Gryzonie niszczą pola. Rolnicy rwą włosy z głowy
Nornice i myszy panoszą się na polach Opolszczyzny. Problem był już wcześniej, ale to, co dzieje się ostatnio, przechodzi pojęcie. Rolnicy załamują ręce.
"Walczymy z niszczycielskimi gryzoniami dopuszczonymi do tego metodami, ale skala zniszczeń i liczebność szkodników rosnąca w zastraszającym tempie powodują, że nasze działania nie przynoszą już efektów" - napisał w liście do redakcji Farmer.pl załamany rolnik z Opolszczyzny.
Jak dodał, niektórzy musieli wręcz zaorać niektóre zasiewy ozime i przesiać je uprawami jarymi, gdyż do żniw z ozimin pozostałoby tylko zielone ściernisko.
- Pola wyglądają, jakby mulczerem ktoś je ściął - skarżył się inny w rozmowie z portalem.
Obejrzyj także: Susza. Kołodziejczak pokazał ziemię, sucha jak popiół
Co ciekawe, problem dotyka żyzne rejony województwa. To tam myszy i nornice rozpanoszyły się najbardziej. I szkodzą ile wlezie.
Zdeterminowani farmerzy zrzeszeni w Opolskiej Izbie Rolniczej zwrócili się m.in. do ministra Jana Krzysztofa Ardanowskiego z prośbą o interwencję. Chcą pomocy w walce z gryzoniami. Postulują też, by ich region został uznany za dotknięty klęską i o ujęcie takiego ryzyka w ustawie o ubezpieczeniach upraw rolnych i zwierząt gospodarczych.
Jak czytamy w portalu farmer.pl, rolnicy uważają, że rozprzestrzenianiu gryzoni sprzyja brak mroźnych i śnieżnych zim, ale także moda na stosowanie upraw bezorkowych.
Sprawą zainteresował się też portal topagrar.pl, który pokazuje wręcz zdjęcia pól, które, jak czytamy, wyglądają "jakby przeszedł tam pijany kosiarz z kosiarką żyłkową". Jak twierdzi portal, za szkody odpowiada nornik polny.
Czytaj także: Pandemia koronawirusa wymusza zmiany. Rolnicy wejdą do internetu
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie