Informatyk - ile naprawdę zarabia?
Rośnie też popyt na polskich informatyków, a w ślad za nim – ich płace. Informatyk znający nowoczesne technologie może zarobić tyle, co pracownik ministerstwa wysokiego szczebla lub burmistrz miasta. Ile zarabia informatyk?
15.11.2011 | aktual.: 16.11.2011 12:53
IT znaczy sukces
Przedsiębiorstwa branży IT w poprzednich dwóch latach spowolniły nieco tempo rozwoju, ale do zastoju bardzo daleko. Nie ma też w związku z tym mowy o nadmiarze pracowników. Ponad dwie trzecie firm wciąż poszukuje programistów. I są gotowe dobrze im zapłacić. Ogólne dane portalu wynagrodzenia.pl wskazują, że programiści mogą liczyć średnio na 5 tys. zł pensji. Coraz częściej jednak ich zarobki przekraczają 10 tys. Najwyżej wykwalifikowani programiści mogą zarobić nawet 12 tys. zł.
Ale zarobki tego rzędu dostaną tylko ci, którym uda się otrzymać angaż w firmach będących liderami światowego rynku informatycznego.
Właśnie firmy związane z branżą IT należą do światowej elity najbardziej cenionych pracodawców. W rankingu światowym od trzech lat liderem jest tutaj Google, w czołówce znajdują się też Microsoft i Apple. Ich nazwy stały się już wręcz synonimami globalnego sukcesu.
W październiku polskich programistów zelektryzowało ogłoszenie firmy Amazon. Gigant handlu sieciowego zaprasza polskich specjalistów do pracy w USA. Ale by pracować w firmach o globalnym zasięgu i renomie, nie trzeba koniecznie wyjeżdżać z Polski. Finansowych i usługowych ośrodków należących do zagranicznych firm jest w kraju – przede wszystkim w dużych miastach – około 300. Od niedawna najwyżej oceniany pracodawca świata, czyli Google, ma w naszym kraju dwa biura, w Krakowie i Warszawie. Za tymi, którzy już u nas są, pojawią się następni. Polska jest postrzegana jako atrakcyjne miejsce dla tzw. kompetencyjnych centrów światowych korporacji.
Co z tą pracą?
Naturalnie popyt na fachowców na rynku informatycznym nie wpłynie w zasadniczy sposób na poziom bezrobocia. W początkach bieżącego roku analitycy przewidywali, że w centrach międzynarodowych koncernów pracę może znaleźć 5 do 7 tys. osób. W III kwartale br. pracodawcy z tej branży poszukiwali ok. 20 tys. osób.
Tymczasem żeby bezrobocie spadło poniżej 10 proc., musiałoby powstać ok. 200 tys. miejsc pracy. Branża informatyczna i inna przeżywająca rozkwit dziedzina gospodarki, czyli budownictwo, nie są w stanie tego zapewnić.
Kto jednak pracę znajdzie, może liczyć na niezłe pieniądze. Internet to ciągle branża „skazana” na szybki rozwój. To tam w najbliższym czasie dynamicznie będą się rozwijać m.in. handel, finanse i usługi. Sieć internetowa to również ziemia obiecana dla konsumentów. Progresja w branży jest więc pewna. To chyba najważniejsze w czasach niepewności ekonomicznej i obaw przed przedłużającą się recesją.
Jeszcze dużo do nadrobienia
Obok firm dających zatrudnienie w branży IT, polską rzeczywistość rynkową tworzą też jednak pracodawcy nieumiejący korzystać z dobrodziejstw cyfryzacji i Internetu. Jeśli wierzyć analitykom, Polak – prywatny użytkownik wykorzystuje Internet znacznie szerzej od Polaka – pracodawcy.
Jak podaje raport polskiego biura międzynarodowej firmy doradczej Boston Consulting Group, polska gospodarka internetowa w 2009 roku osiągnęła wartość 2,7 proc. krajowego PKB. Za cztery lata ma to być już ponad 4 proc. Mamy jednak kogo gonić – w niektórych krajach europejskich udział sieciowej gospodarki w PKB jest znacznie większy.
Na przykład w Wielkiej Brytanii sięga on 7,2 proc., w Szwecji 6,6 proc., a w Czechach – 3,6 proc. Dużo do nadrobienia mają szczególnie polskie firmy, które wciąż nie potrafią wykorzystać możliwości, jakie daje Internet. Chodzi tu między innymi o wykorzystywanie sieci przy nawiązywaniu kontaktów na całym świecie, o prezentację firmy, sprzedaż czy zakupy. Według raportu BCG, świadomość możliwości, jakie daje sieć internetowa, w środowisku polskich pracodawców jest ciągle niewystarczająca. 15 proc. badanych firm zostało ocenionych jako mało aktywne w sieci. 70 proc. spośród nich uważa, że strona internetowa nie jest im do niczego przydatna.
Wprawdzie większość deklaruje, że ma własną stronę internetową, jednak są to najczęściej wizytówki z podstawowymi danymi. Tylko na 32 proc. z nich umieszczane są aktualne oferty i cenniki. Prawie połowa polskich firm dysponuje tylko tzw. „wolnym łączem”. W wielu z nich brakuje osób mogących zająć się technologicznym rozwojem zakładu.
Te mankamenty niosą jednak zarazem ze sobą pozytywy. Oznaczają one, że w polskiej gospodarce internetowej wciąż drzemie ogromny potencjał. Raport przewiduje, że w najbliższym pięcioleciu będzie się ona rozwijać dwa razy szybciej od wzrostu PKB. Problem w tym, by zwiększyć stopień wykorzystania możliwości, jakie daje technologia.
Tomasz Kowalczyk