Kopciuchy na celowniku. Ponad tysiąc kontroli w Krakowie

1,3 kontroli w niecałe dwa miesiące. W stolicy Małopolski urzędnicy nie odpuszczają mieszkańcom korzystającym z kopciuchów i palącym odpadami. Efekt? Powietrze dawno nie było jesienią tak czyste.

Kopciuchy na celowniku. Ponad tysiąc kontroli w Krakowie
Źródło zdjęć: © East News
Martyna Kośka

06.11.2019 22:07

- Od kilku tygodni obserwujemy, że o ile w gminach sąsiadujących z Krakowem jakość powietrza się nie poprawia i nadal występują wysokie stężenia zanieczyszczeń, to w Krakowie czujniki smogowe świecą na zielono – mówi Ewa Lutomska z Krakowskiego Alarmu Smogowego.

Trzeba uczciwie przyznać, że Kraków – miasto, które jeszcze do niedawna było uważane za największego przegranego w walce ze smogiem – wiele zrobił, by przestać być kojarzony z powietrzem najgorszej jakości. Od 1 września tego roku w Krakowie obowiązuje całkowity zakaz palenia węglem i drewnem. Gdy jeszcze rok temu przychodziło ochłodzenie, od razu wskaźniki zanieczyszczeń na stacjach monitoringu powietrza w mieście szły w górę. Dziś nie trzeba nawet korzystać z profesjonalnych pomiarów, by poczuć różnicę.

Mandaty, pouczenia

Mieszkańcy Krakowa wykazali się dużą dyscypliną i odpowiednio na wejście rygorystycznych przepisów się przygotowali. Dowodzą tego wyniki kontroli prowadzonych przez straż miejską. Od 1 września do 27 października przeprowadzono 1318 kontroli, ujawniono 54 wykroczenia, nałożono 19 mandatów karnych na łączną kwotę 4900 zł, wobec 34 sprawców skierowano wnioski o ukaranie do sądu, pouczono 1 sprawcę – wynika z danych, które na naszą prośbę przekazał krakowski magistrat.

W tym zestawieniu nie wyodrębniono, ile nieprawidłowości dotyczyło palenia paliwami stałymi, a ile np. śmieciami, ale Paweł Ścigalski, pełnomocnik prezydenta Krakowa ds. jakości powietrza zwraca uwagę w rozmowie z money.pl, że wyraźnie wzrasta świadomość ekologiczna krakowian. Potwierdza się też dość oczywista korelacja między liczbą przeprowadzanych kontroli a skalą nieprawidłowości.

W sezonie grzewczym 2017/18 straż miejska przeprowadziła ich ok. 12 tys. i zaledwie w ok. 2 proc. przypadków stwierdzono spalanie różnego rodzaju odpadów. Dwa lata wcześniej kontroli było zaledwie 3,5 tys. i aż w 13 proc. gospodarstw domowych stwierdzono naruszenie zasad.

Paweł Ścigalski mówi, że spośród przeprowadzonych dotychczas ok. 1500 kontroli, 1/3 była skutkiem interwencji. Mieszkańcy dzwonią lub za pomocą aplikacji informują straż miejską, że w ich sąsiedztwie ktoś pali węglem lub drewnem.

- Ludzie przestali to traktować jak donosicielstwo, bo wiedzą, że dbałość o czyste powietrze leży w interesie wszystkich. Tym bardziej że w pierwszej kolejności zależy nam na edukowaniu ludzi, więc straż miejska nie nakłada mandatów na podstawie zasady im więcej, tym lepiej. Przede wszystkim starają się informować, wyjaśniać, przekonywać, że należy wymienić piec, jeżeli ktoś z tym nie zdążył – dodaje.

Pełnomocnik prezydenta zapewnia, że funkcjonariusze oceniają każdą sytuację indywidualne. Jeśli mieszkaniec potrafi udowodnić na podstawie różnego rodzaju dokumentów, że jest w trakcie wymiany paleniska (co jest w stanie udokumentować umową lub fakturą), tego typu argumenty są brane pod uwagę.

