Jak zwykle końcówka najciekawsza

Piątkowe rozpoczęcie notowań idealnie wpisywało się w tygodniowy trend wzrostowy. Byki postanowiły od razu kontynuować dobrą passę i osiągnąć psychologiczne 2000 punktów na WIG20.

Jak zwykle końcówka najciekawsza
Źródło zdjęć: © A-Z Finanse

05.06.2009 18:09

Udało się to bez większego wysiłku co było widać po rosnącym indeksie i spadającej dynamice obrotów. Okazało się, że poziom ten nie jest ani trochę specjalnie faworyzowany przez podaż, ale za to po jego przekroczeniu nie widząc natłoku kolejnych zleceń aktywacyjnych popyt spuścił z tonu, co oznaczało utrzymanie ledwo jednoprocentowej zwyżki.

Po tych początkowych przepychankach przyszło prawdziwe wyzwanie dla graczy. Trzygodzinna stagnacja rynku tuż pod okrągłym poziomem stawała się momentami nie do wytrzymania i jedynie perspektywa publikacji danych z amerykańskiego rynku pracy nie pozwalała zasnąć przed monitorem. Ogólny obraz siły i chęci do wzrostów psuł dodatkowo niewielki obrót.

Wyraźne ożywienie pojawiło się wraz z pierwszymi informacjami ze Stanów. Stopa bezrobocia w USA skoczyła do najwyższego od 25 lat poziomu 9,4 proc. To więcej niż oczekiwane 9,2 proc. i w żaden sposób nie dało się tego faktu zinterpretować pozytywnie. Na szczęście dla popytu równocześnie ogłoszono wielkość zmiany zatrudnienia w sektorze pozarolniczym. Ubyło tylko 345 tysięcy miejsc pracy i jest to najmniejszy spadek od 8 miesięcy oraz ponad dwukrotnie mniejszy niż w rekordowym pod tym względem styczniu, kiedy to ponad 741 tysięcy osób straciło pracę. To co jednak podobało się najbardziej to fakt, że spadek był aż o 30 proc. mniejszy niż prognozowano, więc tuż po publikacji WIG20 wybił się z dziennego trendu bocznego i osiągnął nowy tegoroczny szczyt na wysokości 2013 pkt. Analogiczna reakcję na dane przebiegała na zachodnich parkietach. W takiej atmosferze dodatkowe informacje z rynku pracy nie miały już żadnego znaczenia. Zwłaszcza, że zarówno średni tydzień pracy i średnie tygodniowe zarobki obniżyły się w
stosunku do maja minimalnie, więc nie mogły być żadnym impulsem.

Kiedy już wydawało się, że dzień zakończymy dwuprocentowym wzrostem, a rynek zamknie tydzień najlepiej od ostatniego tygodnia października ubiegłego roku okazało się, że byki nadziały się na ścianę podaży. Wystarczyło 30 minut aby znieść cały dzienny wzrost i jeszcze zanotować spadek.

Podobne uderzenie miało miejsce na wszystkich parkietach, więc nie było związane z osłabieniem złotego, ale było ostrzeżeniem jak niebezpieczne są ostatnie wzrosty budowane na fali nadziei i optymizmu pt. „Korekty nie będzie”. Nawet teoretycznie dobre dane nie wystarczyły do utrzymania optymizmu, ponieważ po spokojnym i bezpiecznym okresie stabilizacji podaż postanowiła skorzystać z tygodniowej zdobyczy. Ostatecznie tydzień kończymy wzrostem rynku o niemal 9 procent i niewątpliwie jest to byczy sukces i sygnał kupna obowiązuje, ale ostatnie kilka chwil sesji ponownie karze ostrożnie podchodzić do śmiałych zakupów.

Paweł Cymcyk
analityk
A-Z Finanse

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)