Kredyty we frankach szwajcarskich. Po latach zadłużenie obniżyło się tylko symbolicznie

Prezydent Andrzej Duda chce, by kredytobiorcy mogli aktywniej korzystać z funduszu wsparcia. Na początku sierpnia 2008 r., a więc dokładnie 9 lat temu, za franka szwajcarskiego trzeba było zapłacić 1,96 zł. Po tak długim czasie większość kredytobiorców wciąż ma dylemat: czy pozostać przy franku, czy też przewalutować zobowiązanie, realizując "stratę".

Kredyty we frankach szwajcarskich. Po latach zadłużenie obniżyło się tylko symbolicznie
Źródło zdjęć: © East News

07.08.2017 | aktual.: 07.08.2017 12:54

Roman Przasnyski, główny analityk firmy Gerda Broker przypomina w swojej analizie, że dokładnie 9 lat temu kurs franka szwajcarskiego spadł do najniższego poziomu od 1995 r - 1,96 zł. Jednocześnie był to czas, gdy najwięcej osób decydowało się na zaciągnięcie kredytów mieszkaniowych, których wartość była wyrażona w szwajcarskiej walucie. Obecnie kurs szwajcarskiej waluty waha się w okolicach 3,70-3,75 zł.

Mocny wzrost kursu franka w kolejnych latach spowodował jednak, że po przeliczeniu zobowiązań do złotego, kredytobiorcy w praktyce spłacili bardzo niewiele. - Przyjmując, że większość frankowych kredytów ma 20-letni okres spłaty, a najwięcej udzielono ich w latach 2007-2008 (w grudniu 2006 r. ich wartość wynosiła 58 mld zł, a w grudniu 2008 r. już 149 mld zł, czyli o 91 mld zł więcej), zobowiązanie przeciętnego kredytobiorcy powinno być mniej więcej o połowę niższe, niż dziesięć lat temu (przy systemie spłaty równych rat kapitałowych). Problem w tym, że jest tak tylko biorąc pod uwagę kwotę wyrażoną we frankach. W przeliczeniu na złote, czyli walutę w której de facto dokonujemy spłaty, zadłużenie obniżyło się jedynie symbolicznie - zauważa analityk.

Wzrost stóp procentowych. Bomba kredytowa gorsza od franków?

I wylicza: równowartość 100 tys. franków w 2008 r. wynosiła 200 tys. zł, jednak dziś 50 tys. franków jest warte 185 tys. zł. Owe 85 tys. nadwyżki "zawdzięczamy" wzrostowi kursu szwajcarskiej waluty z 2 zł do 3,7 zł, czyli o 85 proc.

- Biorąc do obliczeń kurs z okresu od stycznia do marca 2017 r. (4-4,1 zł), zadłużenie po dziesięciu latach spłaty znajdowało się nadal na takim samym poziomie, a nawet lekko przewyższało jego początkową wartość. Jeśli dodać do tego systematyczny wzrost wysokości miesięcznej raty, wygórowane spready i spadek wartości kupionych na kredyt nieruchomości, otrzymamy obraz, na podstawie którego nietrudno odgadnąć nastroje panujące wśród posiadaczy kredytów we frankach i ich oczekiwania, nawet jeśli przez kilka lat pod względem poziomu raty, a więc kosztów kredytu, znajdowali się w lepszej sytuacji, niż zadłużeni w złotych (w efekcie korzystnej dla „frankowiczów” różnicy między stawkami LIBOR i WIBOR) - podkreśla Roman Przasnyski.

Kilka dni temu prezydent Andrzej Duda zaproponował zmiany w obecnych przepisach dotyczących wsparcia dla kredytobiorców. Dziś niektórzy mogą korzystać z Funduszu Wsparcia Kredytobiorców - zarządza nim Bank Gospodarstwa Krajowego, a jednym z warunków skorzystania z pomocy jest posiadanie przez kredytobiorcę statusu bezrobotnego.

Prezydent zaproponował m.in. podniesienie wysokości możliwego comiesięcznego wsparcia z 1,5 tys. zł do 2 tys. zł. Wydłużony też zostanie okres możliwego wsparcia (z 18 do 36 miesięcy) oraz okres nieoprocentowanej spłaty otrzymanego z Funduszu wsparcia z 8 do 12 lat.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (94)