Jak wygrać w Lotto? Postaw na piłeczkę z numerem 34

1:13 983 816 - tyle dokładnie wynosi prawdopodobieństwo wygranej w Lotto.

Jak wygrać w Lotto? Postaw na piłeczkę z numerem 34
materiały prasowe Totalizator Sportowy Sp. z o.o.

18.02.2016 | aktual.: 18.02.2016 15:17

*1 do 13 983 816 – tyle dokładnie wynosi prawdopodobieństwo skreślenia wylosowanej w Lotto "szóstki". Jednak niska cena kuponu i wizja gigantycznej wygranej przemawia do graczy bardziej niż matematyka. *

- Kusi koszt kuponu, wydaje się niezwykle niski w stosunku do ewentualnej wygranej - mówi "Gazecie Wyborczej" Inga Kowalewska, psycholog z Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu.

Najlepszym wabikiem na graczy jest kumulacja. - Wiele osób pierwszy raz gra właśnie w trakcie kumulacji, a takie przetarcie szlaku może sprawić, że zaczną grać częściej - dodaje Kowalewska.

Szczęśliwy numerek

Jak wynika ze statystyk, 34 to liczba, która najczęściej jest losowana w polskim Lotto. Na 6 tys. losowań padała 742 razy. Najbardziej pechowa jest 48. Ta wylosowana została 614 razy. Pod koniec ubiegłego roku Totalizator Sportowy ogłosił, że w Polsce pojawił się równo 1000 milioner. Do tego czasu na główną wygraną przekazanych zostało ponad 4 mld złotych.
Średnio na jedną wygraną musi się złożyć 13 983 816 zakładów, po 3 zł każdy. Trzeba jednak pamiętać, że wygrywa nie tylko ten, kto będzie miał sześć trafień, ale też ci, którzy odgadli co najmniej 3 liczby.

Jak podaje Totalizator Sportowy szansa na dowolną wygraną to 1 do 53,96, czyli z każdych 13,98 milionów zakładów, które średnio dają jedną główną wygraną, 13,72 mln kończy się porażką (poniżej trzech trafień), a wygrywa (nie kończy stratą) tylko 260 tysięcy zakładów. Ten tłum przegrywających, którzy wykładają średnio 41 mln zł, żeby wyłonić jednego zwycięzcę, składa się na rosnącą kumulację i na wygraną szczęśliwca.

Najwyższa wygrana w historii Lotto padła w sierpniu 2015 roku w Ziębicach. W puli znalazło się dokładnie 35 234 116,20 zł. Po opłaceniu 10-procentowego podatku Lotto wypłaciło zwycięzcy 31 mln zł. Właściciel zwycięskiego kuponu długo zwlekał z odebraniem wygranej. Zgłosił się po nią niemal miesiąc po losowaniu, gdy cała Polska już spekulowała, czy w ogóle ktoś odbierze fortunę.

Kto wygrywa zawsze?

Gra jest tak skonstruowana, że jej właściciel zarabia na niej zawsze. Z każdej złotówki wydanej na kupony, 51 proc. idzie na wygrane. Ta kwota jest następnie dzielona pomiędzy "trójki", "czwórki", "piątki" i " szóstki". Najwięcej, bo 43 proc., idzie na główną wygraną. Kolejne 8 proc. trafia do puli dla "piątek". W przypadku "czwórek" jest to już różna część wpłat graczy, ale średnio jest to 13 proc. Reszta to pieniądze dla osób, które trafiły "trójkę".

Jeśli jednak na wygrane idzie 51 proc., to co się dzieje z pozostałą częścią? Ta kwota to przychód Totalizatora Sportowego. Oczywiście musi z niego opłacić pracowników kolektur, swoich pracowników czy koszty zakupu programu komputerowego. Znaczna część pieniędzy idzie także na dopłaty na rzecz instytucji kultury i sportu.

Dlaczego jednak Totalizator Sportowy cieszy się z takiej kumulacji? Bo tylko duże wygrane przyciągają do kolektur graczy, którzy na co dzień kuponów nie puszczają. Wyniki finansowe spółki z poprzednich lat pokazują, że gdy w danym roku było dużo kumulacji powyżej 20-25 mln zł, to przychody Totalizatora rosły. Z kolei gdy kilka lat temu wielkich wygranych zabrakło, to pod koniec roku firma sama z własnego budżetu dorzuciła do puli kilkanaście milionów złotych. Tylko po to, by Polacy ustawili się w kolejkach przed kolekturami.

Od pewnego czasu TS próbuje jednak uniezależnić się od - nomen omen - losu. Dlatego mocno inwestuje w inne gry, w szczególności w zdrapki oraz loterię Ekstra Pensja.

Bogaci się również fiskus

W 1994 r. ustawodawca nałożył na Totalizator Sportowy obowiązkową 20-proc. dopłatę do stawek gier liczbowych, a w 2003 r. nowa ustawa o grach i zakładach wzajemnych zwiększyła procent dopłat do 25 i nałożyła na spółkę obowiązek przekazywania środków nie tylko na budowę infrastruktury sportowej, sport dzieci i młodzieży oraz niepełnosprawnych, ale także na wspieranie kultury narodowej (77 proc. wpływów idzie na Fundusz Rozwoju Kultury Fizycznej, 20 proc. na Fundusz Promocji Kultury, a 3 proc. na Fundusz Rozwiązywania Problemów Hazardowych).

Można więc powiedzieć, że gdy kupujemy jeden zakład w Lotto, to za samą możliwość gry z góry żegnamy się z jedną czwartą wykładanej kwoty. A na brak straty pozostałej gotówki mamy szansę jak 1 do 53,96. Dodatkowo, jeśli nam się poszczęści i wygramy powyżej 2280 zł, to od tej kwoty zapłacimy podatek 10 proc.

Pieniądze szczęścia nie dają

Okazuje się, że co 10. zwycięzca bankrutuje w ciągu pięciu lat. Jedną z najsłynniejszych historii jest przykład Romana W. ze wsi pod Dobrym Miastem, który w 1995 r. zastawił w lombardzie obrączkę ślubną, żeby kupić los w kolekturze totalizatora. Mężczyzna trafił szóstkę i to dwukrotnie, bo skreślone przez niego liczby tydzień później przyniosły kolejną wygraną.
Milioner zaczął wydawać pieniądze na wycieczki czy najnowszą w tamtym okresie limuzynę. Część pieniędzy przeznaczył m.in. na budowę domu i kupno dwóch mieszkań w Olsztynie. Roman W. postanowił założyć także dyskotekę. Ze swojej wygranej milioner cieszył się pięć lat. W 2000 roku mężczyzna stracił wszystkie środki, musiał sprzedać swoje nieruchomości i zamknąć nierentowny klub.

Innym przykładem jest historia małżeństwa z Kujaw, które przed 30 laty wygrało milion złotych. Szczęśliwi rodzice postanowili zainwestować wygrane pieniądze w dzieci. Swoim córkom kupili mieszkania. Później dzieci odwróciły się od nich. Skończyli na zasiłkach z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej i mieszkaniu w małej kawalerce.

Nie tylko rozważne wydawanie pieniędzy jest ważne, ale i dyskrecja. Przekonał się o tym mieszkaniec Osin w województwie zachodniopomorskim, który pochwalił się swoją wygraną w lokalnym barze. To wystarczyło, by miejscowi przestępcy napadli mężczyznę, pobili i zabrali mu zwycięski kupon. Poszkodowany zgłosił sprawę policji, której udało się zdobyć skradziony los.

W 2010 roku media interesowały się Ryszardem M., mieszkańcem Wydmin i pracownikiem lokalnego punktu skupu złomu, który wygrał 13,3 mln i zniknął bez wieści. Pojawiały się opinie, że milioner, chcąc zachować anonimowość, postanowił przeprowadzić się do Olsztyna. Mężczyzna ufundował jednemu z synów drogi samochód, którym ten spowodował tragiczny wypadek. Kierowcy nic się nie stało, ale jego współpasażerka doznała złamania kręgosłupa w dwóch miejscach. Sprawa trafiła do sądu, a mężczyznę skazano na 3,5 roku pozbawienia wolności.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (254)