciężką próbę.
Polska GPW
Główne indeksy warszawskiej giełdy zaczęły środową sesję od spadku o 1,3 proc. Prawie 1,6 proc. tracił wskaźnik średnich spółek, zaś o niemal 1 proc. zniżkował sWIG80. Biorąc pod uwagę skalę wtorkowej przeceny na parkietach europejskich już po zakończeniu notowań w Warszawie oraz spore spadki na Wall Street, reakcję naszych inwestorów można było uznać za dość umiarkowaną. Do południa nastroje zdecydowanie się pogarszały. Indeksy traciły po ponad 2 proc. WIG20 zszedł zdecydowanie poniżej poziomu 2500 punktów. Tuż po południu byki próbowały zmniejszyć skalę przeceny, korzystając z niewielkiej poprawy na parkietach europejskich.
Spośród największych firm najmocniej, po 2-2,5 proc. taniały walory KGHM, Lotosu, Pekao, PGE, PKN Orlen i PKO. W przypadku papierów Pekao momentami spadek sięgał 3 proc. Mocno przeceniane były także papiery części spółek o średniej wielkości. Akcje Kernela traciły 11 proc., natomiast w przypadku Banku Handlowego, Millennium, Petrolinvestu i Polnordu zniżkowały one po około 4 proc.
Pod koniec dnia sytuacja nieznacznie się poprawiała. Ostatecznie jednak indeks największych spółek stracił 1,94 proc. WIG zniżkował o 1,76 proc., mWIG40 zmniejszył swoją wartość o 1,75 proc., a wskaźnik najmniejszych firm o 0,73 proc. Obroty na rynku akcji wyniosły 1,47 mld zł.
Giełdy zagraniczne
Fatalna wtorkowa atmosfera na giełdzie w Chinach i parkietach europejskich przeniosła się na Wall Street. Taka sytuacja należy do rzadkości. Regułą jest zupełnie przeciwny kierunek „migracji” nastrojów. To wskazuje, że sytuacja po obniżeniu ratingów dla Grecji i Portugalii stała się jeszcze bardziej poważna. Spadkowa korekta wisiała w powietrzu od dawna, jednak wcale nie jest pewne, że pojawiłaby się, gdyby nie ten katalizator. Wtorkowe spadki za oceanem były najsilniejsze od kilku miesięcy. S&P500 stracił aż 2,34 proc., Dow Jones zniżkował o 1,9 proc., a Nasdaq o 2 proc., jednym ruchem cofając się do poziomu sprzed ponad dwóch tygodni. Trudno przypuszczać, że po takim szoku indeksy za oceanem szybko powrócą do równowagi i zaatakują kolejne rekordy.
Na giełdach azjatyckich mieliśmy dziś do czynienia z kontynuacją rozpoczętej dzień wcześniej przeceny. Nikkei zniżkował o prawie 2,6 proc. Shanghai B-Share stracił 1,3 proc., a Shanghai Composite zmniejszył swoją wartość o niemal 0,3 proc. Solidne spadki przetoczyły się także przez pozostałe parkiety.
Indeksy na głównych parkietach europejskich zaczęły dzień nieznacznie pod kreską, jednak bardzo szybko ruszyły zdecydowanie w dół. Jeszcze przed południem wskaźniki w Paryżu, Londynie i Frankfurcie traciły po około 2 proc. Wtorkowa mocna przecena nie okazała się więc jedynie chwilowym „incydentem” i trzeba się liczyć z jej kontynuacją. Paradoksalnie wskaźnik giełdy w Atenach tracił w pierwszej części dnia „jedynie” 0,8 proc. Za to w Madrycie indeks zniżkował o ponad 3 proc., a w Lizbonie o ponad 5 proc. Prawie 4 proc. tracił belgijski BEL20. Silna przecena trwa tam już drugi dzień z rzędu. Zadłużenie finansów publicznych tego kraju sięga 100 proc. PKB. Liderem spadków w naszym regionie był Bukareszt, tracący 3 proc. Budapeszt konkurował z Warszawą, zniżkując około 2,5 proc. Ostatecznie skala przeceny na wszystkich parkietach znacznie się zmniejszyła, ale o radykalnej poprawie nastrojów nie było mowy. Tuż po godzinie 16.00 indeksy w Paryżu, Londynie i Frankfurcie traciły po ponad 1 proc., zaś ateński ATGI
zyskiwał 0,75 proc.
Waluty
Po wtorkowym nokaucie, w wyniku którego kurs euro spadł z 1,341 do 1,31 dolara, czyli o 2,3 proc., dziś rano wspólna waluta usiłowała się podnieść. Skutek tej próby był jednak początkowo dość mizerny. Dopiero tuż po południu, na fali spekulacji związanych z pomocą dla Grecji, euro zdrożało do 1,324 dolara.
Wzrost niechęci do ryzyka mocno odbił się na naszej walucie. Przed południem za dolara trzeba było płacić nieco ponad 3 zł - najdrożej od połowy lutego. W ciągu półtora dnia złoty stracił wobec „zielonego” prawie 11 groszy, czyli 3,7 proc. Kurs euro skoczył z poniedziałkowego poziomu 3,866 zł do 3,956 zł dziś w południe. Frank podrożał z 2,695 do 2,762 zł. Całe poranne osłabienie zostało jednak „wymazane” wczesnym popołudniem, w wyniku zmian relacji między euro a dolarem.
Podsumowanie
Na rynku targanym emocjami i pogłoskami trudno nie tylko o prognozy, ale i racjonalną diagnozę sytuacji. Jeśli pojawią się klarowne sygnały, prowadzące do uspokojenia nastrojów wokół Grecji, można się spodziewać „normalizacji” sytuacji na rynkach. Jeśli zamieszanie będzie trwać, należy liczyć się z dalszymi nerwowymi wahaniami. W każdym razie można liczyć chyba na niewiele więcej, niż odreagowanie ostatnich spadków. Zbliżenie się do niedawno ustanowionych szczytów wydaje się coraz mniej prawdopodobne.
Roman Przasnyski
Główny Analityk Gold Finance
_ Powyższy tekst jest wyrazem osobistych opinii i poglądów autora i nie powinien być traktowany jako rekomendacja do podejmowania jakichkolwiek decyzji związanych z opisywaną tematyką. Jakiekolwiek decyzje podjęte na podstawie powyższego tekstu podejmowane są na własną odpowiedzialność. _