GIS ostrzega przed skażonymi smoczkami. Dystrybutor zaprzecza i wytyka błędy w badaniach
Niemiecki producent zapewnia, że są bezpieczne. Z kolei GIS przytacza analizy Intertek, sugerujące możliwość występowania w smoczkach substancji rakotwórczych. Kto ma rację? Polski dystrybutor wytyka brak technicznej możliwości przeprowadzenia badania według obowiązujących norm i straszy podjęciem kroków prawnych. Jednocześnie zapewnia, że wątpliwa partia została wycofana z obrotu.
Główny Inspektorat Sanitarny pod koniec ubiegłego tygodnia umieścił na liście ostrzeżeń publicznych smoczki kauczukowe wyprodukowane dla Canpol-u i ostrzega, że pod żadnym pozorem nie należy używać produktu. Numer katalogowy niebezpiecznej - zdaniem GIS - partii wyrobu to 23/103, a numer serii to CODE 0170614 (kod EAN 5903407231037).
Jak informują urzędnicy, w przypadku tej konkretnej serii smoczków kontrolerzy wykryli przekroczenie dopuszczalnego poziomu migracji substancji zdolnych do tworzenia N-nitrozoamin. Wykryty poziom wyniósł 0.4935 mg/kg wobec dozwolonego 0,1 mg/kg. Ogólnie związki N-nitrozowe odznaczają się rakotwórczością. Występowanie ich w żywności stanowi o potencjalnym zagrożeniu zdrowia człowieka.
Na nasz artykuł i zawiadomienie GIS zareagował dystrybutor smoczków, firma Canpol, która podważa wiarygodność przeprowadzonych badań i wskazuje, że smoczki są bezpieczne. Jednak jak podkreśla, natychmiast wątpliwa partia została wycofana z obrotu.
"Pragniemy z pełną odpowiedzialnością oświadczyć, że nasze produkty były i są bezpieczne dla zdrowia konsumentów" - czytamy w oficjalnym oświadczeniu Canpol-u.
Polski dystrybutor podkreśla, że producentem wspomnianej partii smoczków kauczukowych jest niemiecka firma, która dostarcza swoje towary dla wielu marek na całym świecie. Zapewnia, że próbki zakwestionowanej partii przed dostarczeniem do Canpol-u były badane, a wyniki przeprowadzone przez międzynarodowy instytut badawczy SGS nie wykazały najmniejszych odstępstw od normy. Wyniki ponownych badań mają być dostępne w przyszłym tygodniu.
Które badania są więc wiarygodne? Producenta czy GIS? Okazuje się, że to nie polska instytucja je przeprowadzała, a tylko poinformowała o możliwym zagrożeniu, na które wskazała brytyjska firma badawcza Intertek. Do niej zaś trafiły smoczki zakupione na Łotwie.
Problem w tym, że według Canpolu, badanie wykonane przez Intertek zostało przeprowadzone niezgodnie z obowiązującymi standardami.
"Intertek przeprowadził badania zgodnie z wersją roboczą norm, a nie obowiązującymi normami, w związku z tym akredytacja metody badawczej jest wątpliwa. Ponadto, firma Intertek winna zwrócić uwagę na to, że wyniki testu kilkukrotnie odbiegały od zwykle osiąganych wyników otrzymywanych od lat przez akredytowane jednostki badawcze, co jasno wskazuje na duże prawdopodobieństwo skażenia już po zakończonym etapie produkcji" - czytamy w oświadczeniu.
Canpol wskazuje też na oficjalne stanowisko Intertek otrzymane w środę 22 listopada, w którym firma przyznaje, że nie ma technicznej możliwości przeprowadzenia badania według obowiązujących norm.
Zarówno Canpol jak i niemiecki producent smoczków nie wykluczają podjęcia kroków prawnych przeciwko firmie Intertek.