Koronawirus. W Radzyminie można robić zakupy bez maseczek? Sprawę bada policja i sanepid
W Radzyminie na drzwiach jednej z cukierni i sklepu z wyrobami tytoniowymi pojawiła się informacja, zachęcająca klientów do zakupów bez maseczek. Czyżby to miasto było w jakiejś szczególnej strefie, gdzie obowiązują inne zasady niż w innych regionach Polski? Lokal odwiedziła już policja, teraz pora na sanepid.
Lotem błyskawicy po internecie rozeszło się zdjęcie drzwi jednej z cukierni w Radzyminie. Na wywieszonej tam informacji czytamy, że "w tym sklepie sprzedawcy nie noszą maseczek. Nie wymagamy tego również od was".
By dodatkowo zachęcić wchodzących do takiego zachowania, niemającego nic wspólnego z wytycznymi obowiązującymi obecnie w naszym kraju, dodano jeszcze artykuły z Konstytucji i Kodeksu wykroczeń.
Autor wywieszki powołał się na art. 31 Konstytucji RP, mówiący o wolnościach obywatelskich i art. 135 Kodeksu wykroczeń dotyczący m.in. odmowy sprzedaży towaru klientowi.
Zobacz też: Powrót do szkół. Broniarz zwraca uwagę na poważny problem
Na informacji podano również numer telefonu, pod który można dzwonić, jeśli "ktoś czuje dyskomfort z tego powodu" i chciałby zakupy odebrać poza sklepem. Zadzwoniliśmy pod wskazany numer, by poznać motywacje właścicieli cukierni.
Policja sprawdziła
- Proszę do mnie nie wydzwaniać w tej sprawie. To nieprawda. Nie można u nas robić zakupów bez maseczek - zdecydowanym głosem stwierdziła rozmówczyni i na tym rozmowa się zakończyła. Nie udało nam się dopytać czy to żart, działanie konkurencji, czy może dziś cukiernia zmieniła zdanie.
Co ciekawe, dziennikarz Radia Kolor, który rozmawiał, z - jak to określono - pracownicą jednego z lokali, który wywiesił komunikat, usłyszał, że "klienci przyjęli to bardzo dobrze". Skąd zatem ta zmiana frontu?
Może sprawa zrobiła się na tyle głośna, że do akcji przystąpiły służby?
- Na miejscu w tej cukierni byli w środę policjanci. Sprawdzenie zakończyło się stwierdzeniem, zę nie dzieje się tam nic, co budziłoby jakiekolwiek wątpliwości. Policjanci nie musieli nikogo karać mandatem - mówi aspirant sztabowy Tomasz Sitek, oficer prasowy komendanta powiatowego policji w Wołominie, któremu Radzymin podlega.
Niestety rzecznik nie był w stanie odpowiedzieć nam na pytanie, czy policjanci zastali tam na drzwiach informację zachęcającą do nienoszenia maseczek.
Sanepid rusza do akcji
- Policjanci na miejscu wszystko sprawdzili i wszystko było ok. Nie wiem, czy to był żart, sprawdziliśmy i nie stwierdziliśmy żadnego zagrożenia. Temat został wyjaśniony, w czwartek nawet był u mnie komendant z Radzymina i zapewniał, że wszystko w tej cukierni jest w porządku - dodaje rzecznik.
Jak dodaje Sitek, policjanci sami zobaczyli zdjęcie z tą informacją w internecie i postanowili rzecz sprawdzić. Nie było w tej sprawie żadnego doniesienia.
Sprawa zrobiła się jednak na tyle głośna, że to nie jest jeszcze jej koniec. Do akcji przystąpi teraz Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Wołominie.
- Dziś wybieramy się do Radzymina i będziemy sprawdzać tę sprawę. Ruszamy tam jednak nie tylko z powodu tego ogłoszenia na cukierni, ale mamy tam zaplanowane rutynowe kontrole z policją - mówi Barbara Gosiewska z wołomińskiego Sanepidu.
Jak tylko poznamy wyniki tej kontroli, z pewnością wrócimy do tej sprawy. Zachowanie dystansu społecznego i noszenie maseczek to zdaniem epidemiologów warunek absolutnie konieczny, by wygrać z pandemią.
Maseczki, maseczki, maseczki
Dlatego raz jeszcze przypominamy, że w całej Polsce obowiązuje nakaz zasłaniania ust i nosa w sklepach i punktach handlowych.
Co grozi za łamanie tego obowiązku? Za brak maseczki policja może wypisać nam mandat w wysokości 500 zł. W grę wchodzi dodatkowo jeszcze kara administracyjna, której udziela Powiatowy Inspektor Sanitarny. Wówczas grzywna może sięgnąć od 5 tys. do nawet 30 tys. złotych.
To jednak nikogo nie odstrasza od łamania zakazu. Jak już pisaliśmy, w sklepach nie ma rękawiczek dla klientów, a na brak maseczki nikt nie zwraca uwagi - to wnioski z badania, które na zlecenie money.pl i Wirtualnej Polski przeprowadziła w całym kraju pracownia UCE Research. Jak się okazało, tylko w 5 proc. sytuacji pracownik zareagował na brak maseczki u klienta.
To bardzo groźna sytuacja, a jak przekonuje ekspert, autorzy rozporządzeń nie są tu bez winy.
- Błąd rządzących polega na tym, że robi się wyjątki. Na ulicy bez maseczki, a w sklepie już trzeba ją mieć. Ludzie się gubią. Sytuacja jest na tyle groźna, że powinniśmy poza domem nosić maseczki. I kropka - komentuje kolejne apele resortu zdrowia o noszenie maseczek w sklepach epidemiolog dr Dariusz Rudaś.