Korki wróciły na granice z Niemcami. W najgorszym momencie trzeba było czekać kilkanaście godzin

Nawet 40-kilometrowe korki tworzyły się na terenie Niemiec przed przejściami granicznymi z Polską. Przed długim weekendem u naszych zachodnich sąsiadów tysiące Polaków próbują dostać się do domu. Teraz jest lepiej, a rzeczniczka nadodrzańskiej straży granicznej mówi, że straż pracuje bez zarzutu, a za korki odpowiadają sami kierowcy, którzy nie słuchają zaleceń o pozostaniu w domach.

Korki wróciły na granice z Niemcami. W najgorszym momencie trzeba było czekać kilkanaście godzin
Źródło zdjęć: © PAP
Martyna Kośka

21.05.2020 19:23

- Wczoraj stałem przed Zgorzelcem kilka godzin. Miałem szczęście, bo inni stali i po 12. Nie wiem, to jest celowo robione, żeby upokorzyć Polaków? – denerwuje się kierowca tira, z którym rozmawialiśmy w czwartkowe popołudnie.

Wprawdzie już od połowy marca przekraczanie granic nie przypomina tego, do którego w strefie Schengen się przyzwyczailiśmy, ale środa i czwartek to dla kierowców przyjeżdżających z Niemiec prawdziwe wyzwanie. U naszych zachodnich sąsiadów zaczyna się długi weekend związany z przypadającym w piątek Świętem Wniebowstąpienia.

Dlatego w trasę ruszyli zarówno kierowcy ciężarówek, jak i samochodów osobowych. Jak wyjaśnia nasz rozmówca, dla wielu ludzi to pierwsza od wielu tygodni okazja, by spotkać się z bliskimi, bo nie przyjechali do Polski w Wielkanoc, nie odważyli się też w długi weekend majowy i dopiero teraz wyruszyli w trasę.

W pierwszej kolejności wszystkim podróżnym mierzona jest temperatura. Następnie straż graniczna kontroluje dowód tożsamości i sprawdza dokumenty, z których ma wynikać, czy kierowca przekracza granicę w związku z wykonywaniem pracy. Jeśli nie ma zastrzeżeń, kierowcy przepuszczani są dalej. Jeśli podróżni nie przemieszczają się w związku z pracą, są kierowani na obowiązkową kwarantannę, która poprzedza wpisanie danych do specjalnej ewidencji. To wszystko zajmuje czas.

Efekt: na granicy na A4 korek ciągnął się w najgorszym momencie prawie od Budziszyna, więc prawie 40 km.

- Gdy przykorkował się tunel na autostradzie, ludzie ruszyli przez Zgorzelec. To niewiele dało, bo w dalszym ciągu poruszali się bardzo powoli – relacjonuje nasz rozmówca. – Ani kupić coś do jedzenia, ani wyjść do toalety, bo przecież trzeba stać w kolejce. Dramat, tym bardziej, że z Polski jedzie się gładko. Nie wiem, ktoś chce pokazać, że "mój obywatel jest gorszy niż twój"? – denerwuje się.

Inaczej sytuację widzi rzeczniczka Nadodrzańskiego oddziału Straży Granicznej major Joanna Konieczniak. - Zeszłej doby 79 tys. osób przyjechało do Polski. W Jędrzychowicach i Zgorzelcu miedzy północą a 6 rano granice przekroczyło 8 tys. osób – wylicza.

Przekonuje, że w takich warunkach wydłużony czas kontroli nie powinien dziwić i daje do zrozumienia, że kierowcy sami są sobie winni, bo zamiast posłuchać wezwań do pozostania w domach i ograniczania podróży, mimo wszystko decydują się wyruszyć.

- W Jędrzychowicach mamy czas oczekiwania 6 godzin, w Zgorzelcu kontrole odbywają się na bieżąco – uspokaja kierowców.

Podkreśla również, że długi czas oczekiwania nie wynika z opieszałości straży granicznej, lecz okoliczności, na które nie ma wpływu. - W Jędrzychowicach wyglądało tak, jakby ktoś zablokował ruch. Był długi czas, kiedy strażnicy graniczni czekali, a nikt nie podjeżdżał. Nie chce rzucać oskarżeń, ale mógł to być protest kierowców – mówi.

Niepokojąco przypomina to sytuację z połowy marca, gdy po decyzji o zamknięciu granic na wszystkich przejściach granicznych zaczęły się tworzyć ogromne korki.Wszyscy podróżujący mieli sprawdzaną temperaturę, ponadto musieli wypełnić karty lokalizacyjne. W rezultacie niektórzy czekali na wjazd do Polski nawet dwie doby.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Finanse
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (341)