Irlandii grozi gigantyczna dziura w budżecie
Rząd w Dublinie był chwalony za ambitną konsolidację fiskalną. Pochwały były jednak przedwczesne. Koszt ratowania Anglo Irish Banku (AIB) rujnuje bowiem finanse kraju.
16.08.2010 | aktual.: 16.08.2010 10:49
Rentowność irlandzkich obligacji dwuletnich mocno wzrosła. O ile na początku miesiąca wynosiła 2,09 proc., to w piątek już 2,9 proc. Jest najwyższa od początku maja. Koszt CDS (instrumentów finansowych zabezpieczających przed bankructwem dłużnika) Zielonej Wyspy wzrósł w tym czasie z 211,6 pb do 278,9 pb. Im on wyższy, tym w oczach inwestorów większe jest ryzyko niewypłacalności emitenta długu. Powodem niepokoju rynków jest wciąż nie najlepsza kondycja irlandzkiego budżetu oraz systemu bankowego.
Problemy z deficytem
Jak wynika z danych irlandzkiego banku centralnego, deficyt finansów publicznych Irlandii wyniósł w pierwszym kwartale aż 18,7 proc. PKB, choć władze w Dublinie spodziewały się jedynie 11,6 proc. PKB. Rząd planuje, że wyniesie on w tym roku zaledwie 14 proc. PKB. Mimo przeprowadzenia poważnej konsolidacji fiskalnej (m.in. obcięcie płac w sektorze publicznym o 13 proc.) będzie on w tym roku prawdopodobnie największy w Unii Europejskiej. W 2012 r. ma, według rządowych planów, wynieść już tylko 10 proc. PKB.
Większość analityków spodziewa się jednak, że deficyt okaże się znacznie większy od rządowych prognoz. Analitycy firmy Davy Research wskazują, że może sięgnąć w tym roku nawet 25 proc. PKB! To oczywiście skrajny scenariusz zakładający, że władze Zielonej Wyspy będą musiały udzielić pożyczkodawcom, a zwłaszcza Anglo Irish Bankowi, dodatkowej pomocy finansowej.
– Tegoroczny deficyt finansów publicznych na pewno będzie dwucyfrowy. Dalsze szczegóły są trudne do przewidzenia. Jeśli do deficytu zostaną wliczone dodatkowe koszty pomocy dla banków, może się on w tym roku zbliżyć do 20 proc. PKB – mówi „Parkietowi” Ben May, ekonomista z firmy badawczej Capital Economics.
Kac po boomie
Kłopoty fiskalne Irlandii to skutek załamania finansowego z 2008 r. Wcześniej gospodarka Zielonej Wyspy rozwijała się w bardzo szybkim tempie. Jeszcze w 2007 r. wzrost PKB wyniósł 6 proc. Kraj nazywany był celtyckim tygrysem i pokazywany jako przykład udanego modelu gospodarczego. Kres wzrostowi położyły krach na rynku nieruchomości oraz światowy kryzys finansowy. Irlandzkie banki poniosły bardzo duże straty na kredytach hipotecznych i powiązanych z nimi instrumentach finansowych. Rząd musiał udzielić pomocy systemowi finansowemu.
– Koszt netto rekapitalizacji systemu bankowego wyniósł dla państwa irlandzkiego 25 mld euro, czyli 15 – 16 proc. PKB. Znaczna większość tego to pomoc dla AIB. Gdyby nie oni, straty banków byłyby łatwe do opanowania – stwierdził w wywiadzie dla „The Daily Telegraph” Patrick Honohan, prezes irlandzkiego banku centralnego.
Bezpośrednim impulsem, który wywołał w zeszłym tygodniu wyprzedaż długu Zielonej Wyspy, było zatwierdzenie przez Komisję Europejską kolejnych 10 mld euro pomocy publicznej dla Anglo Irish Banku. Kwota wsparcia dla tego pożyczkodawcy może więc już sięgnąć łącznie 24,3 mld euro. Irlandzkie Ministerstwo Finansów oficjalnie przyznaje, że nie wie, czy te pieniądze wystarczą, by ustabilizować sytuację banku.
– Gdyby nie pomoc dla banków, redukcja deficytu budżetowego przebiegałaby zgodnie z planem. Może się okazać, że dotychczasowa konsolidacja była niewystarczająca i potrzebne będą dalsze cięcia. A to uderzy we wzrost gospodarczy– wyjaśnia May. W tym roku, według prognoz KE, PKB Irlandii ma spaść o 0,9 proc., po skurczeniu się o 7,1 proc. w 2009 r.
PARKIET
Bloomberg , Hubert Kozieł