Trwa ładowanie...

Jak wyłudzają urlopy, czyli aktorskie sztuczki pracowników

Kłamią pracodawcom w żywe oczy, przynoszą fałszywe zwolnienia lekarskie. Symulanci w firmach zrobią wszystko, by wyłudzić od szefa kilka dni wolnego. Niektórzy uciekają się do wyrafinowanych, iście aktorskich sztuczek.

Jak wyłudzają urlopy, czyli aktorskie sztuczki pracowników
d4w454d
d4w454d

Kłamią pracodawcom w żywe oczy, przynoszą fałszywe zwolnienia lekarskie. Symulanci w firmach zrobią wszystko, by wyłudzić od szefa kilka dni wolnego. Niektórzy uciekają się do wyrafinowanych, iście aktorskich sztuczek.

Symulanci dostarczają zwolnienia wystawione najczęściej przez znajomego lekarza. A jeśli nieznajomego, to orzeczenie pozyskują przy pomocy argumentów finansowych. Podczas rozmowy telefonicznej z kierownikiem zanoszą się kaszlem, jeśli dostarczają zwolnienie osobiście, to zawsze przyodziani w grube swetry i szale. Są tacy, którzy - by wzbudzić większą wiarygodność - umieszczają sobie kończyny w gipsie lub na temblaku. Przed gabinetem szefa instalują zaś na szyi gorset albo umieszczają na czole kolekcję plastrów. Często wysyłają małżonków, którzy z wdziękiem współuczestniczą w symulacyjnym spisku. Żona lub mąż ma za zadanie donieść pracodawcy pismo od lekarza (wiadomo: kolegi z dzieciństwa lub skutecznie przekonanego) oraz wygłosić wyuczoną na pamięć kwestię na temat nieobecności małżonka. Recytują swój tekst muszą pamiętać o odpowiedniej mimice twarzy (pogrzebowej) lub uronieniu przynajmniej jednej łzy.

Inspektorzy na straży
Te i inne sztuczki symulantów dobrze znają inspektorzy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Ze statystyk wynika, ze co dziesiąty chory z 279 tys. osób, przebywał na zwolnieniu lekarskim bezpodstawnie. Z powodu wykrytych nieprawidłowości ZUS tylko w ub. roku wstrzymał wypłatę świadczeń o łącznej wartości 72 mln zł dla ponad 27 tys. osób. Jak twierdzi Przemysław Przybylski, rzecznik ZUS, symulanci nie mieliby prawa bytu, gdyby nie lekarze, którzy współpracują z nieuczciwymi pracownikami i wydają im "lewe" orzeczenia. W ub. roku ZUS wypłacił łącznie około 3,7 mld zł zasiłków chorobowych.

Inwalida na budowie
Pracownicy symulują chorobę nie tylko po to, by zrobić sobie kilka dni wolnego, ale też po to, by dorobić. Gdy tylko pojawia się okazja większego zarobku na boku, rozpoczynają swoją grę. Tymczasem pracodawcy mają możliwość sprawdzenia, czy przebywający na zwolnieniach lekarskich pracownicy, rzeczywiście chorują. Pracodawca, angażujący ponad 20 osób, sam może sprawdzić nieobecnych, którym wypłaca wynagrodzenia chorobowe i zasiłki chorobowe. Inspekcji może dokonać bez uprzedzenia. Upoważnione osoby (najlepiej dwie) powinien wysłać do domu chorego albo miejsca jego pobytu. Prawo kontroli nie przysługuje jednak mniejszym pracodawcom, ale sprawdzenie chorego pracownika mogą zlecić ZUS, który ma prawo weryfikować wyłącznie osoby otrzymujące zasiłki z ubezpieczenia. Niewielu szefów korzysta jednak z prawa kontroli. - Muszę przyznać, że nigdy nie kwestionowałem orzeczenia lekarskiego i nigdy nie odwiedzałem chorego pracownika w domu. To był ogromny błąd. Inspektorzy stwierdzili, że dwóch moich pracowników, w
ubiegłym roku, w czasie zwolnienia pracowała na innej budowie. Jeden z tych pracowników miał mieć złamane nogi i jeździć na wózku inwalidzkim, a drugi rzekomo chronicznie chorował na infekcję górnych dróg oddechowych – mówi Jan Talkowski, właściciel malborskiej firmy "Roboty Budowlane".

d4w454d

Przyłapani na gorącym uczynku
W uznaniu Sądu Najwyższego zwolnienie lekarskie oznacza zakaz wszelkiej pracy zarobkowej, nawet na czarno, bez względu na podstawę jej świadczenia oraz wymiar. Chory pracownik musi ponadto słuchać zaleceń lekarza, a więc np. leżeć w łóżku, nie pracować w domu czy w ogrodzie. Adnotacja na zwolnieniu lekarskim: "pacjent może chodzić" upoważnia go jedynie do wykonywania zwykłych czynności życia codziennego, np. poruszania się po mieszkaniu, wyjścia z domu na zabieg czy kontrolę medyczną. Przyłapany na gorącym uczynku traci wynagrodzenie lub zasiłek za cały czas niezdolności do pracy. Jeśli pieniądze zostały już wypłacone, pracodawca może żądać ich zwrotu. Dobrze, jeśli na sankcjach finansowych się skończy, wolno bowiem nawet zwolnić pracownika dyscyplinarnie za naruszenie podstawowych obowiązków.

Specjaliści od luk
Pracownicy nie tylko wmawiają pracodawcom chorobę. Potrafią też wyłapać każdą luke lub nieścisłość w przepisach, by uzyskać jak najwięcej dla siebie. Modne stało się m.in. odnawianie okresów zasiłków tuż po zakończeniu poprzedniego. Jak twierdzą inspektorzy ZUS, na zasiłku chorobowym można przebywać nie dłużej niż 182 dni albo 272 dni, jeśli chodzi o gruźlicę. Jeśli przerwa między poprzednią i następną niezdolnością do pracy spowodowaną tą samą chorobą nie przekracza 60 dni, sumuje się obydwa okresy zasiłkowe. Wobec tego zatrudnieni wracają do pracy np. na 63 dni (biorąc w tym czasie urlop wypoczynkowy, który liczy się za pracę) tylko po to, by zaraz potem iść na kolejne zwolnienie.

Bo wygrali nasi
Symulowanie choroby jest powszechne również w innych krajach Europy. Ostatnio próbowano policzyć symulantów również w Wielkiej Brytanii. Według Gazety Wyborczej angielscy pracodawcy podejrzewają jedną ósmą pracowników o oszustwa i wyłudzanie świadczeń chorobowych. Do udawania choroby najczęściej dochodzić w piątki i poniedziałki. Stwierdzono, też powiązania między nagłą nieobecnością spowodowaną chorobą, a wydarzeniami sportowymi. Jak stwierdza brytyjska konfederacja pracodawców domniemani symulanci kosztują Brytyjczyków grubo ponad miliard funtów rocznie.Najczęściej do nadużyć dochodzi wśród pracowników sektora publicznego, gdzie na każdą osobę przypada aż dziewięć dni nieobecności.

d4w454d
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4w454d