Iran, Turcja i Chiny. Wojenne trio może poważnie spowolnić polską gospodarkę
Wojna handlowa USA-Chiny jest faktem, co odbija się już na globalnym spowolnieniu. Eskalacja konfliktu z Iranem i zagrożenie wojną domową w Turcji niosą kolejne zagrożenia. Nawet silna polska gospodarka nie zdoła obronić się przed konsekwencjami.
Polska gospodarka ciągle szybko się rozwija. Gdybyśmy byli odizolowani od innych krajów, taki stan mógłby trwać jeszcze bardzo długo. Niestety gospodarczo wszystkie kraje tworzą system naczyń połączonych. A na horyzoncie widać coraz więcej zagrożeń.
- Globalne spowolnienie i eskalacja napięć w Turcji, Iranie czy wojna handlowa USA-Chiny odbiją się także na sytuacji w Polsce. Zostaniemy pewnie zieloną wyspą, ale z 5 proc. wzrostu PKB może zostać 1,5-2 proc. - ostrzega Piotr Kuczyński, analityk rynków finansowych.
Wskazuje, że najbardziej powinno nam zależeć na szybkim i stosunkowo bezbolesnym porozumieniu z Chinami. Wystarczy wspomnieć, że Chiny są na drugim miejscu wśród krajów, z których importujemy najwięcej towarów.
Wojna handlowa
USA i Chiny od prawie roku toczą wojnę handlową. Efektem są cła na towary, których roczna wartość jest liczona w miliardach dolarów. Negocjacje załamał się w maju, gdy Donald Trump zarzucił Chińczykom próby wycofania się z porozumień, mających załagodzić sytuację. USA podniosły karne cła na chińskie produkty.
Świetną okazją do porozumienia będzie odbywający się pod koniec tygodnia szczyt G20, na którym dojdzie do spotkania prezydentów USA i Chin. Eksperci wątpią jednak, że dojdzie do przełomu.
- Obie strony są ciężkie w negocjacjach. Chiński prezydent nie położy głowy. To gra m.in. o władzę. Nadmierne ustępstwo oznaczałoby podwójną kapitulację. Wierzę, że w końcu uda się porozumieć, ale nie na najbliższym szczycie. Nie ma przygotowanego gruntu - uważa Kuczyński.
Wojna zbrojna
Drugim najbardziej palącym problemem po Chinach jest obecnie Iran. Groźba wojny dawno nie była tak realna. W weekend zagraniczne media donosiły, że jest już nawet zgoda Donalda Trumpa na atak, ale został odwołany. Równolegle toczy się cyberwojna. "Washington Post" podał, że celem były irańskie systemy rakietowe i ośrodek szpiegowski.
Irański generał Golamali Raszid ostrzegł, że "jeśli w regionie wybuchnie konflikt, żadne państwo nie zdoła opanować jego skali".
Czytaj więcej: Trump oskarża Iran o atak na tankowce w Zatoce Omańskiej
Użycie siły w Iranie sprawi, że mogą powstać dwa fronty. Ramię w ramię z USA stanie Izrael, a po drugiej stronie w konflikt może się zaangażować Rosja i Chiny. Taki miszmasz nie wróży nic dobrego.
- Wszystko jest w głowie Donalda Trumpa. Historia pokazuje, że konflikty zbrojne miały duże znaczenie w wyborach i to na plus dla urzędujących prezydentów. A przed nami kampania w USA - zauważa Kuczyński.
Iran jest znaczącym graczem na globalnym rynku surowców. Konflikt grozi skokowym wzrostem cen ropy naftowej i paliw. W górę idą też ostatnio notowania złota.
Wojna domowa
Gorąco jest też w Turcji, choć w przeciwieństwie do Iranu i Chin można mówić tam bardziej o wojnie wewnętrznej. Za nami powtórzone wybory w Stambule, gdzie ponownie zwyciężył kandydat opozycji. Rządzący z prezydentem Erdoganem na czele tracą poparcie. Sam prezydent mówił kiedyś, że "kto rządzi Stambułem, rządzi Turcją".
Opozycja rośnie w siłę, ale też zdaje sobie sprawę, że Erdogan nie odda łatwo władzy. Symboliczny jest wyrok tureckiego sądu, który skazał w czwartek na karę dożywotniego pozbawienia wolności 151 osób, które brały udział w puczu z lipca 2016 roku.
Czytaj więcej: Zamieszanie z turecką walutą. Prezydent Erdogan mówi o ataku spekulantów i prowokacji
Polityka to jedno. Turcja jest w dwudziestce największych gospodarek, a wisi nad nią widmo niewypłacalności. Według agencji Moody's, obligacje rządu mają status śmieciowy i nic nie wskazuje na poprawę kondycji tureckich finansów.
Rynki finansowej czekają
Wrażliwi na punkcie wydarzeń w Iranie, Turcji czy w Chinach są inwestorzy giełdowi. Na razie zdają się wierzyć, że nie spełnią się czarne scenariusze. I lepiej żeby mieli rację. W przeciwnym wypadku czeka nas ucieczka inwestorów z pieniędzmi i gwałtowne spadki na giełdach od USA, przez Europę (w tym Polskę), aż po Azję.
Jeszcze większe zamieszanie może mieć miejsce na rynku forex. Polski złoty nie należy do pewnych walut na niepewne czasy. Wręcz przeciwnie, jako jedna z walut rynków wschodzących często podwójnie mocno traci w kryzysowych momentach.
Słabszy złoty to m.in. większy koszt obsługi długu państwowego, który mamy zaciągnięty w dolarach czy euro. Rodzi to też konsekwencje dla eksporterów i importerów, co zwykły Kowalski może odczuć w cenach zagranicznych towarów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl