Jak połączyć godziny pracy ze szkołą dziecka?

W świecie, gdzie oboje rodziców pracuje, a w pobliżu nie ma dziadków, którzy pomogą w wychowywaniu dzieci, kwestia opieki nad maluchami robi się problematyczna

Jak połączyć godziny pracy ze szkołą dziecka?
Źródło zdjęć: © Thinkstock

17.10.2011 | aktual.: 17.10.2011 14:32

*W świecie, gdzie oboje rodziców pracuje, a w pobliżu nie ma dziadków, którzy pomogą w wychowywaniu dzieci, kwestia opieki nad maluchami robi się problematyczna. Mama i tata zajęci są od 8 do 16, a często popołudniami mają jeszcze nadgodziny. Dziecko idzie do szkoły na 8, kończy o 12. Albo odwrotnie - jest w szkole na drugą zmianę. Jak to pogodzić? Sprawa nie jest łatwa, ale tam gdzie jest problem, powstaje też rynkowa luka, która błyskawicznie się wypełnia. *

Agnieszka i Robert mają dobrą sytuację finansową. Ona pracuje od 7.30 do 15.30, ale średnio dwa razy w miesiącu wyjeżdża na dwu-trzydniową delegację. Robert wyjeżdża rzadziej. Pracuje od 8 do 16, jednak około 40 minut zajmuje mu dojazd w jedną stronę. Mają dwoje dzieci. Ania chodzi do pierwszej klasy. Kuba jest w przedszkolu. Dziewczynka chodzi do szkoły na różne godziny. Czasem na 7.30, czasem zaczyna po 12. Zdarza się, że o godz. 11 rano jest już po lekcjach. Z Kubą jest łatwiej. Przedszkole jest czynne od godz. 7 do 17, jednak trzylatek 10 godzin raczej nie wytrzymuje.

Zdecydowaliśmy się zatrzymać opiekunkę. Jednak jej praca wygląda teraz inaczej niż w czasie, gdy najpierw Ania, a potem Kuba byli mali. Teraz zamiast siedzieć z dziećmi w domu i chodzić na spacery, niania zajmuje się przede wszystkim odprowadzaniem i odbieraniem dzieciaków ze szkoły i przedszkola - mówi Agnieszka. - Każdy dzień jest inny i dostosowany do planu zajęć dzieci. Szkoła, dodatkowy angielski, wyjazd na wycieczkę, taniec... Wszystko w najdziwniejszych porach. Ania i tak spędza trochę czasu w świetlicy, żeby niania nie biegała cały dzień w tą i z powrotem, ale trudno zawieźć siedmiolatkę do świetlicy na godz. 7 rano, by poszła na lekcje od 10 do 13, a potem wróciła do świetlicy i czekała, aż przyjadę po nią o godz. 16.

Agnieszka przyznaje, że bez niani nie mogłaby pogodzić pracy i zajmowania się dziećmi. Jednak opiekunka na wyłączność, dyspozycyjna od godz. 7 do 16 - 17, to spory wydatek. - Szczególnie, że szkoła, a przede wszystkim przedszkole też sporo kosztują - przyznaje Agnieszka.

Dlatego część rodziców radzi sobie inaczej. - Gdy Agata szła do zerówki zastanawiałam się jak to wszystko zorganizować. Przez pierwszy tydzień nauki byłam na urlopie, potem na kilka dni przyjechała mama, bo w przeciwieństwie do przedszkola, szkoła zapewnia dziecku opiekę tylko przez 20 godzin w tygodniu. Nie chcę by drugie tyle, albo i więcej moja córka spędzała nudząc się w świetlicy - opowiada mama dziewczynki, Iwona. - Na szczęście okazało się, że niedaleko szkoły mieszkają starsi państwo z dorosłą już córką i rodzinnie prowadzą taki punkt zajmowania się dziećmi - powiedzmy domową świetlicę. Mama i córka zajmują się zabawami z dziećmi, pilnowaniem by coś zjadły, pomagają w odrabianiu lekcji, a tata pilnuje planu zajęć podopiecznych i odwozi je do szkoły, czy dodatkowe zajęcia w okolicy. Z jego auta zawsze wysypuje się przynajmniej 5 - 6 dzieci. Popytałam rodziców, którzy korzystali z tej opieki i zapisałam do nich Agatę. To rewelacyjne wyjście - ocenia pani Iwona.

"Starsi państwo" jak określiła ich pani Iwona, punkt opieki nad dziećmi prowadzą już szósty rok. Działają na jednym z gdańskich osiedli i oferują rodzicom opiekę dla dzieci do 10 - 11 roku życia. - Pomysł wziął się stąd, że gdy nasza starsza córka miała problem z pogodzeniem swojej pracy i szkoły naszego wnuka, poprosiła nas byśmy zajmowali się wnukiem. Potem dołączyło do niego dwoje dzieci przyjaciółki naszej córki, a po roku mieliśmy już pod opieką piątkę maluchów ze szkoły wnuka - śmieje się pani Janina, "szefowa" spółki - jak mówi o niej mąż.

- Nie myśleliśmy o takiej działalności. Zwyczajnie gdy koleżanka córki zaproponowała, byśmy zajęli się też jej dziećmi, oczywiście odpłatnie, pocztą pantoflową rodzice przekazywali sobie, że możemy im pomóc - dodaje pan Ryszard. - I tak zostało. Wnuk pani Janiny i pana Ryszarda poszedł już do gimnazjum i do dziadków wpada czysto towarzysko. Nie potrzebuje już opiekunów, którzy będą wozili go do szkoły, zabierali z lekcji angielskiego, czy pomagali odrobić pracę domową. Jednak domowa świetlica została. - Ludzie się przyzwyczaili i co roku sami dowiadują się o naszym istnieniu i przyprowadzają maluchy. Niektórzy korzystają z naszej pomocy codziennie, ale są też dzieci, którymi zajmujemy się np. dwa czy trzy razy w tygodniu. Wszystko zależy od planu zajęć dzieci i rodziców. My jesteśmy elastyczni. Jedynym ograniczeniem jest odległość. Dlatego działamy tylko na terenie osiedla, inaczej cały dzień stałbym tylko w korkach - opowiada pan Ryszard.

- A na to nie mogę sobie pozwolić, bo dzieci, a w tej chwili mamy ich 14, mają różne plany zajęć i trzeba jakoś wszystko pogodzić.

Jak mówi pani Iwona korzystanie z usług takiej domowej świetlicy jest dość kosztowne, ale nie rujnujące. - Wszystko oczywiście zależy od tego ile czasu dziecko spędza w świetlicy, ile razy i gdzie trzeba je wozić, czy jada w świetlicy regularne posiłki itd. Mi w miesiącu wychodzi około 450 zł, ale nie muszę się o nic martwić. Jeśli Agata zaczyna szkołę rano, sama ją odwożę, jeśli później podrzucam ją do świetlicy i odbieram między 16 a 17. Wiem, że moje dziecko zdąży na lekcje, że będzie zawiezione na angielski, zabrane ze szkoły po zajęciach tanecznych. Że jest najedzone, wybawione i na pewno się nie nudziło - mówi pani Iwona.

Żeby przekonać się o powszechności takiej praktyki wystarczy zajrzeć do internetu. Ogłoszeń w stylu odbiorę dziecko ze szkoły czy przedszkola jest mnóstwo. Taka forma opieki pozwala też korzystać z niani czy świetlicy tylko w takim zakresie, w jakim jest to niezbędne. Np. jeśli dziecko zawsze chodzi do szkoły rano i kończy np. koło południa, możemy zapisać dziecko do świetlicy, gdzie zje obiad i pobawi się przez godzinkę, a osobę odbierającą zaangażować tylko od godz. 14 do 16. Jeśli chcemy by w tym czasie nasz maluch chodził na zajęcia sportowe, uczył się języka obcego czy rozwijał swój talent plastyczny - niania odprowadzi je na wybrane zajęcia. Możemy też poszukać opiekunki, która za dodatkową opłatą świadczy też takie usługi. Jak np. niania, która zamieściła w sieci taki anons: "Odbiorę z przedszkola lub szkoły, pomogę w odrobieniu lekcji, zaanimuję czas do powrotu rodziców. Możliwe zajęcia z j. angielskiego, plastyczne - za dodatkową opłatą. Pobyt u mnie w domu lub w domu dziecka."

W poszukiwaniu opiekuna do obierania dzieci lub domowej świetlicy dla większej gromadki przydatny jest internet. Warto też popytać w szkole, czy rodzice innych dzieci nie znają kogoś odpowiedniego. Możemy też powiesić ogłoszenie, że szukamy opiekuna, na szkolnej tablicy. Z pewnością znajdzie się ktoś odpowiedni, bo rynek prężnie się rozwija. Pamiętajmy jednak, by dokładnie sprawdzić osoby, którym powierzamy nasze dziecko. Wybierajmy miejsca i osoby polecone nam przez znajomych, by mieć pewność, że dziecko będzie pod dobrą opieką.

AD/MA

rodzicewychowanie dzieckawychowanie dzieci
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)