Jak przetrwać w korporacyjnej dżungli?
W domu możesz być bezinteresowny, spontaniczny i szczery. W pracy trzymaj ludzi na dystans. Myśl o sobie, idź swoją drogą, postępuj jak strateg. Zanim komuś pomożesz, zapytaj: a co ja z tego będę miał?
26.05.2011 | aktual.: 26.05.2011 12:28
Kilka lat temu wpadł mi w ręce "Podręcznik mądrości tego świata" Józefa Bocheńskiego. Ta mała książeczka pomogła mi przetrwać w korporacyjnym świecie. Wśród karierowiczów, prymusów, donosicieli, złośliwych głupców i innych podejrzanych typów. Niektóre rady zawarte w tym dziełku to oczywista zachęta do kierowania się w życiu egoizmem. Co dziwi, zważywszy że autor był księdzem i zakonnikiem. No ale Bocheński niczego nam nie narzuca. Czytelnik sam musi rozstrzygnąć, czy się bulwersować takimi wskazówkami i dalej zasuwać za marne grosze, czy jednak pozbyć się skrupułów i robić karierę. W trakcie lektury zapisywałem swoje przemyślenia na kartce. Może i ty zrobisz z nich użytek?
Dbaj o siebie
"Mądry człowiek działa tak, aby zapewnić sobie długie i dobre życie" - pisze Bocheński. I uściśla, że chodzi mu o dobre życie w jak najbardziej pospolitym, naturalnym i świeckim znaczeniu. O życie bez cierpień, w dostatku, z użyciem przyjemności i w miłym otoczeniu. "Wszystko, co jest sprzeczne z tym przykazaniem - dodaje zakonnik - jest głupotą". Idąc tym tokiem rozumowania, głupotą jest na przykład zastąpienie koleżanki na niedzielnym dyżurze. Chyba że w firmie obowiązuje reguła wzajemności: jeśli ja dziś pomogę tobie, to ty wspomożesz mnie jutro!
Co innego wymiana drobnych przysług, a co innego wykonywanie za leni ich roboty. Gdy pozwolisz się wykorzystywać, nikt nie będzie cię szanował. I do niczego nie dojdziesz. Firmowy nieudacznik, popychadło, ofiara losu to kiepski materiał na kierownika czy dyrektora.
Do firmy podchodź sceptycznie
"Bądź umiarkowanie solidarny z grupą, do której należysz" - to kolejna rada dominikanina. Innymi słowy, utożsamiaj się ze swoim przedsiębiorstwem, ale tylko trochę, bez fanatyzmu. Masz wokół siebie wspaniałych ludzi i tworzycie razem zgrany zespół? Świetnie, pamiętaj, że w trudnych chwilach zwykle przestaje obowiązywać zasada: jeden za wszystkich, wszyscy za jednego!
Inne argument na rzecz "umiarkowanej solidarności"? Według badań najgorzej zwolnienie z pracy przeżywają pracownicy najbardziej lojalni. Ci zaś, którzy zawsze mieli do firmy dystans, bardzo szybko odnajdują się w nowym miejscu i zapominają o starych przyjaciołach. *Nie ufaj nikomu *
"Dopóki go lepiej nie poznasz, uważaj każdego spotkanego człowieka za złośliwego głupca" - podpowiada autor "Podręcznika". Tymczasem my zwykle postępujemy na odwrót. Zakładamy, że nowa osoba jest uczciwa, mądra i godna zaufania. Więc powierzamy jej ochoczo swoje sekrety. Choćby to, że tylko udajemy zapracowanych albo że lubimy rysować karykatury szefa w firmowej toalecie. Potem jesteśmy zaskoczeni, że przełożony wzywa nas na dywanik i zarzuca dwulicowość.
Ludzi fałszywych, gotowych z przyjemnością zaszkodzić innym, nawet ich stracić, jest bez liku wszędzie, nawet w najzdrowszej korporacji. Nie myśleć o tym to tyle, co nie mieć instynktu samozachowawczego.
Zjednuj sobie ludzi
"Z zasady ostrożności nie wynika, byśmy mieli przyjmować postawę agresywną wobec innych ludzi" - zaznacza Józef Bocheński. Słusznie. Przecież osoby demonstrujące swoją niechęć czy nienawiść więcej mogą stracić niż zyskać. Jak pokazują badania, trudny charakter to najczęstszy powód zwolnienia z pracy. Dopiero potem jest brak kwalifikacji czy jakiś popełniony błąd.
Rozsądek nakazuje ci stosowanie kamuflażu. Bądź dyplomatą, rób dobrą minę do złej gry. Zamiast zrażać do siebie ludzi, zyskuj ich życzliwość i przychylność. Choćby schlebiając im na każdym kroku. A jeśli już chwalić, to za prawdziwe zalety. W przeciwnym razie adresat komplementów, o ile jest inteligentny, szybko cię rozszyfruje i stracisz całą jego sympatię.
Mirosław Sikorski/JK