Przy pierwszej kontroli może się to skończyć pouczeniem lub mandatem. W przypadku osób łamiących prawo z premedytacją nie ma taryfy ulgowej. Inna sprawa, że mandaty za palenie węglem czy drewnem (ale też śmieciami, co jest zabronione w całej Polsce) nie są wysokie, grzywna może wynieść maksymalnie 500 zł.

- Z naszych statystyk wynika, że mandat wynosi średnio 250 zł – mówi Ewa Lutomska z Krakowskiego Alarmu Smogowego. Jeśli sprawa zostanie skierowana do sądu, naruszający zasady musi się liczyć z grzywną do 5 tys. zł.

Za wcześnie, by odtrąbić sukces, ale są powody do optymizmu

Poza kontrolami interwencyjnymi straż miejska przez cały sezon prowadzi kontrole wynikające z harmonogramu. Po wprowadzeniu zakazu palenia węglem i drewnem krakowscy funkcjonariusze mają uproszczone zadanie. Kiedyś musieli pobierać z pieców próbki paleniska, by ustalić, czy stosowane paliwo jest odpowiedniej jakości. Teraz wystarczy skontrolować dym wydobywający się z komina

Strażnicy dysponują również własnym dronem oraz korzystają z usług firmy zewnętrznej, wyposażonej w bardziej specjalistyczny sprzęt. Drony są bardzo przydatne, ale – jak słyszymy od przedstawicielki Krakowskiego Alarmu Antysmogowego – występują pewne ograniczenia w używaniu ich w porze nocnej, kiedy problem nieprawidłowego palenia jest największy.

Czy po dwóch miesiącach obowiązywania zakazu można już powiedzieć, że okazał się on sukcesem?

- Za wcześnie na takie jednoznaczne opinie. Trzeba będzie prześledzić cały sezon grzewczy i porównać wyniki z poprzednimi latami. Dobrych sygnałów jest jednak wiele – mówi Marcin Gnat z firmy Airly, której czujniki sprawdzają jakość powietrza w całej Polsce.

Jako przykład wskazuje jeden z październikowych wieczorów, kiedy w gminach ościennych, tzw. obwarzanku krakowskim, normy były przekroczone, ale w samym Krakowie powietrze było dobrej jakości. Wprawdzie nocą zanieczyszczenia zostały przewiane również nad miasto, to jednak Kraków poradził sobie znacznie lepiej niż gminy, w których zakazu nie wprowadzono.

- To dowodzi, że działania Krakowa mają sens – mówi.

Kraków czeka na sąsiadów

Zgadza się z tym Ewa Lutomska z Krakowskiego Alarmu Smogowego. Ale nie można osiadać na laurach.

- Tempo likwidacji kotłów musi przyspieszyć. Oczekujemy też działań ze strony innych gmin. Nawet jeśli nie wprowadzą zakazu spalania węgla i drewna, to mieszkańcy muszą zastosować się do uchwały antysmogowej na poziomie wojewódzkim – przypomina.

Do końca 2022 roku konieczna jest wymiana kotłów na węgiel lub drewno, które nie spełniają żadnych norm emisyjnych.
- Czasu jest coraz mniej – ostrzega Lutomska.

Paweł Ścigalski zapewnia, że choć Kraków zdecydował się na radykalne kroki w walce ze smogiem, to nie zamierza narzucać gminom ościennym żadnych ograniczeń.

- Chęć zmian i tak wyjdzie od samych mieszkańców, a poszczególni włodarze gmin będą musieli się do nich dostosować. To tylko kwestia czasu. Ludzie mają coraz większą świadomość ekologiczną, chcą oddychać czystym powietrzem, więc będą naciskać na samorządy w tych sprawach – mówi pełnomocnik ds. Jakości Powietrza.

On również nie chce mówić o sukcesie, bo na to za wcześnie, ale nie kryje optymizmu.

- Są podstawy, by zakładać, że to będzie pierwszy rok, w którym średnioroczne stężenie pyłu PM10 może nie przekroczyć dopuszczalnej normy, która określona jest na poziomie 40 jednostek. W zeszłym roku jeszcze stężenie roczne było niewiele ponad normę, ale w obecnym okresie stan powietrza jest korzystniejszy – mówi.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (388)
Zobacz także