Kościoły w Rybniku dostają mandaty za bicie w dzwony. "Są jak zakłady przemysłowe"
- Zapłaciliśmy mandat, ale dostaliśmy drugi - żali się jeden z proboszczów z Rybnika. Wszystko przez jednego z mieszkańców, który notorycznie śle donosy.
20.09.2017 14:01
"Aferę dzwonową" opisał"Dziennik Zachodni". Zaczęło się od parafii Królowej Apostołów. Straż miejska po otrzymaniu sygnału od mieszkańca wniosła do sądu o ukaranie duchownych. Proboszcz pierwszy mandat w wysokości 200 zł zapłacił bez gadania, ale długo nie musiał czekać na kolejny. Nie rozumiał, dlaczego strażnicy od razu wnoszą o ukaranie, a nie o wyjaśnienie sprawy. - Adwokat doradził mi, by napisać pismo, że nie będę płacić. Wtedy trafi to na drogę sądową - mówi "Dziennikowi Zachodniemu" ojciec Jan Pilek.
Z karami musiały zmierzyć się także inne rybnickie parafie. Jak się okazało, "uwziął się" na nie jeden mieszkaniec. - Musimy reagować, wszczynamy normalne czynności. Osoba składa zeznania, przesłuchujemy świadków, a potem wysyłamy wniosek do sądu. My mandatu parafii nie dajemy. Sąd rozstrzyga - tłumaczy w rozmowie z dziennikiem Dawid Błatoń, rzecznik straży miejskiej w Rybniku.
Kościół nie może liczyć na wsparcie Urzędu Miasta, który również otrzymuje coraz więcej skarg. Jego pracownicy rozkładają ręce, bo w kwestii hałasu parafie traktowane są tak samo, jak zakłady przemysłowe.
Proboszcz jednego z kościołów odpuścił i zrezygnował z porannego bicia w dzwony. Twierdzi jednak, że ktoś powinien zająć się przepisami, bo te doprowadzają do bzdurnych sytuacji.