Jak Cię widzą, tak Cię szanują
Co powinieneś wiedzieć o firmowej elegancji, jeśli myśl o karierze zawodowej nie jest ci zupełnie obca?
22.08.2011 | aktual.: 22.08.2011 14:25
To, jak wyglądasz, może wzmocnić lub nadszarpnąć twój wizerunek profesjonalisty. Ingvar Kamprad, założyciel Ikea , lubi chodzić w dżinsach i flanelowej koszuli rozpiętej pod szyją. No, ale co wolno właścicielowi jednej z największych fortun świata, zupełnie nie przystoi zwykłym zjadaczom korporacyjnego chleba. Warto o tym pamiętać nawet podczas upałów, gdy panom marzy się zrzucenie w biurze marynarek, a paniom plażowe klapki zamiast szpilek.
Przekonał się o tym ostatnio Marek Gański, specjalista IT z Gdańska, który na rozmowę kwalifikacyjną założył rybaczki, kolorowy podkoszulek i sandały. Niestety, wymarzonej pracy w firmie telekomunikacyjnej nie dostał. Jako człowiek asertywny nie omieszkał zapytać head-huntera o powody odrzucenia jego kandydatury. Usłyszał, że zdyskwalifikował go nie brak odpowiednich umiejętności, lecz wygląd: zbyt niedbały, nonszalancki i uznany za objawiający brak profesjonalizmu. Nie pomogło tłumaczenie, że na dworze jest przecież skwar i wszystkim udziela się wakacyjny luz.
— Nadal twierdzę, że w moim przypadku ubranie nie ma znaczenia. Przecież pracuję przy komputerach, a nie w biurze obsługi klienta — zżyma się trójmiejski fachowiec. No cóż — konsultant personalny miał odmienne zdanie.
Przyspieszony kurs tekstylnej ogłady przeszedł niedawno także Andrzej Zieliński, przedsiębiorca z Poznania. Zapłacił utratą ważnego kontraktu. Przedsiębiorca uważał, że nie musi się specjalnie stroić, skoro z partnerem biznesowym już nieraz się kontaktował. Wprawdzie tylko przez telefon, ale jednak.
— On był w markowym garniturze, ja w lnianych spodniach i sportowych butach. Najchętniej zapadłbym się pod ziemię. Nie potrafiłem skupić się na negocjacjach. Myślałem tylko o tym, jak niestosownie wyglądam — wyznaje Andrzej Zieliński.
Barbara Pachter w poradniku „Biznesowy savoir-vivre” zauważa, że pracownicy zwykle mają odpowiednie kwalifikacje techniczne. Ale ich strój sprawia, że nie wyglądają na osoby godne zaufania. Z tego powodu wielu nie dostaje awansu. Anna, menedżer zespołu w jednym z towarzystw ubezpieczeniowych, prowadziła szkolenie dla przyszłych agentów. Uczestnicy jakoś dziwnie na nią patrzyli i nie potrafili się skoncentrować na temacie zajęć.
— Przygotowałam odjazdowe wystąpienie, sypałam dowcipami, pokazywałam kolorowe wykresy. A kursanci na co zwrócili uwagę? Na oczko w mojej pończosze — śmieje się specjalistka od ubezpieczeń.
Sęk w tym, że często nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo nasz wizerunek wpływa na opinię o nas. — Jesteśmy tak skonstruowani, że oceniamy ludzi po ich stylu i wyglądzie, a dopiero później pytamy o dyplomy i kwalifikacje — zauważa Bartłomiej Rosenkiewicz, stylista z Gdańska.
Jak zatem ubierać się do pracy? Najlepszymi drogowskazami są: prostota, umiar i ponadczasowe zasady elegancji. Tak przynajmniej uważa Lidia Tkaczyńska, specjalistka od profesjonalnego wizerunku. Jej zdaniem, w biznesie chodzi o zdobycie sympatii i zaufania, dlatego o ekstrawagancji najlepiej zapomnieć.
— Pracowników, którzy lubią wyglądać modnie, mogę zapewnić, że nawet najsurowszy dress code pozostawia dość miejsca na indywidualny styl i modne akcenty. Trzeba tylko wiedzieć, co, gdzie i w jakich proporcjach — mówi ekspertka.
Na zupełny luz możemy sobie pozwolić tylko w show-biznesie lub reklamie. Jeśli pracujemy w innych branżach, to na garnitur czy garsonkę jesteśmy po prostu skazani.
Mirosław Sikorski/JK