Koniec zioła życia
Handel rośliną, którą sprzedawcy nazywają "ziołem życia" opisało "Metro". W efekcie sprzedawcami tego "cudownego leku" zajmie się prokuratura, a sprawę zbada też UOKiK.
15.05.2014 | aktual.: 15.05.2014 06:33
Sprzedawcy reklamują "zioło życia", jako cudowny lek, który m.in.: "hamuje namnażanie się komórek nowotworowych od 20 do 80 proc.", "przeciwdziała marskości wątroby", "zapobiega miażdżycy i zawałowi serca", "leczy niemal wszystko od nadciśnienia tętniczego po zapalenie oskrzeli". Sadzonki, nasiona i herbatki można kupić za kilka-kilkanaście złotych. "Metro" ustaliło, że zioło to pochodząca z Chin roślina o nazwie jiaogulan (inaczej Gynostemma pentaphyllum). Badań, które wskazywałyby, jakie ma właściwości - nie znaleziono.
Gazeta zaalarmowała resort zdrowia, gdzie poinformowano, że sprzedawcom nie wolno "przypisywać właściwości produktu leczniczego, jeżeli produkt ten nie spełnia wymogów określonych w ustawie". Po interwencji resort skierował sprawę do Głównego Inspektora Farmaceutycznego. Ten zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez sklepy handlujące ziołami i artykułami ogrodniczymi.
Sprawą zainteresował się też Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który czuwa nad tym, by klienci nie byli wprowadzani przez sprzedawców w błąd (np. w reklamach). Maksymalna kara, którą UOKiK może nałożyć wynosi do 10 proc. przychodu przedsiębiorcy.