Kandydat się stara, rekruter olewa. Taki jest podział ról!
Kandydat nie ma wyjścia. Musi zrozumieć rekrutera. Jego zły nastrój, roztargnienie, brak inicjatywy. Od tego człowieka wiele w końcu zależy
23.11.2010 | aktual.: 23.11.2010 12:37
A rekruter kandydata? Po rozmowach kwalifikacyjnych szukający pracy wymieniają całą listę zarzutów. Rekruterzy przychodzą nieprzygotowani, zachowują się arogancko lub lekceważąco. Zdarza się, że mylą im się CV różnych osób, nie wiedzą więc nawet, z kim rozmawiają. A ich pytania są standardowe i beznadziejnie pozbawione inwencji.
Kandydat mówi, rekruter wydaje odgłosy
Z jednej strony stołu ty. Stremowany, cały w nerwach, wciśnięty w garnitur. Z drugiej on – wyluzowany, pochłonięty własnymi myślami. Starasz się trafić w jego oczekiwania, wręcz odgadnąć jego myśli, by wypaść jak najlepiej. Wprost bucha z ciebie empatia i dobra wola. Twojemu rozmówcy z pozoru na niczym nie zależy. Co za różnica w końcu, jakiego nowicjusza przyjmą do jego firmy, tego czy innego?
W księgarniach czy w Internecie aż się roi od zaleceń, pouczeń, wskazówek, dotyczących rozmów kwalifikacyjnych. Przeważnie są one jednak adresowane do kandydatów. O zasadach postępowania, które powinni stosować prowadzący rozmowę, słychać zdecydowanie rzadziej. A przydałyby się im, przydały…
- Siorbią głośno kawę, drapią się po brzuchu, ziewają. Raz posłyszałem odgłos jakby puszczonego bąka, chociaż to równie dobrze mogło być skrzypnięcie fotela – opowiada 48-letni Zbigniew, który po wizytach na rozmowach w dwunastu firmach dostał w końcu posadę. Po dwóch pierwszych spotkaniach wpadł na pomysł spisywania swoich przeżyć z rozmów kwalifikacyjnych. Dla pamięci, jak mówi.
Nie on jeden twierdzi, że werbujący kandydatów czasami sprawiają wrażenie, jakby nie wiedzieli, z kim rozmawiają i o co mają pytać. Problem ten przywołuje wielu doradców zawodowych, jak choćby Amerykanin David Couper, autor książki poświęconej kreowaniu kariery. Według niego, nieprzygotowanie prowadzących rozmowy, ich dekoncentracja i radosne (dla kandydatów raczej smutne) improwizowanie to norma. *Kandydat zniesie wszystko? *
W firmach zawsze jest do rozwiązania wiele nie cierpiących zwłoki problemów. Dlatego zadanie takie jak rozmowa z kandydatem spychane bywa na ubocze, jako mniej istotne. Z tej przyczyny zdarza się na przykład, że aplikujący są zapraszani na jedną godzinę, i zmuszani do długiego czekania w ciasnych pomieszczeniach, często na stojąco. Bywa też, że na rozmowę przychodzi pracownik kompletnie niezorientowany, przysłany w ostatniej chwili w zastępstwie. David Couper pisze nawet o przypadku, w którym rekruter pomylił kandydatów i rozmawiał z jednym z nich myśląc, że mówi do innego.
Porażający bywa też brak szacunku potencjalnych pracodawców dla czasu kandydatów, a przy tym i własnego. Nie ustalają oni priorytetów, nie zastanawiają się wcześniej – choć trudno w to uwierzyć – czego właściwie oczekują od osoby, którą mają przyjąć do pracy. Ta historia przydarzyła się Adamowi, dziennikarzowi z wieloletnim stażem. – Specjalistyczny miesięcznik poszukiwał człowieka biegłego w pisaniu. Odpowiedziałem na anons, zaproszono mnie. Zredagowałem tekst, przeszedłem do następnej rundy. Podczas drugiej rozmowy rozmawialiśmy o profilu i czasie pracy, także o pieniądzach. Wyglądało na to, że wszystko gra. Pracy jednak nie dostałem, bo okazało się, że trzeba dobrze znać angielski. Ten problem pojawił się podczas mojej trzeciej wizyty w redakcji, po dobrych dwóch godzinach rozmowy!
Nie rozmawiać przy dziecku!
Zdarza się też, że rekruterzy strzelają do własnej bramki. Jeden z doradców personalnych opisuje komiczną historię rekruterki, która rozmawiała z kandydatem w obecności kilkuletniej córki. Dziecko nudziło się, marudziło i chciało wyjść. Matka uspokajała ją. Rozmowa przebiegała w atmosferze totalnego bałaganu. W końcu dziewczynka posłużyła się szantażem: - Jak zaraz nie pójdziemy, to powiem babci, że łapiesz tatę za siusiaka! David Couper radzi: kandydat musi mieć na względzie przede wszystkim własny cel. Nie opowiadać zbyt długo o sobie. Skupić się na tym, co może dać pracodawcy i jakie działania podjąłby na wyznaczonym stanowisku. Zilustrować swoje wypowiedzi przykładami sukcesów z przeszłości. W czasie wizyty w firmie kandydat powinien też odsunąć na bok wszelkie rzeczy rozpraszające jego uwagę. Skupić się na jednej myśli: muszę dostać tę pracę. Łatwo powiedzieć! Czy wizja przedstawicielki poważnej firmy, trzymającej męża w intymnym uścisku, nie może skutecznie zaburzyć celu kandydata, jakim jest
otrzymanie posady?
Nawet jednak w wyjątkowo drastycznych przypadkach opinia kandydata o firmie nie będzie miała większego znaczenia. Co może zrobić? Opisać swoje przeżycia w Internecie? Firmie zaszkodzi to w minimalnym stopniu. W końcu kto daje pracę, dyktuje reguły.
tk