Kadafi grozi zakręceniem kurka naftowego

24.02. Trypolis (PAP/Media, EFE) - Muammar Kadafi przemawiając w czwartek za pośrednictwem telewizji publicznej zagroził "zakręceniem kurka" z ropą naftową, jeśli w kraju nie...

24.02.2011 | aktual.: 25.02.2011 08:48

24.02. Trypolis (PAP/Media, EFE) - Muammar Kadafi przemawiając w czwartek za pośrednictwem telewizji publicznej zagroził "zakręceniem kurka" z ropą naftową, jeśli w kraju nie ustaną antyrządowe wystąpienia.

Łącząc się telefonicznie ze swej kwatery ze studiem telewizyjnym, Kadafi ostrzegł: "Jeśli obywatele nie powrócą do pracy, przerwie się dostawy ropy naftowej".

Libijski przywódca, który wciąż kontroluje stolicę kraju, Trypolis, podczas gdy na wschodzie kraju rozszerza się rebelia przeciwko jego dyktaturze, wystąpił z tym ostrzeżeniem, gdy cena baryłki ropy doszła do 120 dolarów.

Kadafi przywołał także w swym długim wystąpieniu, w którym wielokrotnie powtarzał te same groźby, przykład Iraku.

"Libia może się znaleźć na tej samej drodze, co Irak" - powiedział.

Starając się wyraźnie usprawiedliwić fakt, iż pozostaje władcą Libii od 42 lat, Kadafi powołał się na przykład Wielkiej Brytanii i porównał się z królową brytyjską.

Oświadczył: "W monarchiach król jest symbolem, nie interweniuje. Tutaj są komitety ludowe, to wy macie władzę". Królowa Elżbieta II - przypomniał - pozostaje na tronie w W. Brytanii od ponad 50 lat, "a nikt nie kwestionuje jej władzy".

Agencje podkreślają, że telefoniczne przemówienie Kadafiego było łagodniejsze w tonie niż jego poprzednie wystąpienia. Nowość stanowiło zwrócenie się do komitetów ludowych, aby "wystąpiły do walki przeciwko tym, którzy pozostają pod rozkazami Bin Ladena".

We wschodniej Libii - pisze w korespondencji z Tobruku agencja EFE - panował w czwartek spokój. Jest ona pod kontrolą "komitetów ludowych", które stopniowo, od 17 lutego, przejmowały władzę.

Od granicy między Egiptem a Libią, na której nie ma libijskich posterunków, z wyjątkiem dwóch funkcjonariuszy milicji, którzy pozdrawiają nielicznych podróżnych jadących 120-kilometrowa trasą od granicy do Tobruku, na budynkach oficjalnych i na komisariatach powiewają flagi niepodległościowe. Budynki te są strzeżone przez cywilów. Niektórzy są uzbrojeni.

Jak stwierdziła w Tobruku agencja EFE, w głównym mieście na najdalszej, wschodniej rubieży Libii centralny komisariat policji i siedziba tajnej policji zostały podpalone w pierwszych dniach rebelii. Na ich ścianach widać wymalowane farbą napisy: "Rzeźnik", "Wolna Libia, "Precz z Kadafim!", "Już wystarczy!".

Muhammad Saleh, członek komitetu ludowego w Tobruku, i jego koledzy zapewniają, że cały wschód kraju został wyzwolony. Informują również, że komitety ludowe w głównych miastach północy kraju zebrały się w czwartek, aby dokonać analizy sytuacji na zachodzie, gdzie Kadafi sprawuje żelazną ręką kontrolę wojskową nad stolicą.

Jednocześnie trwają zacięte walki o miasta Zawija i Sabrata na zachodzie kraju, niespełna 50 kilometrów od Trypolisu.

Tymczasem syn Kadafiego, Saif al-Islam, zapewniał w czwartek rano, że "życie w Libii płynie normalnie", i wezwał wszystkich dziennikarzy, aby odwiedzali Libię.

"Niech mi pokażą wszystkich tych zabitych, o których opowiadają" - powiedział.

"Wszyscy dziennikarze świata mogą zobaczyć rzeczywistość, podróżować gdzie tylko zechcą, samolotem, szosą, i niech zobaczą sytuację na własne oczy" - zachęcał syn Kadafiego.

Libijski wiceminister spraw zagranicznych Chaled Kaim ostrzegł poprzedniego dnia, że dziennikarze, którzy wjechali nielegalnie do Libii, zostali uznani za osoby "wyjęte spod prawa" i będą traktowani jakby "współpracowali z Al-Kaidą".(PAP)

ik/ mc/ jtt/

Źródło artykułu:PAP
libiacenyropa
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)