J. Borowski: Wzrost PKB w tym roku to 2,9%, ale możliwa korekta w górę
Warszawa, 27.04.2016 (ISBnews) - Gospodarka w Polsce będzie się rozwijać prawdopodobnie w tempie 2,9% w tym roku. Ostatnie dane makro dostarczają jednak argumenty na rzecz podniesienia tej prognozy, ocenia w rozmowie z ISBnews główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska Jakub Borowski. Bank rozważa podniesienie prognozy wzrostu PKB o około 0,5 pkt proc. na ten rok.
27.04.2016 | aktual.: 27.04.2016 19:55
"Rozważając zmianę naszej prognozy dotyczącej dynamiki PKB za ten rok, wynoszącej obecnie 2,9%, chcemy najpierw poczekać na dane makroekonomiczne za kwiecień. Wynika to z faktu, że dane marcowe, zarówno jeśli chodzi o sprzedaż, jak i produkcję przemysłową były zaskakująco słabe. One się wpisały w nasz scenariusz spowolnienia wzrostu w I kwartale i ten scenariusz podtrzymujemy, czyli 3,2% wzrostu PKB r/r wobec 4,2% wzrostu w IV kwartale" - powiedział ISBnews Borowski.
Zwrócił uwagę, że głównym powodem spowolnienia w pierwszych miesiącach tego roku okazało się wyhamowanie inwestycji publicznych, z konsekwencją dla produkcji budowlano-montażowej, jak również produkcji przemysłowej. "Natomiast skala spowolnienia dotycząca sprzedaży detalicznej nas już mocniej zaskoczyła [sprzedaż detaliczna w marcu wzrosła o 0,8% wobec oczekiwanych 3,2%]" - dodał ekonomista.
Jego zdaniem, również ostatnie dane dotyczące koniunktury (wskaźniki PMI) dla strefy euro nie dały jasnej odpowiedzi. "Nadal mamy scenariusz: niskiego, ale stabilnego wzrostu u głównych partnerów handlowych Polski. Dlatego chcielibyśmy poczekać w maju na ostateczne dane kwietniowe i jeżeli mielibyśmy rewidować naszą prognozę wzrostu, to będzie to rewizja o ok. 0,5 pkt proc., czyli będzie to w granicach 3,3-3,4% wzrostu PKB w tym roku" - prognozuje Borowski.
Według niego, efekt Programu 500+ dla wzrostu gospodarczego nie będzie miał aż tak dużego przełożenia na gospodarkę. "Są badania, które wskazują, że spora grupa rodzin będzie chciała dodatkowe środki zaoszczędzić lub spłacić dotychczasowe zobowiązania. Poza tym, wiele osób wskazywało, że pieniądze te wyda m.in. na zakup produktów, które nie są wytwarzanie w naszym kraju" - powiedział główny ekonomista.
"W przypadku tegorocznego budżetu, szczególnie patrzymy na deficyt całego sektora finansów publicznych, który będzie zbliżony do poziomu zapisanego przez rząd w aktualizacji konwergencji, czyli 2,6%. Deflacja komplikuje sytuację dochodową budżetu, gdyż ona będzie głębsza niż oczekiwano i tym samym będzie oddziaływać w kierunku niższych dochodów z podatków" - podkreślił Borowski.
Znacznie trudniejszy będzie przyszły rok. "W przyszłym roku mamy wydatki, które rosną o PKB plus cel inflacyjny, a z drugiej strony mam dochody, które rosną w tempie wolniejszym, bo inflacja będzie wyraźniej niższa od celu. Mamy także uszczuplenie efektów dochodów przejściowych takich jak wpływy z przetargu na częstotliwości LTE" - wylicza ekonomista.
Dodaje, że luka podatkowa będzie przez rząd domykana. "Jednak musimy zdać sobie sprawę z tego, że część tej działalności w momencie kiedy jest ona opodatkowana staje się nieopłacalna, a więc przestanie być realizowana. Dlatego trzeba, moim zdaniem, bardzo ostrożnie szacować te dodatkowe wpływy. To będzie zapewne kilka miliardów złotych" - szacuje Borowski.
Jego zdaniem, tych środków przyszłoroczny budżet będzie jednak potrzebował znacznie więcej. "Raczej bym się spodziewał podwyżki jakiś podatków już prawdopodobnie od 2017 roku, gdyż rząd musi znaleźć dodatkowe dochody. W związku z tym spodziewany jest także wzrost deficytu. Nie sądzę jednak, aby rząd chciał przekroczyć zakładany w planie konwergencji poziom 2,9% deficytu, a więc to założenie w mojej ocenie jest dosyć realistyczne" - dodaje.
Kolejne lata obciążone są znacznie już większym ryzykiem. "W planie konwergencji zakładany deficyt w kolejnym roku gwałtownie spada. Należy jednak podkreślić, że lata 2018-2019 to są lata wyborcze i prawdopodobieństwo, iż rząd zdecyduje się na większe cięcia w polityce wydatkowej jest niskie. Realizm, jaki kryje się za tymi prognozami deficytu sektora finansów publicznych w 2018 i 2019, będzie czynnikiem branym pod uwagę przez agencję ratingowe. Jeżeli deficyt będzie bliższy 3% PKB, to mamy dług na koniec 2018 roku nie 50% PKB, tylko 53%" - podkreślił Borowski.
Według niego, oprócz zwiększania dochodów budżetowych w formie podwyższania podatków pozostaje jeszcze rezerwa w postaci OFE, z której rząd mógłby chcieć skorzystać. Sprzedaż aktywów OFE musiałaby być jednak rozłożona na wiele lat, aby ograniczyć związane z tym zaburzenia na rynku kapitałowym. Tym samym ułatwiłaby ona sfinansowanie luki w dochodach po roku 2017 przez wiele lat.
Marek Knitter
(ISBnews)