Gwałt w reklamie polskiej wódki
Jedno zdjęcie zamieszczone na facebookowym profilu wódki Belvedere wywołało prawdziwą burzę w USA. Kontrowersyjna reklama została już zakazana, a producent wódki przeprasza. Zamieszanie sprawiło jednak, że o Belvedere usłyszano w całych Stanach Zjednoczonych. Na dodatek to najprawdopodobniej nie koniec afery.
Produkowany w Żyrardowie na zlecenie francuskiej spółki LVMH (Louis Vuitton Moët Hennessy) Belvedere jest jedną z najpopularniejszych wódek w Stanach Zjednoczonych. Tylko na Facebooku jej profil "lubi" blisko milion osób. I właśnie do nich trafiła ostatnio kontrowersyjna reklama. Na zdjęciu widać mężczyznę dobierającego się do uciekającej przed nim kobiety. Podpis pod zdjęciem w wolnym tłumaczeniu brzmi "W przeciwieństwie do niektórych osób Belvedere zawsze gładko wchodzi".
Na portalach społecznościowych szybko rozpoczął się bojkot wódki i jej producenta. Pisano o zaprzestaniu picia Belvedere i najgorszej reklamie od lat. O fotografii, która oprócz Facebooka pojawiła się na Twitterze, mówiły też amerykańskie media (m.in. CNN, Time czy Huffington Post).
Zaraz po tym, jak wokół sprawy zrobił się szum, producent wódki zaczął za nią przepraszać. Reklama nie ukazała się w amerykańskiej prasie (wycofano ją przed wydrukowaniem), a także zniknęła z serwisów Twitter i Facebook. Zamiast niej w mediach społecznościowych pojawiły się wpis:
"Chcieliśmy szczerze przeprosić wszystkich naszych fanów, którzy czują się obrażeni naszym ostatnim postem. Jak zawsze jesteśmy za piciem bezpiecznym i odpowiedzialnym".
Przeprosiny niewiele dały. Wręcz przeciwnie. Organizacja RINJ, która walczy z używaniem przemocy i gwałtów w przekazach medialnych, rozpoczęła kampanię nawołującą do zakazania sprzedaży produktów Belvedere. W specjalnym komunikacie przeklejanym przez użytkowników Facebooka, przypomina, że producent Belvedere to znana marka Louis Vuitton.
Po setkach krytycznych komentarzy pod adresem producenta wódki przepraszać zaczął szef jego marketingu, a następnie prezes Belvedere Vodka Charles Gibb. Miał on też zadzwonić do organizacji RAINN sprzeciwiającej się wykorzystywaniu przemocy oraz gwałtów w mediach i zaproponować wsparcie jej pieniędzmi.
To jednak nie koniec afery. Jak sugeruje część internautów wypowiadających się na Facebooku, zdjęcie użyte w reklamie i przedstawiające napastnika i jego ofiarę zostało... skradzione. Jest ono bowiem kadrem z filmiku internetowego z serii "Niezręczne momenty" i bynajmniej nie ma nic wspólnego z gwałtem.
Już po publikacji artykułu z informacją o możliwej kradzieży zdjęcia, odezwał się do nas przedstawiciel Belvedere Vodka w Polsce. Z jego informacji wynika, że sprawa zdjęcia jest badana, ale na razie nie ma żadnych konkretnych informacji na ten temat.